Wszyscy widzieli, co zrobiła Świątek. Tylko tak to można podsumować

1 miesiąc temu 23

Iga Świątek przegrała 1:6, 2:6 w zaledwie godzinę i pięć minut z rywalką, z którą wcześniej grała sześć razy i sześć razy wygrała. W ćwierćfinale turnieju WTA 1000 w Wuhan Jasmine Paolini zagrała przeciw Polce bardzo dobry mecz i tak naprawdę obnażyła braki Polki, które boleśnie widać w końcówce sezonu.

Iga Świątek Fot. REUTERS/Tingshu Wang

Iga Świątek musiała być faworytką meczu z Jasmine Paolini, skoro miała z nią do tej pory bilans 6:0. Ale siódmy mecz z Włoszką nasza wiceliderka światowego rankingu zagrała bardzo słabo. Wysoka porażka – 1:6, 2:6 – Świątek jest absolutnie zasłużona.

Tylko dwa punkty z 15 Świątek wygrała w tym meczu po swoim drugim serwisie. To jest fatalna, 13-procentowa, skuteczność. A ten wynik pokazuje najlepiej, jak bardzo w ostatnim czasie Polka nie może polegać na swoim podaniu.

Już kilka dni temu w pierwszym meczu w Wuhan Świątek miała z drugim serwisem problemy, choć wtedy mało kto to zauważał. W pierwszej rundzie Polka miała wolny los, a w drugiej rundzie przeciw Marie Bouzkovej po drugim serwisie wygrała tylko cztery z 12 punktów. Kiepska, 33-procentowa, skuteczność rzuca się dziś w oczy nawet w zestawieniu z 40-procentową skutecznością Bouzkovej w tym elemencie (8/20). Jak widać, i w meczu wygranym gładziutko – 6:1, 6:1 – u Świątek nie wszystko grało. Wówczas Polka raz została przełamana. I raz się przed tym obroniła.

W następnej rundzie z Belindą Bencić drugi serwis Świątek też kulał. W czwartek Polka wygrała po nim 10 z 23 punktów (43 proc.). Identycznie jak Szwajcarka (12/28, czyli 43 proc.). Iga dała się przełamać w tamtym meczu trzykrotnie, a sama przełamała przeciwniczkę cztery razy.

Paolini przełamywała Świątek, jak chciała

W piątek z Paolini Świątek miała nie serwis, tylko podanie. Komfortowe dla rywalki. To zaskakujące, że filigranowa Włoszka w każdej partii wygrała aż po trzy gemy, gdy Świątek serwowała. Czyli w sumie przełamała Polkę aż sześć razy. Ale czy mogło być inaczej, gdy Świątek trafiła tylko 56 proc. pierwszego serwisu w pierwszym secie, a po drugim wygrała zaledwie dwa z ośmiu punktów? To tylko 25 proc. A jak marna to skuteczność, widać w zestawieniu z bilansem Paolini – 4/4, czyli sto procent. Więcej drugich serwisów w tej partii Włoszka nie grała, bo trafiła aż 73 proc. pierwszego podania.

W drugim secie ten obraz wyglądał podobnie. W sumie Świątek po drugim serwisie wygrała zaledwie dwa punkty z 15 (13 proc.), a Paolini – aż 62 proc. (8/13).

U Paolini widać było wigor. W końcówce sezonu aktualną numer osiem światowego rankingu napędza walka o miejsce w WTA Finals, czyli turnieju dla ośmiu najlepszych zawodniczek 2025 roku. Polka, światowa numer dwa, od dawna jest pewna gry w Rijadzie. I teraz, w Wuhan, widać było po Idze energetyczne wydatki, jakie poniosła na przestrzeni tego sezonu.

