Nagranie bardzo nietypowego ataku Ukraińców na rosyjskiego drona rozpoznawczego szturmem zdobyło sieć. Widać na nim jak mały samolot uderza skrzydłem rosyjską maszynę i niszczy ją. Niestety pilot, który bronił nieba Ukrainy w ten odważny i fantazyjny sposób, nie żyje od kilku miesięcy.
Fot. SZ Rosji
Krótkie wideo błyskawicznie rozeszło się po Telegramie, a następnie po X. Zostało wykonane z perspektywy pilota prostego samolotu szkolno-akrobacyjnego Jak-52. Widok nie odbiega znacząco od tego, jaki miałby pilot myśliwca z początkowego okresu II wojny światowej. Ale już cel odbiega. Jest nim bowiem mały rosyjski dron zwiadowczy Zala 421-16, który w momencie startu waży do 16 kilogramów. Na filmie widać, jak ukraiński pilot podlatuje do niego i uderza przednią krawędzią prawego skrzydła, doprowadzając najpewniej do zniszczenia.
Fragment filmu - wspomnienia
Współcześnie rzadko można zobaczyć tego rodzaju manewry, nagranie stało się więc szybko popularne. Taranowanie w walce powietrznej nigdy nie było szczególnie rozpowszechnioną taktyką z oczywistych powodów. Ostatnio, kiedy incydentalnie mogło się to zdarzyć, to podczas II wojny światowej. W tym konkretnym współczesnym przypadku ryzyko dla samolotu było jednak niskie, bo dron jest bardzo lekką i delikatną konstrukcją, w przeciwieństwie do radzieckiego samolotu szkolno-akrobacyjnego, zaprojektowanego tak, aby był bardzo odporny.
Sam moment taranowania jest tak naprawdę fragmentem dłuższego filmu, poświęconego pamięci pilota pułkownika Konstantyna "Kamikadze" Oborina oraz jego strzelca pokładowego starszego sierżanta Romana Kucenki. Widać na nim ich zdjęcia oraz wyczyny, których dokonywali przy pomocy starej maszyny Jak-52. Obaj, a zwłaszcza Oborin, zasłynęli w Ukrainie i poza nią swoimi polowaniami na rosyjskie drony w nieuzbrojonym samolocie szkolnym. Obaj też zginęli w wyniku rosyjskiego ataku w nocy z 18 na 19 lipca br. na lotnisku Szkolnyj w pobliżu Odessy, choć pojawiają się też twierdzenia, że zginęli w powietrzu podczas odpierania nalotu dronów. Większość relacji potwierdza, że polegli na ziemi w wyniku ich uderzeń i/lub uderzenia rakiety.
Oborin miał 63 lata i bogatą przeszłość żołnierską. Urodził się w radzieckiej rodzinie wojskowej w Poczdamie, która potem została przeniesiona do Odessy. To miasto już zawsze uznawał za swoją małą ojczyznę. Za młodu, służąc w Armii Czerwonej trafił do Afganistanu, gdzie jako porucznik w oddziale rozpoznawczym został dwukrotnie ranny i dorobił się orderu czerwonej gwiazdy oraz dwóch odznaczeń za męstwo. Ze względu na obrażenia i długotrwałą hospitalizację został zdemobilizowany, ale podczas kuracji służył w oddziale obrony cywilnej i w jego składzie brał udział w operacji usuwania skutków awarii w Czarnobylu. Po rozpadzie ZSRR pozostał w Odessie. Wstąpił do ukraińskiego wojska jako oficer rozpoznania, ale w 1995 roku został ponownie przeniesiony do rezerwy z uwagi na swoje stare obrażenia i gwałtowne kurczenie się sił zbrojnych. Był znaną postacią w środowisku weteranów wojny w Afganistanie. W ramach terapii stresu pourazowego promował między innymi skoki spadochronowe. Został pilotem cywilnym i z czasem szefem lokalnego aeroklubu w Odessie. Po rosyjskiej agresji w 2014 roku korzystając ze swoich koneksji w środowisku "Afgańców", udało mu się uwolnić z niewoli w tak zwanych separatystycznych republikach 29 ukraińskich żołnierzy. Potem jeździł w rejon walk jako wolontariusz z pomocą. Wówczas dorobił się przydomka "kamikadze" - właściwego człowiekowi, który nie dbał o swoje bezpieczeństwo, gdy szło o wsparcie żołnierzy i cywili na froncie.
