Test Sigma 12 mm f/1.4 DC Contemporary – wielka czwórka zamienia się w wielką piątkę

1 dzień temu 7

Sigma 12 mm f/1.4 DC Contemporary – parametry

  • Konstrukcja obiektywu: 14 elementów w 12 grupach (3 soczewki asferyczne, 2 soczewki ze szkła SLD)
  • Kąt widzenia (APS-C): 99,6°
  • Liczba listków przysłony: 9 (przysłona kołowa)
  • Maksymalna wartość przysłony: f/16
  • Stabilizacja: nie
  • Autofocus: STM
  • Minimalna odległość ostrzenia: 17,2 cm od matrycy aparatu
  • Maksymalne powiększenie: ×0,12
  • Średnica filtra: 62 mm
  • Wymiary (średnica × długość): 68 × 69,4 mm
  • Waga: 225 g
  • Dostępne wersje: Sony E, Fujifilm X, Leica L, Canon RF
  • Cena: ~2590 zł

Wzornictwo i konstrukcja Sigmy 12 mm f/1.4 DC

Sigma, projektując nowy obiektyw, postawiła na kompaktową konstrukcję – szkło mierzy 68 × 69,4 mm i waży zaledwie 225 g. Posiadacze aparatów Sony mają co prawda do dyspozycji sprzęt jeszcze mniejszy – znakomity Sony E 11 mm f/1.8 mierzy 66,6 × 57,5 mm przy wadze 181 g, ale trzeba pamiętać, że różnica w świetle to aż 2/3 EV. Sigma osiągnęła zatem imponujący rezultat, co widać tym lepiej, gdy się postawi obok siebie mające tę samą jasność szkła 12 mm i 16 mm.

Sigma 12 mm f/1.4 DC

Obiektyw zaczyna się metalowym bagnetem, wewnątrz którego znalazła się ramka ze stykami do komunikacji z aparatem oraz soczewką o średnicy ~20 mm. Tradycyjnie znalazła się tam także cienka przeźroczysta uszczelka zabezpieczająca połączenie z aparatem przed wilgocią i pyłem, ale warto od razu zaznaczyć, że Sigma 12 mm f/1.4 DC wyposażona została także w komplet uszczelek w tubusie, zapewniających podstawową wodo i pyłoszczelność obiektywy. To zdecydowana zmiana na lepsze, w porównaniu z wielką czwórką.

Następnie mamy nowość – pierścień przysłony, mierzący 11 mm, z czego połowę stanowi częściowo karbowany pierścień ze skalą i osobną pozycją Auto. Wyskalowany jest co 1/3 EV i pracuje z wyraźnym i dość głośnym klikiem, którego nie da się wyłączyć – niestety przejście między przysłoną nastawianą ręcznie a pozycją Auto ma jak na mój gust zbyt mały opór i zdarzyło mi się przestawić między ustawieniami przypadkiem.

Sigma 12 mm f/1.4 DC

Ostatnia część tubusu mierzy ~30 mm i jest to oczywiście pierścień nastawiania ostrości – gumowana część mierzy około 20 mm szerokości i jest umieszczona niesymetrycznie. Pracuje z przełożeniem elektronicznym, a jego sposób pracy jest nieliniowy i zależny w pewnym stopniu od tempa obrotu.

Zakończenie obiektywu ma nieco większą średnicę niż reszta tubusa, stanowiąc bagnet mocowania osłony przeciwsłonecznej. Sigma zrezygnowała z nowego, średnio udanego systemu montażu znanego z modelu 23 mm f/1.4 DC DN i mamy tu rozwiązanie klasyczne. Przednia część obiektywu to przede wszystkim soczewka o średnicy ~35 mm, plastikowy front z ciemnymi napisami z informacją o ogniskowej, jasności i miejscu produkcji, a także podaną średnicą gwintu – obiektyw wymaga filtrów 62 mm.

Sigma 12 mm f/1.4 DC

Sigma 12 mm f/1.4 DC wykonana została z wysokiej jakości plastiku – konstrukcja jest lekka, a sprawia bardzo solidne wrażenie, choć nie jest to zestaw metal+szkło. Także i osłona przeciwsłoneczna nie budzi zastrzeżeń – jest dobrze wykonana i świetnie trzyma się obiektywu.

Konstrukcja wewnętrzna obiektywu składa się z 14 soczewek rozmieszczonych w 12 grupach. Zastosowano 5 elementów specjalnych – 3 asferyczne i 2 ze szkła i superniskiej dyspersji. Wewnątrz znalazła się 9-listkowa przysłona o zaokrąglonych krawędziach. Obiektyw ma ogniskowanie wewnętrzne, napędzane bezgłośnym silnikiem STM. Nie jest to najszybszy napęd, ale też przy tej ogniskowej silnik nie ma wiele szkła do poruszania.

