Usłyszałem, co Bosak mówił o mikrokawalerkach i mnie zmroziło. Nie róbmy normy z "patobudownictwa"

1 tydzień temu 10
Usłyszałem, co Bosak mówił o mikrokawalerkach i mnie zmroziło. Nie róbmy normy z "patobudownictwa"
Usłyszałem, co Bosak mówił o mikrokawalerkach i mnie zmroziło. Nie róbmy normy z "patobudownictwa" Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl, Canva, montaż: naTemat.pl

Tyle się mówi o kawalerkach mniejszych niż kurnik. Śmiejemy się, że patodeweloperzy bawią się z Polakami w chów klatkowy. I nagle wychodzi Krzysztof Bosak, który całkiem serio zaczyna bronić 15-metrowych mieszkań. Ma sensowny argument i w jednym się z nim zgadzam. Ale błagam, nie normalizujmy trendu, który urbaniści obśmiewają z każdej strony.

Daj napiwek autorowi

Chodzi o debatę Krzysztofa Bosaka z Adrianem Zandbergiem, którą pokazał Kanał Zero. Panowie dyskutowali przez dwie godziny i już na początku wzięli się za sytuację mieszkaniową, która wyjątkowo podpaliła ich do wymiany zdań. Nie chcę, żeby coś źle wybrzmiało, więc pokażę wam ją w skrócie, ale na dokładnych cytatach.

Najpierw Bosak stwierdził, że mieszkania budowane obecnie w warunkach rynkowych są bez porównania wyższej jakości niż budowane w PRL przez państwo. Pewnie można dyskutować o tym z architektami i budowlańcami, ale niech mu będzie. Jego zdaniem to nie wynika wyłącznie z postępu techniki.

– Mieszkania budowane przez deweloperów na sprzedaż są wyższej jakości niż te zbudowane przez rząd w programach PiS-owskich. To wynika z tego, ze jak ktoś ma coś sprzedać na rynku, to się stara. A jak ktoś robi coś jak biurokrata, to się nie stara – przekonywał lider Konfederacji.

Żeby potwierdzić tezę Bosaka trzeba by wejść w szczegóły. Zandberg podsumował to krótko. – Na rynku różni gracze mają różną siłę. Mamy z jednej strony skoncentrowaną siłę u deweloperów, a z drugiej bardzo słabą pozycję młodego pokolenia. Kiedy pan mówi, że deweloperzy się starają i zapewniają wysokiej jakości warunki życia, to trochę, powiem szczerze, mam takie poczucie, że chyba byliśmy na innych osiedlach deweloperskich. Oglądaliśmy inną przestrzeń publiczną i inne mieszkania – stwierdził.

Zandberg wypalił w stronę Bosaka, że w jego wizji rynku, "jeśli ludzie mieszkają w ślepych mikrokawalerkach, to jest okej, bo rynek idealnie zalokował". – Wy chcielibyście zrobić z tego przestępstwo i nie macie racji – kontrował Bosak.

I dopytywał dalej: – Pan rozumie, że poprzez uczynienie przestępstwem budowy mikrokawalerek nie powstaną parki, boiska, place zabaw, a deweloperzy nie rozdadzą ludziom mieszkań? 

Zandberg powtórzył zdanie o "patologicznych mikrokawalerkach". – Patologiczne jest mieszkanie niespełniające wymogów prawa budowlanego – upierał się Bosak.

I teraz kluczowy moment dyskusji. Najpierw Zandberg wypomniał Bosakowi, że był przeciwnikiem tego, by ograniczyć wpychanie przez deweloperów mikrokawalerek młodemu pokoleniu. – Mówimy o młodych ludziach, którzy zaczynają swoją aktywność zawodową. I których chciałby potraktować pan, jakby to była metoda chowu Polaków w kurnikach – dodał.

Bosak miał jeden argument, który pozornie brzmi niewinnie. Ale najpierw pełny cytat z jego wypowiedzi.

Nie ma pan racji. Klientami na mikrokawalerki są np. urzędnicy państwowi, którzy muszą dojechać na dzień roboczy popracować w ministerstwie i nie potrzebują mieszkania w Warszawie. Nie stać ich na nocowanie w hotelu przez wszystkie dni w tygodniu. To może być osoba, która nie musi być wcale młoda. Pan chce skazać takiego człowieka na hotel, albo żeby był pańskim klientem, żebyście wy rozdzielali mieszkania pracownicze, bo "ja biurokrata będę rozdzielał". My nie chcemy przewagi urzędnika nad człowiekiem, żeby człowiek mógł decydować zgodnie ze swoimi potrzebami. I to wam się w głowie nie mieści. 

Odpowiedź Zandberga moim zdaniem jest kluczowa. – Jeśli rozluźni pan regulacje w taki sposób, że uczyni pan standardem 12-, 14-metrowe mikrokawalerki, jeśli pozwoli pan na budowanie w niecywilizowany sposób, to znaczna część młodego pokolenia będzie zmuszona, żeby w takich mikrokawalerkach mieszkać – przekonywał Bosaka.

Bosak z przykładem o urzędnikach trochę pomieszał problemy. To bardziej pomieszkiwanie niż użytkowanie mieszkania na co dzień. Zupełnie inna bajka, tym bardziej że obaj politycy dyskutowali o sytuacji na rynku głównie pod kątem młodych ludzi. Mówienie, że 12 czy 15 metrów kwadratowych to coś normalnego, działa jak woda na młyn "patodeweloperów".

Ale spójrzmy z innej strony. Ceny za wynajem pokoju w większych miastach dawno oszalały. Kiedy ktoś ma 18 czy 20 lat, życie na kilkunastu metrach bez współlokatorów dla niektórych może być kuszące. Pierwszy z brzegu przykład z ogłoszenia w Warszawie – 11,17 m kw., całkowity koszt: 2290 zł. W czasie studiów, jeśli kogoś stać na kilkaset złotych droższy kąt, to pewnie sensowna opcja.

Tylko bądźmy poważni, nie normalizujmy tego. Nie udawajmy, że takie oferty nie mają nic wspólnego z życiem w przyzwoitych warunkach na dłuższą metę. Nie mówiąc o planach założenia rodziny. Kiedy kilka lat temu w sieci pojawiło się ogłoszenie mikrokawalerki "12 metrów za 1,5 tys. złotych", internauci ją wyśmiali. Albo spróbujcie porozmawiać o tym z pokoleniem Z. Niedawno pokazałem "Zetkom" kilka przykładów ofert z mikrokawalerkami. Skończyło się stwierdzeniem, że to "klimaty jak w slumsach".

I jasne, że "wycięcie" mikrokawalerek nie uzdrowi nam rynku w jeden dzień. Tu zgadzam się z Bosakiem. To czubek góry lodowej w problemach młodych, których nie stać na kredyt, spłacany przez następnych 30 lat.

Zandberg w debacie wyciągnął Bosakowi jeden cytat z wywiadu dla "Dziennika Gazety Prawnej" sprzed dwóch lat. "Nie nazwałbym patodeweloperką sytuacji, w której ktoś optymalnie wykorzystuje dostępną powierzchnię, bo np. dobrze sprzedają mu się mikrokawalerki. To zaspokajanie popytu rynkowego, a nie patologia" – mówił Bosak.

No cóż, fajnie byłoby, żeby polityk wczuł się trochę w sytuację młodych, zamiast opowiadać o optymalnym wykorzystaniu absurdalnie ciasnych klitek.

Przeczytaj źródło