Po wybuchu regularnej wojny w 2022 roku od razu na ochotnika zgłosił się do służby. Trafił do 11. Brygady Lotnictwa Armijnego jako oficer rozpoznania. To jednostka wyposażona w śmigłowce uderzeniowe i transportowe. W 2023 roku wobec narastania zagrożenia ze strony rosyjskich dronów wraz ze środowiskiem kolegów z aeroklubu w Odessie zaczął eksperymentować z użyciem lekkich samolotów cywilnych do polowania na bezzałogowce. Z czasem stało się to jego głównym zajęciem, aż został szefem "Cywilnego Patrolu Powietrznego", który wykorzystując 2-3 maszyny Jak-52 zaczął strącać rosyjskie drony w rejonie od Odessy po Mikołajów. Formalnie podlegali 11. Brygadzie (dlatego część wideo wspomnieniowego to ujęcia Mi-8, które aktualnie często służą do polowania na drony uderzeniowe Gierań-2/Szached), w której Oborin służył w randze pułkownika. Pierwsze nagrania ich wyczynów trafiły do sieci wiosną 2024 roku i stały się szybko bardzo popularne, a on sam rozpoznawalną figurą.
Kozacka walka z dronami
Jak-52 to stara radziecka maszyna szkolno-akrobacyjna, zaprojektowana w połowie lat 70., nadal powszechnie widoczna na lotniskach aeroklubowych na terytorium całego byłego ZSRR, ale i w Polsce, gdzie jest ich jeszcze kilkadziesiąt. Taktyka wykorzystania samolotu Jak-52 do polowania na drony jest bardzo prosta.
Z założenia wytrzymały i wybaczający błędy, zarówno w pilotażu, jak i obsłudze na ziemi, Jak-52 osiąga prędkość maksymalną zaledwie nieco ponad 200 km/h, ale w przypadku polowania na drony jest to zaletą. Te latają bowiem z prędkością około 120-170 km/h, co czyni je trudnymi celami dla nowocześniejszych samolotów, które nie potrafią latać tak wolno. Jak-52 nie ma z tym problemu (podobnie jak śmigłowce).
Wiąże się to z drugą kluczową kwestią, czyli uzbrojeniem. Jak-52 oczywiście sam w sobie go nie ma. Rozwiązano to w ten sposób, że na tylnym fotelu dwuosobowej kabiny posadzono strzelca ze zwykłą bronią ręczną, albo strzelbą powtarzalną, albo karabinkiem. Ten - w stylu bliskim starć z I wojny światowej - otwierał owiewkę, wychylał się i strzelał do drona. Niska prędkość Jak-52 pomagała mu w tym, ponieważ pilot mógł lecieć niewiele szybciej, dając czas na celowanie. Niezależnie od tego, trafianie było sporym wyzwaniem. Latający z Oborinem Kucenko służył w wojsku od 2015 roku jako żołnierz sił specjalnych. W 2023 roku został poważnie ranny i przeszedł z frontu na tylny fotel Jak-52, gdzie mógł wykorzystać swoje umiejętności strzeleckie.
Standardowy patrol w celu zwalczania dronów polegał na oczekiwaniu w gotowości na jakimś małym lotnisku czy lądowisku w rejonie Odessy i Mikołajowa. Tylko w dzień, bo Jak-52 nie był przystosowany do lotów w nocy. Po otrzymaniu informacji o wykryciu drona w ciągu 15 minut następował start. Jak-52 nie ma radaru, więc pilot musiał polegać na naprowadzaniu przez radio z ziemi. Jeśli dostrzegł drona, doganiał go i zaczynał krążyć wokół niego, a strzelec przystępował do swojego zadania. Strącenie bezzałogowca tą drogą było jednak zawsze wyzwaniem, więc czasem dochodziło do użycia opcji alternatywnej - taranowania.
Nie ma pewnych danych na temat sukcesów "Cywilnego Patrolu Powietrznego". Według wywiadu amerykańskiego "Wall Street Jorunal" przeprowadzonego z dowódcą 11. Brygady w sierpniu, jednostka Jaków-52 miała wówczas na koncie około 120 zestrzeleń. Blisko połowa miała być dziełem opisywanej wówczas innej załogi o kryptonimach "Maestro" i "Ninja". Oborin i Kucenko mogli być więc odpowiedzialni za zestrzelenie pozostałych kilkudziesięciu dronów. Nie ma informacji o innych załogach i zazwyczaj padają deklaracje o 2-3 Jak-52, polujących na drony. W artykule pada też informacja, że Oborin zginął w hangarze trafionym przez rosyjską rakietę balistyczną. Kucenka został ciężko ranny i zmarł następnego dnia w szpitalu.





English (US) ·
Polish (PL) ·