Praca z obiektywem

Sigma 12 mm f/1.4 DC

Sigma 12 mm f/1.4 DC zachwyca gabarytami i wagą, a w połączeniu z korpusem a6700 tworzy bardzo zgrabny i wygodny zestaw do fotografii krajobrazu i architektury, do tego ze względu na jasność w praktyce unikalny. Pierścień ręcznego nastawiania ostrości pracuje precyzyjnie i płynnie, z wyczuwalnym oporem, dzięki któremu nie przestawimy ustawionej ostrości przez przypadek, potrącając obiektyw. Nieliniowy sposób pracy zwiększa precyzję ustawiania, co bardzo się przydaje np. przy astrofotografii.

Pierścień przysłon działa pewnie i precyzyjnie – z aż nazbyt wyraźnym klikiem, który z punktu widzenia fotografa jest rzeczą dobrą, ale w praktyce eliminuje go z zastosowań filmowych. Zastrzeżenia mam do przejścia z pozycji f/16 na A, które wprawdzie wymaga pokonania sporego dystansu, ale stawiany opór jest wyraźnie mniejszy, niż przy regulacji przysłony i można przestawić pierścień przez przypadek.

Sigma 12 mm f/1.4 DC

Obiektyw nie ma przełącznika pozwalającego na bezstopniową pracę pierścienia przysłony, zabrakło też przełącznika wyłączającego autofocus, co zmusza do grzebania w menu aparatu. Dziwna niekonsekwencja ze strony Sigmy.

Autofocus

Bardzo krótka ogniskowa powoduje, że nawet przy w pełni otwartym obiektywie mamy do czynienia z dość dużą głębią ostrości i dość niewielkimi wymaganiami wobec AF. Silnik STM w takiej sytuacji radzi sobie całkiem sprawnie, ostrząc bardzo szybko, cicho i celnie. Można oczywiście korzystać z EyeAF i DMF.

Sigma 12 mm f/1.4 DC

Minimalna odległość ogniskowania Sigmy 12 mm f/1,4 DC wynosi 17,2 mm od matrycy – przy tak szerokim kącie zdecydowanie mogłoby być mniej – Sony E 11 mm f/1.8 daje radę przy minimalnej odległości 15 cm z AF, a przy ustawieniu ręcznym nawet od 13 cm. Niemniej wciąż można pokusić się o nietypowe kadry i perspektywę. Przy powiększeniu ×0,12 nie ma oczywiście mowy o makrofografii.

Wady optyczne – dystorsja

Sigma tradycyjnie w swoich obiektywach jedynie częściowo koryguje dystorsję optycznie, pozostawiając resztę oprogramowaniu. Dotyczy to także testowanej Sigmy 12 mm f/1.4 DC, która po wyłączeniu programowej korekcji pręży klatę, pokazując imponującą beczkę, co prawda mniejszą, niż w Sony i o wyrównanej charakterystyce bez zafalowań, zatem łatwiejszą do zniwelowania.

Sigma 12 mm f/1.4 DC – dystorsja przed i po korekcji

Sigma oczywiście w firmware zaszyła odpowiedni profil, pozwalający na automatyczną korekcję geometrii przez aparat oraz zgodne oprogramowanie (np. Capture One Pro). Do Lightrooma i Lightrooma Classic Sigma natomiast dostarcza odpowiedni profil, zanim obiektyw doczeka się oficjalnego wsparcia Adobe – trzeba tylko pamiętać, żeby go ręcznie ustawiać dla zdjęć, Lightroom Classic nie aktywuje go bowiem automatycznie.

Sigma 12 mm f/1.4 DC – dystorsja przed i po korekcji

Trochę szkoda, że Sigma nie pokusiła się o przynajmniej częściową korekcję optyczną – Viltrox udowodnił, że można to zrobić w obiektywach dla bezlusterkowców, a dodatkową jest brak zniekształceń wprowadzanych przez „rozciąganie” obrazu w rogach.

Winietowanie

Spodziewałem się, że obiektyw o tak szerokim kącie widzenia i dużej jasności będzie winietował i tak istotnie jest. Ale poziom wady już mnie naprawdę przyjemnie zaskoczył, w pełni otwarty obiektyw utrzymuje ją bowiem na poziomie nieprzekraczającym 2 EV na rogach, co jest wartością lepszą niż u konkurencji – w Sony E 11 mm wada zbliża się do 3 EV, mimo jasności f/1.8.