Szczególnie brak ognia, dynamiki, widać u Świątek po jej serwisie. Na Wimbledonie działał nadspodziewanie dobrze i bardzo pomógł Polce wygrać ten wielkoszlemowy turniej nad turniejami. Ale już na US Open serwis był jedną z rzeczy, które nie pozwoliły naszej faworytce dojść dalej niż do ćwierćfinału. Na tamtym etapie Świątek trafiła na Amandę Anisimovą. Amerykanka żądna rewanżu za 0:6, 0:6 z wimbledońskiego finału zagrała świetny mecz. A jej serwis w porównaniu z serwisem Polki robił różnicę. Świątek trafiła wówczas tylko 50 proc. pierwszego serwisu, a z drugiego wygrała zaledwie 10 z 30 punktów (33 proc.). Anisimova miała 56 proc. trafionego pierwszego serwisu, a po drugim wygrała aż 14 z 27 punktów (52 proc.).

A może Świątek i jej zespół powinni porozmawiać o biomechaniku

Serwisowe problemy czy może bardziej niestabilność w tym elemencie, to coś, co cechuje Świątek nie od dziś. Ale po jej problemach w tym elemencie z ostatnich tygodni w sztabie chyba powinna zostać przedyskutowana kwestia dodania do zespołu biomechanika, który ustawiłby naszej tenisistce optymalny ruch i pomógłby jej wyeliminować błędy.

Wskazaliśmy już serwisowe problemy, jakie Iga miała w Wuhan i w kluczowym meczu US Open, a przecież dobrze pamiętamy i inne mecze z ostatniego czasu, w których Świątek mocno zmagała się ze swoim serwisem.

ZOBACZ TEŻ: Absolutna katastrofa Świątek w 65 minut! Nawet rywalka nie mogła w to uwierzyć

Nawet w wygranym turnieju w Seulu Polka serwowała w kratkę. W trwającej prawie trzy godziny finałowej batalii z Jekatieriną Aleksandrową Świątek trafiła tylko 53 proc. pierwszego serwisu. Przegrała wtedy aż cztery swoje gemy serwisowe, a zwycięstwo wyszarpała, mimo że sama przełamała Rosjankę tylko trzykrotnie.

Z pierwszym podaniem światowa numer dwa miała też problemy w meczach koreańskiego turnieju z Cirsteą (47 proc.) i Krejcikovą (zaledwie 44 proc.). Ale wtedy świetnie radziła sobie z drugiego podania (61 proc. wygranych punktów w meczu z Rumunką – 17/28 i 63 proc. z Czeszką – 17/27).

Po Seulu przyszedł Pekin, a tam wszyscy widzieliśmy jeden z najgorszych meczów Świątek w karierze. W czwartej rundzie Polka przegrała 4:6, 6:4, 0:6 z Emmą Navarro, popełniając aż 70 niewymuszonych błędów. Najwięcej w karierze. Wówczas Navarro zrobiła to samo, co jej rodaczka Anisimova na US Open – mocno zaatakowała drugi serwis Polki. Świątek przeciw Navarro trafiła 61 proc. pierwszego serwisu, a po drugim wygrała tylko 34 proc. punktów (13/38).

Pierwszy serwis w kratkę, a drugi słaby, czytelny dla rywalek, coraz częściej i coraz odważniej wchodzących w kort i atakujących to podanie – oto problem Świątek w końcówce sezonu. Kiedyś drugi serwis Polki był trudny do odczytania, zaskakujący. Zwłaszcza kick. Przez lata duże sukcesy Świątek osiągała między innymi korzystając z tej broni. Teraz ją zgubiła.

Jeszcze po wspaniałym dla Świątek Wimbledonie fachowcy i kibice zgodnie podkreślali, jak bardzo pomagał jej pewny, stabilny serwis. W fantastycznych meczach w półfinale (6:2, 6:0 z Bencić) i finale (6:0, 6:0 z Anisimovą) Świątek trafiła wtedy odpowiednio 68 i 78 proc. pierwszego serwisu. A po drugim radziła sobie pewnie (6/14 wygranych punktów w półfinale i 5/8 w finale).

Czy teraz Świątek z pomocą trenera Wima Fissette’a poradzi sobie z zadaniem poprawienia i ustabilizowania serwisu przed listopadowym WTA Finals, czy jednak na to trzeba będzie więcej czasu, więcej pracy i może też większej liczby fachowców zaangażowanych w proces?

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło