Wyrzucili Martyniuka z samolotu. Chwilę później na pokładzie doszło do zaskakujących scen

2 tygodni temu 15

Awaryjne lądowanie samolotu z udziałem Daniela Martyniuka stało się jednym z głośniejszych wydarzeń ostatnich dni. Relacje pasażerów i opis przebiegu zdarzeń pokazują nie tylko kulisy samego incydentu, lecz także to, jak linia i podróżni poradzili sobie z powrotem do normalnego trybu podróży po wymuszonym postoju. 

Awaryjne lądowanie i konsekwencje dla rejsu

Według zebranych relacji feralny lot z udziałem Daniela Martyniuka był regularnym rejsem między popularnymi kierunkami turystycznymi, który przebiegał rutynowo aż do momentu napięć wśród podróżnych. To właśnie wówczas załoga i kapitan musieli mierzyć się z narastającym problemem związanym z zachowaniem jednego z pasażerów - syna króla disco polo. Z perspektywy standardów bezpieczeństwa decyzje dotyczące zmiany planu lotu podejmuje dowódca statku powietrznego, bazując na ocenie ryzyka i komfortu wszystkich na pokładzie. W tym przypadku komunikaty podawane pasażerom wskazywały na konieczność przerwania podróży i wykonania nieplanowanego lądowania. 

Jak opisują świadkowie, rozwój sytuacji wykluczył możliwość jej rozwiązania bez postoju technicznego i pomocy na ziemi. Incydent wydarzył się na locie z Malagi do Warszawy. W konsekwencji, po analizie sytuacji i konsultacji z załogą, Kapitan podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu. Z relacji wynika, że było to podyktowane przede wszystkim koniecznością zapewnienia porządku i bezpieczeństwa, zanim rejs mógłby zostać kontynuowany. Ostatecznie Samolot awaryjnie lądował w Nicei z powodu zajścia z pasażerem. Lądowanie to umożliwiło wdrożenie standardowych procedur, które obejmują wsparcie służb na lotnisku i ocenę możliwości dalszego lotu.

Daniel Martyniuk, fot. X.comDaniel Martyniuk, fot. X

Eskalacja na pokładzie i rola załogi

Pasażerowie opisywali, że napięcie na pokładzie narastało stopniowo, a uwagę zwracało przede wszystkim zachowanie jednego z podróżnych. W centrum relacji znalazł się Daniel Martyniuk, o którym mówiono, że miał zachowywać się w sposób, który stawiał załogę w trudnej sytuacji operacyjnej. Według świadków członkowie obsługi starali się wyciszyć konflikt oraz ograniczyć czynniki, które mogłyby go pogłębić. 

Wśród działań załogi wymieniano stanowcze, ale rzeczowe komunikaty i próby deeskalacji. Istotnym momentem była decyzja o odmowie sprzedaży napojów alkoholowych, która — jak wskazują relacje — miała być początkiem ostrzejszej wymiany zdań. Załoga odmówiła sprzedaży alkoholu Martyniukowi, po czym sytuacja się zaogniła. Wskazywano również na ogólną atmosferę niepokoju wśród podróżnych, którzy obserwowali działania personelu i starali się zachować spokój. W relacjach powtarzał się opis, że dla wielu pasażerów wydarzenia były stresujące, ale jednocześnie zrozumiałe w kontekście zasad bezpieczeństwa. 

W tle pozostawało też pytanie o to, co stanie się z rejsem i czy uda się wrócić do planu podróży po przerwie. W tej dyskusji pojawiał się także wątek stanu jednego z uczestników zajścia. Według relacji pasażerów Daniel Martyniuk miał być pod wpływem alkoholu. 

Chwila oddechu i reakcja pasażerów

Po podjęciu decyzji o lądowaniu w Nicei oraz po wstępnych działaniach na płycie lotniska na pokładzie zapanował większy spokój. Pasażerowie, którzy jeszcze chwilę wcześniej obserwowali interwencję załogi. W opisach świadków widać było mieszankę ulgi i zmęczenia, typową dla długiej przerwy w rejsie spowodowanej nadzwyczajnymi okolicznościami. Niektórzy wspominali, że już wtedy zaczęły się rozmowy o tym, co wydarzyło się wcześniej i jakie mogą być konsekwencje. 

Okazuje się, że po przetransportowaniu Daniela Martyniuka na lotnisko, w samolocie zapanowała ulga. Niektórzy zdecydowali się nawet na tematyczne żarty. 

Poruszenie, komentowanie, ale przede wszystkim była ulga. Jedna stewardesa powiedziała, że pierwszy raz miała taką sytuację, ale druga, że ogólnie loty z Malagi niestety tak wyglądają. Nie pytaliśmy nawet o rekompensatę za opóźnienie, ale po wyprowadzeniu tego jegomościa ludzie zaczęli sobie śpiewać "Przez twe oczy zielone", atmosfera się rozluźniła, a nawet paradoksalnie pasażerowie zaczęli między sobą się integrować. To było dużo emocji – relacjonuje kobieta.

Po przerwie technicznej i formalnościach na lotnisku samolot przygotowywał się do kontynuacji rejsu, co wymagało potwierdzenia gotowości operacyjnej i ponownej kontroli porządku na pokładzie. Dla większości pasażerów kluczowe było to, by podróż mogła zakończyć się zgodnie z planem, nawet jeśli z opóźnieniem. Relacje wskazują, że załoga postępowała według standardowych procedur i na bieżąco informowała o kolejnych krokach, co stopniowo przywracało poczucie stabilności. 

Daniel Martyniuk, fot. InstagramDaniel Martyniuk, fot. Instagram

Przeczytaj źródło