Sigma 12 mm f/1.4 DC – winieta przed i po korekcji

Obiektyw ładnie reaguje na przysłanianie, szybko redukując winietę do mało zauważalnego poziomu. Profil producenta oczywiście koryguje automatycznie także i tę wadę.

Aberracja chromatyczna

Poprzeczna aberracja chromatyczna w Sigmie 12 mm f/1.4 DC jest dobrze skorygowana i na zdjęciach testowych nie jest łatwo zauważyć jej ślady – w praktyce nie ma się czym w tym aspekcie przejmować.

Podłużna aberracja chromatyczna, dająca kolorowe obwódki wokół obiektów przed i za płaszczyzną ostrości, jest łatwiejsza do zauważenia, ale mimo to poziom wady jest dość niewielki, a przy krótkiej ogniskowej kadry, w których będzie to mieć znacznie, będą należeć do rzadkości. Pewnym problemem mogą być natomiast purpurowe obwódki wokół silnie podświetlonych obiektów, które są niestety dość wyraźnie widoczne.

Praca pod światło

Sigma 12 mm f/1.4 DC radzi sobie należycie z pracą pod światło. W pełni otwarty obiektyw wykazuje jedynie nieznaczny spadek kontrastu i śladowe duszki. Po przymknięciu szkło także radzi sobie dobrze, tylko wokół źródeł światła powstają gwiazdy o dość przyjemnej formie wynikającej z użycia 9-listkowej przysłona. Kontrastowość kadru pozostaje jednak na dobrym poziomie.

Sigma 12 mm f/1.4 DC praca pod światło – od lewej f/1.4, f/2,8 i f/6.3

Powłoki antyodblaskowe zastosowane przez Sigmę są zatem klasą same dla siebie – praca pod światło nie stanowi żadnego problemu, a ze względu na bardzo szerokie pole widzenia wynikające z ogniskowej, z taką sytuacją będziemy mieli często do czynienia.

Ostrość i bokeh

Sigma 12 mm f/1.4 DC oferuje znakomitą ostrość i dobry kontrast w centrum kadru już przy pełnym otworze. W rogach jest nieco gorzej, ale także i tu obiektyw prezentuje bardzo dobry poziom. Już lekkie przymknięcie bardzo dobrze wpływa na kontrast, a maksimum możliwości obiektyw osiąga dla przysłony f/2.8. Bezpośrednie porównanie w pełni otwartej Sigmy i Sony E 11 mm f/1.8 wskazuje na nieznacznie lepszą ostrość tego drugiego na peryferiach kadru, ale ta różnica bardzo szybko zanika w miarę domykania przysłony. W praktyce Sigma osiągnęła w tej kategorii imponujący efekt.

Jeśli chodzi o bokeh, to chyba nikt nie traktuje szkieł o tej ogniskowej zbyt poważnie – bardzo trudno przy tej ogniskowej zbudować porządną separację planów. Ale się da – pojawiające się wtedy rozmycie jest dość absorbujące, brakuje mu delikatności, a krążki pozaogniskowe mają widoczną wewnętrzną strukturę i zaznaczoną obwódkę, z pojawiającym się efektem kociego oka (który dosyć lubię) w miarę zbliżania się do brzegów kadru. Trudno to jednak traktować jako poważną wadę.

Podsumowanie

Sigma 12 mm f/1.4 DC
Sigma 12 mm f/1.4 DC
Sigma 12 mm f/1.4 DC

Sigma 12 mm f/1.4 DC nie ma wielkiej konkurencji w swojej kategorii. Najbliżej jest wspominany wielokrotnie Sony E 11 mm f/1.8, który oferuje nieznacznie lepszą jakość obrazu – Sigma ma jednak lepszą jasność, mniejsze winietowanie i poziom zniekształceń geometrycznych, a do tego dostępna jest także dla innych systemów – nawet dla Canona RF. Wad jest naprawdę niewiele i w sumie sprowadzają się do kwestii związanych ze sterowaniem funkcjami obiektywu, a nie z jakością obrazu.

Sigma jest też rozsądnie wyceniona, choć trzeba pamiętać, że od dołu naciskają mocno chińscy producenci, którzy przestali czuć respekt do dotychczasowych potęg i coraz częściej prezentują świetną optykę za naprawdę nieduże pieniądze. Jednak na razie nikt z nich Sigmie 12 mm f/1.4 DC wyzwania nie rzucił i japoński producent nie ma godnej konkurencji.

logo

Zdjęcia przykładowe

Przeczytaj źródło