– Woda, w której utonął mój syn, ma piękny, wręcz porażający zielony kolor, jest jak turkus w pierścionku. Po zanurzeniu się nic nie widzisz – ani roślin, ani ryb, ani dna. Nic. Jakbyś patrzył w kamień – mówi ojciec Kajetana Stanocha.
Syn miał 23 lata, jechał do Włoch, po drodze zatrzymał się w Austrii, nad turkusowym, otoczonym górami jeziorem Wolfgangsee. 18 sierpnia ubiegłego roku o godzinie 13 rozmawiał z ojcem ostatni raz w życiu. Później poszedł popływać na desce typu SUP. Z tego, co zeznali świadkowie, wynika, że o 14.33 spadł z deski i zniknął w jeziorze.