Tragedia w Łebieńskiej Hucie. Szokujące słowa sąsiadów o Marcinie R. "Człowiek do rany przyłóż"

4 tygodni temu 23

Data utworzenia: 14 października 2025, 21:30.

10-letni Igor zginął na miejscu, jego 12-letni kolega Ksawery stracił nogę, a dwaj inni chłopcy zostali ranni. To straszna cena, jaką czworo niewinnych dzieci poniosło za pijacki rajd kierowcy, który miał doprowadzić do wypadku w Łebieńskiej Hucie. — To był człowiek do rany przyłóż — mówi "Faktowi" jeden z mieszkańców niewielkiej miejscowości w powiecie kościerskim o oskarżonym w tej sprawie 33-letnim Marcinie R., który właśnie tam mieszkał z żoną i dziećmi. Co jeszcze mówią o nim sąsiedzi?

Marcin R. odpowiada za tragiczny wypadek w Łebieńskiej Hucie. Foto: Materiały redakcyjne

Był wieczór, 7 października. Czterej chłopcy (w wieku 10, 12, 13 i 16 lat) wracali ze szkolnego boiska, gdzie grali wcześniej w piłkę. Trzech miało rowery, a jeden szedł pieszo. Aby dotrzeć do swoich domów, musieli pokonać ruchliwy odcinek drogi wojewódzkiej nr 224.

Wypadek w Łebieńskiej Hucie: 10-letni Igor zginął, inni chłopcy ranni

Wydarzyła się jednak ogromna tragedia. W grupę dzieci wjechał kierowca opla. 10-letni Igor zginął na miejscu, jego 12-letni kolega Ksawery stracił nogę, a dwaj inni chłopcy zostali ranni. Sprawca uciekł z miejsca wypadku.

Badania krwi zatrzymanego w sprawie 33-latka wykazały, że jechał pod wpływem substancji psychoaktywnych oraz alkoholu (miał ponad 1,4 promila alkoholu w organizmie). — Nie udzielił też pomocy poszkodowanym, a po ucieczce spożywał jeszcze alkohol — przekazał "Faktowi" prok. Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Pijany kierowca bez prawa jazdy. Wcześniej był już karany w Danii

Dodatkowo, jak ustalił "Fakt", zatrzymany mężczyzna nigdy nie powinien wsiąść za kierownicę, bo nie miał prawa jazdy. Co więcej, po pijanemu jeździł nie tylko w Polsce, ale też za granicą. W Danii, gdzie pracował, został już za to skazany.

— Marcin R. jakiś czas temu został skazany przez sąd w Danii na wysoką grzywnę za jazdę w stanie nietrzeźwości. Wystąpiliśmy w drodze pomocy prawnej do władz Danii o nadesłanie dokumentów związanych z tamtą karalnością — przekazał "Faktowi" prok. Mariusz Duszyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

W czwartek, 9 października, Marcin R. został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Wejherowie, gdzie usłyszał cztery zarzuty, m.in. spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu i środków psychoaktywnych. Dzień później trafił do aresztu na trzy miesiące. Grozi mu kara od pięciu do 20 lat więzienia.

Sąsiedzi w szoku po wypadku. "Nie mogłem uwierzyć, że to Marcin"

Ale to nie jedyne ustalenia "Faktu". Z naszych informacji wynika również, że Marcin R. mieszka w niewielkiej miejscowości w powiecie kościerskim, zaledwie 60 km od miejsca, w którym doszło do tragedii. Dwa lata temu kupił mieszkanie na spokojnym, zadbanym osiedlu i zamieszkał w nim wspólnie z żoną i dwójką dzieci.

Nasza dziennikarka próbowała porozmawiać z żoną pana Marcina. — Nie będę niczego komentować — powiedziała wyraźnie zdenerwowana kobieta i zamknęła drzwi mieszkania.

Mieszkańcy osiedla natomiast zgodnie przyznają, że są zszokowani, że to akurat ich sąsiad miał spowodować tragiczny wypadek. — Nigdy nie widziałam go pijanego — przyznaje jedna z sąsiadek.

Z relacji innego mieszkańca wynika, że Marcin R. był bardzo miły, spokojny i pomocny, niczym "człowiek do rany przyłóż". — Cała rodzina zresztą jest spokojna, nigdy nie było awantur w ich mieszkaniu i nigdy nie dochodziło do żadnych incydentów związanych z alkoholem czy narkotykami — dodaje.

— Nie powiedziałbym, że ma problemy z alkoholem. Jego córki bawiły się z moimi dziećmi. On ze swoją młodszą, kilkuletnią córeczką, zawsze chodził na plac zabaw. Najbardziej jest mi teraz szkoda jego żony i dzieci, bo przecież niczemu nie są winne, a zapłacą ogromną cenę — podkreśla mężczyzna.

Podobną opinię o Marcinie R. ma kolejna mieszkanka, z którą rozmawiamy.

— Moje córki dobrze go znały. [...] Zawsze sprawiał wrażenie dobrego męża i troskliwego ojca. Naprawdę wszyscy jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało — oznajmia kobieta.

Zobacz także: "Jednego z chłopców bardzo daleko odrzuciło". Wstrząsająca relacja z miejsca wypadku w Łebieńskiej Hucie

/7

KPP Wejherowo / Materiały policyjne

Do tragedii doszło na drodze wojewódzkiej nr 224.

/7

Materiały redakcyjne

To bardzo niebezpieczne miejsce, gdzie praktycznie nie ma pobocza, a drogą jeżdżą rozpędzone pojazdy.

/7

KPP Wejherowo / Materiały policyjne

Czterej chłopcy w wieku 10, 12, 13 i 16 lat wracali razem po zmroku ze szkolnego boiska w Łebieńskiej Hucie, gdzie grali w piłkę. Trzech miało rowery, a jeden szedł pieszo.

/7

Materiały redakcyjne

Na miejscu tragedii stoją znicze.

/7

Materiały redakcyjne

To jeden z najbardziej wzruszających zniczy, który pojawił się na miejscu wypadku.

/7

Materiały redakcyjne

W wypadku zginął Igor, miał zaledwie 10 lat.

/7

Materiały redakcyjne

Marcin R. trafił do aresztu tymczasowego.

Przeczytaj źródło