Trump grozi Hiszpanii wykluczeniem z NATO. Europa odpowiada

3 tygodni temu 21

Administracja prezydenta Trumpa nasiliła w ostatnim tygodniu presję na hiszpański rząd, który wbrew uzgodnieniom podjętym przez sojuszników z NATO nie zwiększa wydatków na obronność powyżej 2 proc. PKB.

Podczas szczytu sojuszu w Hadze, w czerwcu br. przywódcy państw członkowskich zgodzili się zwiększyć te wydatki do 3,5 proc. PKB w ciągu 10 lat i dodatkowo przeznaczyć 1,5 proc. PKB na bezpieczeństwo cybernetyczne i ochronę infrastruktury krytycznej, ze względu na rosnące zagrożenia hybrydowe.

Jednak według doniesień hiszpańskich mediów premier Hiszpanii Pedro Sanchez sprzeciwia się zwiększeniu wydatków na obronność powyżej 2 proc. PKB, wiedząc, że z powodu stanowiska skrajnej lewicy i partii separatystycznych wspierających rząd, mogłoby to doprowadzić do jego upadku. "W tym roku osiągniemy cel 2 proc. i nie przekroczymy 2,1 proc." – miał powiedzieć anonimowy przedstawiciel rządu, cytowany w czwartek przez dziennik "El Mundo".

Biały Dom próbuje wpłynąć na stanowisko Hiszpanii. W czwartek, 9 października, prezydent USA zasugerował, że Hiszpania powinna zostać "wykluczona z NATO" za decyzję o niezwiększaniu wydatków na obronność powyżej 2 proc. PKB.

We wtorek, 14 października, ambasador USA przy NATO, Matthew Whitaker, podkreślił, że wszystkie kraje muszą osiągnąć cel 5 proc. inwestycji wojskowych. "W tym Hiszpania i bez wyjątku".

Tego samego dnia głos w sprawie Hiszpanii ponownie zabrał sam prezydent USA i zagroził Hiszpanii sankcjami w postaci ceł. Jestem bardzo niezadowolony z Hiszpanii. To jedyny kraj, który nie zwiększył swoich wydatków do 5 proc. – powiedział i dodał, że "myślał o ukaraniu ich (Hiszpanii - PAP) cłami".

Jak przekonują eksperci, realizacja gróźb prezydenta Trumpa jest jednak mało realna, na czym hiszpański rząd miał dotąd opierać stanowisko.

"Przypadek zastosowania przez Stany Zjednoczone dyskryminacyjnych taryf wobec Hiszpanii, stanowiłby naruszenie ramowego porozumienia osiągniętego z UE w Szkocji" – napisał w odpowiedzi na pytania PAP Ignacio Garcia Bercero, ekspert z think tanku Bruegel w Brukseli. Porozumienie handlowe między UE i USA z 21 sierpnia 2025 r. przewiduje 15 proc. cła na cały eksport europejski i 0 proc. cła na niektóre produkty eksportowe ze Stanów Zjednoczonych.

Według Bercero o cłach USA mogą więc rozmawiać tylko z Komisją Europejską, dlatego na jednostronne opłaty nałożone na Hiszpanię musiałaby zareagować Unia Europejska, co "już zasygnalizowała".

W środę na słowa prezydenta USA zareagował rzecznik unijnej Komisji ds. Handlu Olof Gill. To hipotetyczny scenariusz, ale należy pamiętać, że handel jest wyłączną kompetencją Komisji Europejskiej, która działa w imieniu wszystkich państw członkowskich – wyjaśnił dziennikarzom Gil, pytany o groźbę Trumpa. Gil nawiązał także do umowy handlowej USA-UE ze Szkocji, która według niego jest właściwą "platformą do poruszania wszelkich kwestii handlowych".

Według Raula Villegasa, eksperta think tanku European Policy Center w Brukseli, jednostronne cła nałożone na Hiszpanię rzeczywiście spowodowałyby "ogólnounijne działania odwetowe".

Villegas przypomniał w rozmowie z PAP, że takie działania miały już miejsce w 2020 r. w trakcie pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Wówczas Trump wykorzystał korzystny dla USA wyrok WTO (Światowej Organizacji Handlu) w sprawie pomocy publicznej dla Airbusa szkodzącej amerykańskiemu Boeingowi i nałożył cła sięgające 35 proc. na kilka krajów europejskich, w tym Hiszpanię i jej sztandarowe produkty: oliwę i wino.

