Wrona z TVN pokazał poruszające zdjęcie z uczelni córki. Wiemy, jaki był finał

5 dni temu 13
Marcin Wrona z TVN. W tle zdjęcie ze szkoły jego córki w USA.
Marcin Wrona z TVN pokazał poruszające zdjęcie ze szkoły swojej córki. Fot. Facebook.com / marcinwrona.tvn

Korespondent "Faktów" TVN24 Marcin Wrona poinformował w poniedziałek w mediach społecznościowych o niebezpiecznej sytuacji na jednej z amerykańskich uczelni. Na kampusie ogłoszono alarm z powodu doniesień o uzbrojonym mężczyźnie. Studenci zostali zmuszeni do ukrycia się w sali wykładowej. Wśród nich była córka dziennikarza.

Daj napiwek autorowi

Marcin Wrona opublikował zdjęcie, które otrzymał od córki z jednej z sal wykładowych Uniwersytetu Wirginii. Wraz z innymi studentami ukrywała się tam po ogłoszeniu alarmu. Na fotografii widać zabarykadowane drzwi zastawione stołami. Korespondent TVN24 nie ukrywał emocji.

Alarm na Uniwersytecie Wirginia w USA. Marcin Wrona z TVN pokazał zdjęcie od córki

"Nagły szlag chce mnie trafić. Znowu atak na uczelni mojej córki. Maria siedzi z kolegami zabarykadowana w sali wykładowej. Do cholery, uczelnie i szkoły nie powinny być jak okopy przy linii frontu. Ameryka zwariowała. To zdjęcie córka wysłała mi przed chwilą" – napisał dziennikarz.

Wpis pojawił się około 21:30 czasu polskiego. Kilka godzin później Wrona przekazał, że sytuacja została opanowana. "Policja uczelni UVA informuje, że nie potwierdzono obecności napastnika. "Alarm odwołany. Ale tego co Maria (Maja) przeżyła nikomu nie życzę" – czytamy.

Pod wpisem Marcina Wrony pojawiło się wiele komentarzy. Użytkownicy zwracali uwagę, że jednym z głównych problemów w Stanach Zjednoczonych pozostaje "swobodny dostęp do broni palnej". Niektórzy sugerowali dziennikarzowi powrót do Polski w obliczu rosnącego zagrożenia. Nie brakowało też wpisów, w których wyrażono wsparcie dla niego i rodziny w tej trudnej sytuacji.

Wśród studentów była córka korespondenta TVN Marcina Wrony. To nie pierwsza taka sytuacja

Jak poinformowała stacja TVN24, Departament Bezpieczeństwa Uniwersytetu Wirginii ogłosił w poniedziałek o godz. 15:00 (21:00 czasu polskiego) alarm po otrzymaniu informacji o uzbrojonym mężczyźnie w pobliżu Biblioteki Shannon. W komunikacie uczelnia zaleciła studentom postępowanie zgodnie z zasadą "Uciekaj, ukryj się, walcz". To procedura stosowana w przypadku zagrożenia ze strony napastnika.

Stan zagrożenia odwołano o godz. 16:45. "Po szeroko zakrojonym dochodzeniu policja nie stwierdziła żadnych dowodów ataku ani zagrożenia na terenie Uniwersytetu Wirginii. Trwa dochodzenie w sprawie fałszywego zawiadomienia. Można wznowić normalną działalność" – przekazano w komunikacie.

Rzeczniczka uniwersytetu, Bethanie Glover, poinformowała, że w czasie alarmu wszystkie budynki zostały zabezpieczone, a dostęp do nich możliwy był jedynie za pomocą kart.

To nie pierwszy raz, gdy córka Marcina Wrony znalazła się w podobnej sytuacji. Kilka lat temu również musiała zabarykadować się w budynku uczelni po tym, jak uzbrojony napastnik otworzył ogień na parkingu. W tamtym ataku zginęły trzy osoby, a dwie zostały ranne. Sprawca, były student, został później zatrzymany. Córka dziennikarza miała wówczas 19 lat,

Wydarzenia na Uniwersytecie Wirginii ponownie zwróciły uwagę na problem bezpieczeństwa w amerykańskich szkołach i uczelniach, który wciąż pozostaje jednym z głównych tematów publicznej debaty w USA.

Przeczytaj źródło