Justyna Steczkowska już od ćwierćwiecza jest żoną Macieja Myszkowskiego. W trakcie małżeństwa gwiazdorska para doczekała się trójki pociech. Znana para ma za sobą zarówno radosne, jak i trudne momenty. W 2017 roku poinformowali nawet o separacji. Z czasem wszystko znowu zaczęło się układać. Ostatnio piosenkarka wróciła wspomnieniami do momentu, w którym poznała swojego ukochanego. Padło zaskakujące wyznanie.
Justyna Steczkowska we wrześniu 2000 roku poślubiła swojego ukochanego, Maciej Myszkowskiego. Jeszcze tego samego roku na świat przyszedł ich syn, Leon. Pięć lat później zakochani powitali na świecie Stanisława, zaś w 2013 roku urodziła się ich córka, Helena.
Piosenkarka i architekt przez wiele lat tworzyli zgodną i szczęśliwą relację. Niestety, nie ominęły ich również trudne momenty, a w kwietniu 2017 roku do mediów trafiły zaskakujące wieści o kryzysie w małżeństwie Steczkowskiej.
"(...) Nic nie jest dane człowiekowi na zawsze... Z każdym dniem dojrzewamy, rośniemy w sobie, podejmujemy decyzje. To często sprawia, że z czasem nasze relacje zmieniają się i nawet w najbardziej udanych związkach uczucia podlegają przemianie. Po 17 latach cudownego małżeństwa — w przyjaźni z Maćkiem — postanowiliśmy dać sobie czas na to, aby w trakcie separacji przemyśleć i zdecydować, czy rozłączyć naszą wspólną drogę na dwie osobne (miejmy nadzieję, że równie szczęśliwe ścieżki). Każde z nas pragnie realizować się inaczej" - ogłosiła wówczas artystka w swoich mediach społecznościowych.
Z czasem wszystko wróciło do normy i dziś Steczkowska i Myszkowski idą przez życie razem. Ostatnio piosenkarka postanowiła wrócić wspomnieniami do ich pierwszego spotkania. Od tego wszystko się zaczęło.
"(...) On był znanym modelem. Tak naprawdę zakochałam się w zdjęciu Maćka, bo był bardzo przystojnym mężczyzną. Nie znałam go. Któregoś dnia jechałam autobusem. Wtedy już wygrałam Opole i jechałam autobusem, bo mieszkałam gdzieś w okolicach Saskiej Kępy. Wynajmowałam taki pokoik, o którym wspominałam wcześniej u Agnieszki. Wsiadam do autobusu i on tym autobusem jedzie" - wspominała piosenkarka w swojej audycji w RMF FM.
Choć dziś - gdy Steczkowska ma na swoim koncie sukcesy na międzynarodowych scenach - trudno nam w to uwierzyć, to artystka była zbyt nieśmiała, żeby "zagadać" do mężczyzny, który wpadł jej w oko.
"Nie podeszłam. Nic nie powiedziałam, bo zabrakło mi odwagi. Kompletnie mnie wmurowało w ten autobus. Potem spotkaliśmy się przez przypadek na jakimś koncercie. To był koncert połączony z pokazem mody. On tam był i czytał książkę. Ja podeszłam i zapytałam o coś, a on powiedział: Czytam tę książkę do góry nogami, bo to jest taki wabik na dziewczyny. Popatrzyłam i nie była do góry nogami... Zaczęliśmy rozmawiać i potem umówiliśmy się, że się spotkamy. (...) potem poszliśmy na koncert i od tego czasu w zasadzie jesteśmy nierozłączni. To było ponad 25 lat temu" — podsumowała.
Spodziewaliście się takiego wyznania?
Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz także:
Steczkowska nagle zaczęła o wnukach. Syn nie wiedział, gdzie oczy podziać
Steczkowska już tego nie ukrywa. To tam chodzi swobodnie "bez niczego"