Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Sklep Biedronki, fot. materiały prasowe
– Podejrzewamy, że firmy transportowe oraz Jeronimo Martins Polska zawarły porozumienie, którego celem miało być ograniczenie możliwości przechodzenia kierowców pomiędzy firmami transportowymi obsługującymi centra dystrybucyjne Biedronki. Tym samym przedsiębiorcy mogli chcieć uniknąć wzajemnego „podkupywania” sobie pracowników – podkreśla w komunikacie Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
CZYTAJ TEŻ: Biedronka szykuje nową promocję z “Gangiem”. Jakie maskotki w tym roku?
UOKiK opisał, jakie w praktyce mogły być skutki tego porozumienia. „Pan Paweł przez kilka lat pracował jako kierowca w firmie transportowej obsługującej sieć Biedronka. W pewnym momencie, z powodu braku podwyżek, odszedł z dotychczasowej firmy, chcąc zatrudnić się na lepszych warunkach u innego przewoźnika obsługującego to samo centrum dystrybucyjne Biedronki. Spotkał się jednak z odmową, pomimo posiadanych kwalifikacji i doświadczenia” – czytamy w komunikacie.
„Jak się dowiedział nieoficjalnie, jego kandydatura została zablokowana, ponieważ firmy transportowe umówiły się, że nie pozwolą na zmianę pracy przez kierowców, a sieć handlowa pilnowała, by tak się stało. W efekcie Pan Paweł przez 3 miesiące nie mógł znaleźć w regionie nowej pracy” – dodano.
UOKIK: Jeronimo Martins i przewoźnicy z nielegalnym porozumieniem
Według UOKiK przewoźnicy mogli ustalać między sobą antykonkurencyjne działania w konkretnych centrach dystrybucyjnych, a właściciel Biedronki koordynować te porozumienia w centrach w całej Polsce oraz nadzorować przestrzeganie ustaleń, np. poprzez stosowanie wobec kierowców, którzy chcieliby zmienić pracodawcę bez porozumienia blokad wstępu na swój teren.
– Przedsiębiorcy mogli ustalić, że jeśli kierowcy zatrudnieni wcześniej u przewoźnika obsługującego dane centrum dystrybucyjne Biedronki chcieli zatrudnić się w innej firmie transportowej, to przez pewien okres (zazwyczaj trzy miesiące) nie mogli świadczyć pracy na rzecz nowego pracodawcy. Z perspektywy firm przewozowych taka praktyka minimalizowałaby ryzyko utraty pracownika na rzecz konkurenta, za to kierowcom ograniczałaby mobilność zawodową i perspektywy zwiększenia wynagrodzenia – podkreślono w komunikacie.
Newsletter WirtualneMedia.pl w Twojej skrzynce mailowej
CZYTAJ TEŻ: Gdzie reklamuje się Biedronka? Więcej spotów w TVP i Polsacie
– Takie działanie jest nie tylko niezgodne z prawem ochrony konkurencji, ale również niedopuszczalne w wymiarze ludzkim. Każdy powinien mieć prawo do swobodnego wyboru oraz zmiany miejsca pracy – dodał Tomasz Chróstny.
Prezes UOKiK zarzuty w tej sprawie postawił Jeronimo Martins Polska 32 firmom transportowym, a także ośmiu menedżerom i właścicielom firm, którzy mogli być bezpośrednio odpowiedzialni za porozumienie ograniczające konkurencję.
Zaznaczono, że za udział w porozumieniu ograniczającym konkurencję grozi kara finansowa w wysokości do 10 proc. obrotu przedsiębiorcy. Menedżerom odpowiedzialnym za zawarcie zmowy grozi z kolei kara pieniężna w wysokości do 2 mln zł.
Właściciel Biedronki z karami i zarzutami od UOKiK
W listopadzie 2024 roku prezes UOKiK postawił Jeronimo Martins Polska zarzut naruszenia zbiorowych interesów klientów. Chodziło o dwie jednodniowe promocje zorganizowane na początku 2024 r.
Wiosną ub.r. Sąd Apelacyjny podtrzymał decyzję prezesa UOKiK o nałożeniu kary na właściciela sieci sklepów Biedronka za błędne oznaczanie krajów pochodzenia warzyw i owoców. Jeronimo Martins Polska ma zapłacić ponad 60 mln zł.
Z kolei pod koniec 2020 roku prezes UOKiK nałożył kary na Jeronimo Martins Polska ponad 723 mln zł. Ocenił, że firma z wykorzystaniem rabatów retrospektywnych nieuczciwe zarabiała kosztem dostawców produktów spożywczych, głównie owoców i warzyw. To rekordowa kara od UOKiK-u za nadużywanie pozycji rynkowej w relacjach biznesowych.
Jeronimo Martins Polska podkreślił, że nie zgadza się z zarzutami i odwoła się do sądu. Swoje stanowisko firma przedstawiła w formie ogłoszenia w wielu tytułach prasowych.