Donald Trump twierdzi, że jego cierpliwość do Kremla się skończyła. To chłodna analiza sytuacji - tłumaczy go JD Vance. Z kolei "The Economist" twierdzi, że tak naprawdę, to "umywanie rąk" od konfliktu tuż przy granicach NATO.
Fot. REUTERS/Alex Brandon
JD Vance tłumaczy słowa Trumpa
Nie pierwszy raz zastępca prezydenta Stanów Zjednoczonych tłumaczy, co jego szef miał na myśli. Tym razem padło na wypowiedź o Ukrainie i jej możliwościach w wojnie z Rosją. JD Vance został zapytany o to, czy słowa Donalda Trumpa, o tym, że Ukraina może odzyskać swoje terytorium, są próbą zmuszenia Rosji do powrotu do stołu negocjacyjnego. Wiceprezydent USA odparł, że wynikają one z chłodnej analizy sytuacji. - Prezydent odpowiada na bieżącą, rzeczywistą sytuację. Realia są takie, że zaangażowaliśmy się w dobrej wierze w negocjacje zarówno z Rosją, jak i Ukrainą. Wydaje mi się, że prezydent traci cierpliwość do Rosji w tym momencie, bo nie czuje, że wykładają wystarczająco dużo na stół, by zakończyć wojnę - stwierdził JD Vance. Dodał, że "wojna jest zła dla Rosji, zła dla Ukrainy i zła dla Ameryki". Administracja Trumpa chce "zakończyć zabijanie". - Prezydent robi wszystko, żeby tę wojnę zakończyć. Jednak jeśli Rosjanie odmawiają negocjacji w dobrej wierze, myślę, że to będzie bardzo złe dla ich kraju. To nie zmiana zdania, tylko zaakceptowanie realiów. Będziemy walczyć o pokój każdego dnia - podkreślił JD Vance.
Chwilowa wolta Donalda Trumpa?
Tom Nichols na łamach "The Atlantic" skomentował nagłą zmianę stanowiska Donalda Trumpa wobec wojny na Ukrainie. Przypomnijmy, że prezydent USA, dotąd pobłażliwy i ostrożny w słowach wobec Władimira Putina, na forum ONZ zaczął mówić o Rosji jako "papierowym tygrysie" i sugerować, że Ukraina może odzyskać swoje terytorium. Zdaniem publicysty to jednak nie tyle realna zmiana polityki, ile kolejny kaprys Trumpa, który łatwo obraża się na sojuszników i rywali, a następnie równie szybko zmienia zdanie. Nichols podkreśla, że w słowach Trumpa brakuje konkretów - nie ma mowy o dodatkowej pomocy wojskowej czy finansowej dla Kijowa - i ostrzega, że prezydent może wykorzystać chwilowe "zaostrzenie" retoryki, by później odsunąć się od sprawy i próbować normalizować relacje z Rosją, pozostawiając Ukrainę i Europę samym sobie.
Zobacz wideo Co to będzie: Zaklinacze Trumpa. Ukraina, Rosja, Europa
Umywanie rąk od sytuacji w Europie
"The Economist" podobnie ocenia sytuację. Jak czytamy na jego łamach, słowa Donalda Trumpa o odzyskaniu przez Ukrainę całego terytorium oznaczają w praktyce konieczność liczenia głównie na wsparcie Europy. Tygodnik podkreśla, że pełne zwycięstwo Kijowa to "fantazja", a realnym scenariuszem jest obrona obecnych granic przy ograniczonej pomocy USA. Zwraca też uwagę na problemy gospodarcze Ukrainy i rosnącą frustrację wobec stylu rządzenia Wołodymyra Zełenskiego, rekomendując, by Europa zwiększyła finansową i polityczną pomoc, bo upadek Kijowa miałby "zbyt przerażające konsekwencje".
Zmiana narracji Trumpa
23 września prezydent USA Donald Trump niespodziewanie zmienił ton w sprawie wojny na Ukrainie. Stwierdził, że rosyjska gospodarka znajduje się w złym stanie i zasugerował, że Kijów przy wsparciu państw europejskich może odzyskać okupowane przez wojska Putina tereny. "Rosja toczy bezcelową walkę od trzech i pół roku w wojnie, której zwycięstwo realnej potędze militarnej powinno zająć niecały tydzień" - ocenił w swoich mediach społecznościowych Trump. Podkreślił, że Moskwa ma poważne kłopoty gospodarcze, a Ukraina powinna to wykorzystać. "W każdym razie życzę obu krajom powodzenia. Będziemy nadal dostarczać broń NATO, aby NATO mogło z nią zrobić, co zechce" - dodał. To istotna zmiana wobec jego wcześniejszych deklaracji. Przypomnijmy, że w sierpniu, podczas rozmów z prezydentem Rosji Władimirem Putinem na Alasce, prezydent USA mówił, że spróbuje odzyskać część terytoriów dla Ukrainy, zastrzegając, że może dojść do "pewnych wymian, zmian w terenie".






English (US) ·
Polish (PL) ·