U Karola Nawrockiego triumfują. Sprzątnęli Tuskowi sukces sprzed nosa

17 godziny temu 6

W Pałacu Prezydenckim triumfują po wizycie Karola Nawrockiego u prezydenta Donalda Trumpa. Prezydent przywiózł obietnicę Trumpa, że Amerykanie zostają w Polsce, a obecność sił USA może się nawet zwiększyć. Wisienką na torcie jest zaproszenie dla Nawrockiego na szczyt G20 w 2026 r.

— Niewielu się spodziewało, prawda? — pyta z satysfakcją jeden ze współpracowników prezydenta.

Niewielu, jeśli w ogóle ktokolwiek, bo także otoczenie prezydenta przekonywało przed wizytą, że dyplomatycznych fajerwerków nie będzie. A były.

Przed wizytą w Stanach Zjednoczonych oczekiwania były bardzo wysokie. Wynikało to z tego, że Karol Nawrocki już w kampanii prezydenckiej zapowiadał, że z pierwszą wizytą zagraniczną poleci do Białego Domu. A ponadto Karol Nawrocki i cały obóz Prawa i Sprawiedliwości przekonywali, że relacje prezydenta z Donaldem Trumpem są świetne, podczas gdy relacje premiera Donalda Tuska z amerykańską administracją uznają za żadne. I jeszcze jedno, przed tą wizytą Pałac Prezydencki wojował z MSZ, odcinał resort od tej wizyty, brał na siebie cały jej ciężar, chcąc, by była ona wyłącznie dziełem Nawrockiego i jego otoczenia.

Krótko przed wizytą ludzie z pałacu starali się obniżać oczekiwania, ubolewali nad ich rozbuchaniem w mediach. Klimat był taki, że jeśli po wizycie ludzie zobaczą tylko zdjęcia Nawrockiego z Trumpem, to będzie wrażenie klęski. Pałac zabiegał więc nie tylko o fotografie, te były zresztą formalnością, bo Trump ma sympatię do Nawrockiego, którego wprost poparł w kampanii prezydenckiej. Współpracownicy Nawrockiego nie puszczali pary z ust, choć ustalenia co do tego, co będzie na agendzie rozmów Trump — Nawrocki i zarys tego, co mogą uzyskać, było wiadomo jeszcze, nim Nawrocki przekroczył próg Białego Domu.

Jeszcze przed wizytą Nawrockiego, przy okazji wręczania nagrody im. Lecha Wałęsy, szef MSZ i wicepremier Radosław Sikorski spotkał się w Miami z sekretarzem stanu USA Marco Rubio. Sikorski stwierdził wtedy: — Sukcesem jego specjalnych stosunków z ruchem MAGA i prezydentem Donaldem Trumpem będzie to, jeżeli Stany Zjednoczone zwiększą swoją obecność w Polsce, a brakiem sukcesu byłoby, gdyby ją zmniejszyły.

Zachowanie status quo było dość powszechnym przewidywaniem. Trump, przyjmując Nawrockiego, stwierdził tymczasem, że nie tylko nie planuje wycofywać żołnierzy USA z terenu Polski, ale dodał, że może być ich więcej, jeśli strona polska będzie o to zabiegać. W części zamkniętej rozmów delegacja z Nawrockim na czele zabiegała o to, ale nie zdradzano potem szczegółów rozmów. Powrócono do idei "fort Trump", choć nie rozumianej jako jedna wielka fortyfikacja, ale jako projekt na potrzeby sił USA w Polsce.

Nawrocki nie składał żadnych zobowiązań wobec Trumpa, co do ewentualnych warunków wzmocnienia w przyszłości sił USA w Polsce. Zwyczajnie nie mógł.

Co ciekawe, gdy prezydent Andrzej Duda poleciał w 2017 r. do Białego Domu, to oferował Trumpowi 2 mld dol. na budowę infrastruktury wojskowej na potrzeby amerykańskich marines w Polsce. Taką kwotę dał mu jako asa w rękawie ówczesny rząd PiS i szef MON Mariusz Błaszczak. Nawrocki tego nie miał. Ale — co warte podkreślania — Nawrocki często kadzi, pozytywnie mówi zwłaszcza o jednym ministrze: wicepremierze, szefie MON Władysławie Kosiniaku-Kamyszu. Bo to lider PSL ma w rękach resort obrony. W zasadzie to Kosiniak-Kamysz powinien być partnerem do rozmów z sekretarzem obrony USA Pete'm Hegsethem o warunkach wzmacniania wojskowej obecności USA w Polsce.

Chcąc zawierać deale z Trumpem, Nawrocki jest na łasce Kosiniaka-Kamysza. Nawrockiemu zależy więc ogromnie na relacjach z szefem MON.

Ale i bez twardego dealu pałac jest bardzo zadowolony z efektów wizyty: — Sukces pełną gębą — słyszymy. Ton jest triumfalny. Niemniej, co przyznawali współpracownicy prezydenta będący z nim w USA — Marcin Przydacz, Sławomir Cenckiewicz, Adam Bielan — dalsze rozmowy o wzmacnianiu obecności sił USA w Polsce jeszcze przed nami. Podobnie też Karol Nawrocki podkreślał, że to Cenckiewicz, będzie kontynuował rozmowy ze stroną amerykańską.

Jak słyszymy w otoczeniu prezydenta, słowa Trumpa nie były zaskoczeniem. — Kiedy Trump mówi o możliwym zwiększeniu obecności sił USA w Polsce, to pokazuje nas jako modelowego sojusznika, który zasługuje na wsparcie. To jasny sygnał dla Putina — mówi współpracownik Karola Nawrockiego.

Ale jest coś jeszcze. Zaproszenie na szczyt G20 w 2026 r. jest traktowane w pałacu jak wisienka na torcie.

Szczyt odbędzie się w USA, w czasie amerykańskiego przewodnictwa w tej grupie. Wcześniej co prawda będzie jeszcze szczyt G20 w RPA, ale tam polska delegacja wolała nie jechać, ale poczekać na donioślejszy szczyt w USA.

W Pałacu, kogo nie zapytać, to drwi z szefa MSZ Radosława Sikorskiego. A to, że wycięli z tej wizyty jego nominata na placówce w USA Bogdana Klicha (nie życzyli sobie nawet, by witał prezydenta na lotnisku). A to, że nie odpowiedzieli na ofertę szefa MSZ, by towarzyszył im w Waszyngtonie. A to, że Sikorski rozmawiał z Marco Rubio o wejściu Polski do G20, tymczasem Nawrocki sprzątnął tę wisienkę mu sprzed nosa w czasie rozmowy z Trumpem. Podobnie mówił też premier Donald Tusk, ogłaszając sukces, jakim jest wejście Polski do "klubu bilionerów" (państw o takim PKB: co najmniej bilion dolarów).

— To stało się faktem, absolutnie historycznym, Polska trafiła właśnie w tych dniach do tego bardzo ekskluzywnego klubu państw bilionerów — oświadczał Tusk parę dni temu. Ale Nawrocki tak się wkupił w łaski Trumpa, że to on będzie ten fakt świętował.

Przeczytaj źródło