Komisja Europejska, uprawniona do prowadzenia negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi, uznała wtedy, że należy odpowiedzieć w ten sam sposób i zagroziła wprowadzeniem „własnych ceł związanych z Boeingiem”.

Jednak według Villegasa od tego czasu osłabła "wiarygodność instrumentów odwetowych UE” i Stany Zjednoczone z pewnością biorą ten fakt pod uwagę.

– Spór w ramach WTO – instytucji, którą Trump otwarcie ignoruje – nie ma większego potencjału odstraszającego (dla USA -red.) – ocenił Villegas. Jego zdaniem także, tzw. Anti-Coercion Instrument, narzędzie wyposażające Wspólnotę w zdolność do nakładania sankcji odwetowych w odpowiedzi na naruszenie jej interesów przez państwa trzecie, "nie zostanie uwzględnione w kalkulacji ryzyka Białego Domu". Dlaczego? Ponieważ nie zostało ono uruchomione w odpowiedzi na radykalne cła nałożone tego lata na Unię przez USA.

Dodatkowo, w opinii rozmówcy PAP USA dysponują także innymi narzędziami nacisku niż jednostronne cła. Mogłyby według niego nałożyć ograniczenia – pod pretekstem środków antydumpingowych – na produkty z UE, których Hiszpania jest wiodącym producentem, takie jak oliwa.

– Ponadto Stany Zjednoczone utrzymują duże bazy wojskowe w południowej Hiszpanii, co stwarza im przewagę zarówno strategiczną, jak i pośrednio poprzez tworzenie miejsc pracy – gospodarczą – ocenił Villegas.

Jak podał "El Mundo", rząd Hiszpanii w obliczu amerykańskich gróźb wydaje się już nieco łagodzić politykę obronną, "żeby uspokoić Trumpa".

Na spotkaniu ministrów obrony z krajów NATO w Brukseli szefowa resortu obrony Hiszpanii, Margarita Robles przyznała, że jest otwarta na przekroczenie 2 proc. PKB na obronność w ciągu następnych 10 lat, podkreślając równocześnie, że jej kraj podejmuje "ogromny wysiłek", aby wydawać na wojsko 2 proc. PKB w 2025 roku.

Podobnie jak jednostronne cła, groźba prezydenta Trumpa o wykluczeniu Hiszpanii z NATO jest mało realna, choć jak podkreślił w swojej analizie dla American Enterprise Institute Michael Rubin, diabeł tkwi w szczegółach.

Członkowie NATO mogą jedynie sami zdecydować o wystąpieniu z sojuszu, co reguluje Traktat Północnoatlantycki z 1949 roku w artykule 13. Według tego dokumentu każdy kraj, który chce wystąpić z sojuszu, musi przesłać zawiadomienie o takim zamiarze Stanom Zjednoczonym, a te następnie przekazują zawiadomienie pozostałym sojusznikom. Po roku kraj ten może oficjalnie wystąpić z sojuszu.

Jednak według Rubina mimo braku mechanizmu umożliwiającego wydalenie niepokornego członka z NATO w praktyce można go izolować, a teoretycznie nawet skłonić do odejścia. Rubin pisał o tym przy okazji problemów z Turcją, drugą armią sojuszu, która w 2024 roku sprzeciwiała się wejściu Szwecji do sojuszu, podkreślając, że "przynależność do Traktatu Północnoatlantyckiego nie gwarantuje automatycznie uczestnictwa we wszystkich strukturach NATO".

Villegas jednak wątpi, aby Amerykanom rzeczywiście chodziło o ukaranie jednego unijnego państwa. W jego opinii w rzeczywistości prezydent Trump dąży do uzyskania od UE znacznie ambitniejszych ustępstw w ramach umowy handlowej z UE, takich jak złagodzenie regulacji dotyczących platform cyfrowych.

Wątpię, by wykorzystał znaczną siłę nacisku tylko po to, by ukarać Hiszpanię. Jego prawdopodobnym zamiarem jest raczej sianie podziałów między państwami członkowskimi, czyniąc tym samym UE jako całość bardziej podatną na przyszłe ustępstwa – ocenił Villegas.

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Przeczytaj źródło