Ten tekst o Rymanowskim wywołał burzę. "Newsweek" wyjaśnił, czemu go opublikował

5 dni temu 8
Ten tekst o Rymanowskim wywołał burzę. Redakcja zabrała głos
Ten tekst o Rymanowskim wywołał burzę. Redakcja zabrała głos Fot. Rymanowski Live/YouTube/zrzut ekranu

Ostatnio polskie media szeroko komentowały wywiad Bogdana Rymanowskiego z profesor Grażyną Cichosz. "Newsweek" uczynił jednocześnie z pracy dziennikarza temat okładkowy, co znów wywołało liczne komentarze. Redakcja wyjaśniała zatem, czemu zdecydowała się na taki ruch.

Daj napiwek autorowi

"Brednie u Rymanowskiego. Do swojego kanału na YouTubie zaprasza antyszczepionkowców, wyznawców teorii spiskowych i głosicieli antynaukowych bzdur. Wierzy im czy cynicznie ich wykorzystuje dla klików i pieniędzy" – czytamy.

Rymanowski budzi ostatnio spore kontrowersje

Przypomnijmy jednocześnie, że Bogdan Rymanowski od lat jest obecny w ogólnopolskich mediach. Obecnie pracuje w Polsat News i Radiu ZET, a także prowadzi własny kanał na YouTube: Rymanowski Live. Powodem ostatnich kontrowersji stał się przede wszystkim wywiad dziennikarza z profesor Grażyną Cichosz.

Czemu jednak "Newsweek" zdecydował się na taki tekst o Rymanowskim? "Nasza najnowsza okładka jest nie tylko o Bogdanie Rymanowskim i osobach zapraszanych do jego programów. Opowiada o czasach, w których coraz mniej liczą się fakty, a pod pretekstem dbania o wolność słowa do mainstreamu trafiają teorie spiskowe" – czytamy w tekście redaktora naczelnego Michała Szadkowskiego, który opublikowano w poniedziałek po południu.

Redaktor naczelny "Newsweeka": sukces populistów ufundowany jest na kłamstwie

"Ci, którzy nas atakują, świetnie się czują w świecie, w którym nie istnieje coś takiego jak prawda i fałsz, a tezy udowodnione naukowo są tylko "poglądami" jednej ze stron. I nie ma w tym nic dziwnego, bo sukces populistów w ostatniej dekadzie koniec końców ufundowany jest na kłamstwie. I nie mam na myśli wyłącznie partii, ale także biznesy medialne" – podkreślił dziennikarz.

"Zarzuty o cenzurę są absurdalne, bo "Newsweek" nie ma, nie chce mieć i nie będzie miał żadnych narzędzi, które są niezbędne, by ją wprowadzić. Tłumaczenie, czym jest wolność słowa, zapewne nie ma sensu" – dodał.

I kontynuował: "Napiszmy tylko, że ta olbrzymia wartość nie oznacza, że każdy może bezkarnie mówić, co chce. Mówi o tym polskie prawo (w którym np. negacjonizm jest karany), przemawia za tym interes publiczny – wpuszczanie w przestrzeń publiczną antynaukowych bredni jest jednoznacznie szkodliwe".

Czytaj także:

logo

Przeczytaj źródło