Film „Romeo i Julia” z 1996 roku w reżyserii Baza Luhrmanna to prawdziwy kalejdoskop emocji, kolorów i młodzieńczego szaleństwa. W rolach głównych wystąpili Leonardo DiCaprio i Claire Danes, a ta nowoczesna reinterpretacja ponadczasowej tragedii Williama Szekspira całkowicie odmieniła oblicze kina młodzieżowego. Choć film zachowuje oryginalny elżbietański język, jego akcja toczy się w chaotycznej, miejskiej Weronie przypominającej postapokaliptyczną Amerykę.
Luhrmann kręcił film w Miami i Meksyku, tworząc wizualny klimat przypominający Venice Beach w Los Angeles. Efekt? Prawdziwe uderzenie zmysłów – jaskrawe kolory, błyskawiczny montaż, dramatyczne monologi i sceny wyglądające jak teledyski z MTV. Nieprzypadkowo – reżyser celowo zanurzył historię Szekspira w estetyce pokolenia MTV, by połączyć XVI-wieczny tekst z hormonami i sercowymi rozterkami współczesnych nastolatków.
Leonardo DiCaprio i Claire Danes
Zanim Leonardo DiCaprio zagrał w Titanicu, wcielił się w Romea z dziką, rozpaczliwą namiętnością. Jako młody chłopak zakochany do granic możliwości zdobył serca całego pokolenia. Claire Danes, znana już z serialu My So-Called Life, dodała Julii mieszankę niewinności i buntu. Chemia między aktorami doskonale oddaje intensywność Szekspirowskiej tragedii – dwoje nastolatków porwanych przez miłość, która od początku jest skazana na klęskę przez konflikt ich rodzin, Montekich i Kapuletów.
Ich miłość jest gwałtowna i tragiczna. W pamiętnej scenie finałowej Julia budzi się i widzi martwego Romea, który wypił truciznę, sądząc, że ona nie żyje. Z rozpaczy całuje jego usta i podąża za nim w śmierć. Luhrmann pokazuje tu szaleństwo młodości i wysoką cenę, jaką płaci się za miłość w świecie pełnym nienawiści.
Na planie Romea o Julii niestety zabrakło tzw. chemii. Danes nie mogła znieść grubiańskich żartów młodego aktora, a DiCaprio uważał ją za sztywniarę. Pod koniec zdjęć do produkcji Baza Luhrmanna, aktorzy praktycznie ze sobą nie rozmawali.
Wizja Baza Luhrmanna: kolor, chaos i pasja
Luhrmann nie bał się przesady – przeciwnie, uczynił z niej swój znak rozpoznawczy. Każdy element – światło, kostiumy, muzyka – został doprowadzony do skrajności. To celowy zabieg: szybki montaż, intensywne barwy i teatralna oprawa tworzą wrażenie, że oglądamy film żyjący własnym rytmem, wibrujący energią i emocjami młodości.
Ten styl, określany jako „estetyczny nadmiar”, stał się później charakterystyczny dla Luhrmanna – w Moulin Rouge!, Wielkim Gatsbym (również z DiCaprio) czy Elvisie. W Romeo i Julii ogromną rolę odgrywa też ścieżka dźwiękowa, która stała się ikoną lat 90. – to muzyka, która nie tylko towarzyszy wydarzeniom, ale wręcz buduje ich rytm i emocje.
„Romeo i Julia” oglądamy dziś dużą dawką nostalgii. To kino, które zestarzało się jak błyszczący wideoklip – nieco kiczowate, trochę pretensjonalne, ale wciąż z charakterem. Młodziutcy Leonardo DiCaprio i Claire Danes wyglądają tu zjawiskowo, nawet jeśli momentami wydają się trochę zagubieni w poetyckich monologach Szekspira. Nadal można zachwycić się przepychem scenografii, kostiumami jak z teledysku MTV i szaloną energią reżysera, który zamienił Weronę w neonowy chaos amerykańskiego przedmieścia. Nieśmiertelna pozostaje też ścieżka dźwiękowa – pełna hitów, które definiowały lata 90.
Po 30 latach od premiery film można obejrzeć na Netflix
„Romeo i Julia” trafił na Netflixa, przypominając, jak ponadczasowe mogą być tematy miłości, buntu i nieporozumienia między pokoleniami. W świecie, który nadal dzieli i rani, przesłanie Szekspira – i wizja Luhrmanna – brzmią dziś wyjątkowo aktualnie.

1 tydzień temu
11







English (US) ·
Polish (PL) ·