Straszna śmierć siedmiolatka. Rodzice znaleźli go nad ranem. Jest apel służb

5 dni temu 11

Data utworzenia: 3 listopada 2025, 18:47.

Wieczorem wszystko było w porządku. Nad ranem, gdy rodzice siedmiolatka weszli do jego pokoju, odkryli, że ich dziecko nie oddycha. Wezwano pogotowie. Medycy przez godzinę walczyli o życie chłopca, bezskutecznie. Po tragedii w warszawskim Ursusie pojawił się przejmujący apel służb. Rzecznik warszawskiego pogotowia zwraca się do rodziców, by to sprawdzali przed snem.

Zdjęcie ilustracyjne. Foto: google maps / 123RF

W poniedziałkowy poranek, 3 listopada, do stołecznego pogotowia ratunkowego wpłynęło dramatyczne zgłoszenie. Z Ursusa dzwonili rodzice siedmiolatka. Błagali o pomoc dla syna. Ich dziecko nie oddychało.

Warszawa Ursus. Śmierć siedmiolatka. Rodzice znaleźli go nad ranem

Koło godz. 7 rodzice spostrzegli, że ich syn nie daje żadnych oznak życia. Dziecko było reanimowane przez godzinę. Niestety, nie udało się uratować siedmiolatka. To wielka tragedia dla rodziców chłopca. Niewyobrażalna.

Z powodu nagłego zgonu dziecka na miejscu pojawiła się policja. Funkcjonariusze prowadzili czynności pod nadzorem prokuratury. Wstępne ustalenia mówią o nieszczęśliwym zdarzeniu.

Po godz. 7 na Ursusie siedmiolatek prawdopodobnie zachłysnął się żelkami i doszło do zatrzymania krążenia. Walka o jego życie trwała przez ponad 1h

– przekazała Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego "Meditrans" w Warszawie.

Z ustaleń RMF FM wynika, że chłopiec najpewniej jadł żelki przed snem i zasnął, mając je w buzi. W nocy dziecko najpewniej się zadławiło. Nad ranem nieprzytomnego syna znaleźli rodzice.

W rozmowie z rozgłośnią Piotr Owczarski, rzecznik stołecznego pogotowia "Meditrans" zaapelował do wszystkich rodziców, by ci sprawdzali, czy dzieci przed snem nie mają ze sobą słodyczy.

(Źródło: Fakt.pl, RMF FM)

Przeczytaj źródło