Narzeczony Jagody (33 l.) uważał, że mieszkanie osobno, będąc w związku, jest "zdrowe" i potrzebne obu stronom. – Mimo że nasz związek trwał cztery i pół roku, nie mieszkaliśmy razem ani jednego dnia. Tak wydarzyło się tylko podczas kilku wyjazdów, w tym wspólnie spędzonych świąt u moich rodziców. Upokarzało mnie pytanie, kiedy wreszcie zamieszkamy we dwoje. I kiedy Wojtek nie miał racjonalnego argumentu, przekonywał, że tak jest "zdrowo". Każdy może czuć się wolny, a miłość nie popsuje się od bzdur typu uszkodzona zmywarka. Tyle że jak mi się ta zmywarka w końcu popsuła, to byłam z nią jak zawsze sama. I to miły sąsiad, ojciec trójki dzieci, pomagał mi ratować kuchnię przed zalaniem. Byłam wkurzona, że Wojtek mnie z tym zostawił. Twierdził, że potrzebuje znacznie więcej wolności w związku niż inni, ale ja przestałam mu w pewnym momencie ufać. Źle się czułam z tym, że od kilku lat przychodzi do mnie tylko na oglądanie filmów na rzutniku, na kolacje i na seks – opowiada, wzburzona.
Po czterech latach zakomunikowała Wojtkowi, że czuje się bardzo samotna, nie mieszkając z ukochanym mężczyzną. I że ma tego dosyć. Przecież niedawno wręczył jej pierścionek zaręczynowy! – Chyba po to, abym dała mu spokój i nie dopytywała wciąż, czy mnie kocha"– mówi dziś Jagoda.