„Z humorem przez historię” – wywiad z twórcami „Asteriks w Luzytanii”, najnowszego tomu bestsellerowej serii komiksów

1 tydzień temu 8

„Z humorem przez historię” – wywiad z twórcami „Asteriks w Luzytanii”, najnowszego tomu bestsellerowej serii komiksów Wydawnictwo Egmont Polska

Asteriks i Obeliks znowu w drodze!

Pewien były luzytański niewolnik, którego spotkaliśmy w albumie „Osiedle bogów”, prosi o pomoc naszych przyjaciół… W tym celu bohaterowie wyruszają w najdalszy południowo-zachodni zakątek Cesarstwa Rzymskiego – do Luzytanii, kraju pełnego słońca. Jak zawsze nie zabraknie humoru, przygód, odkryć kulinarnych, a także ciekawych spotkań ze wspaniałomyślnymi mieszkańcami.

Autorami są francuski rysownik Didier Conrad (to już jego szósty album o słynnych Galach) oraz francuski scenarzysta Fabrice Caro, pseud. FabCaro (autor wielu komiksów i powieści, m.in. serii „Zaï, zaï, zaï, zaï”).

Seria francuskich komiksów, wymyślona w 1959 roku przez scenarzystę i mistrza humoru Renégo Goscinny’ego oraz rysownika Alberta Uderzo, od chwili premiery w październiku 1959 roku na łamach magazynu „Pilote” podbiła serca najpierw Francuzów i Belgów, a potem – stopniowo – reszty świata, stając się jednym z fenomenów kultury popularnej XX wieku.

Czytaj wywiad z twórcami „Asteriksa w Luzytanii”

Marcin Waincetel: Kilkadziesiąt lat historii, kilkadziesiąt tomów serii… Zastanawiam się, czy na tym etapie pracy twórczej, realizowanie tak legendarnej serii komiksów jak „Asterix”, to bardziej błogosławieństwo czy przekleństwo? Bo z jednej strony mówimy o wielkim zaszczycie, a z drugiej o wcale nie mniejszych oczekiwaniach ze strony fanów…

Fabcaro: Och, oczywiście, że to jest prawdziwy zaszczyt! Tak naprawdę „Asterix” stanowi znaczącą część mojego dzieciństwa – to seria, która współtworzyła mnie jako czytelnika, ale także jako scenarzystę. Dlatego też udział przy kolejnym albumie postrzegamy – razem z rysownikiem – jako wielki przywilej, jako olbrzymią szansę, aby współtworzyć ikoniczną serię. „Asteriks w Luzytanii” jest dla nas znakomitą okazją do przedłużenia serii i sprawienia czytelnikom przyjemności.

Przyjemność łączy się choćby z humorem, który tym razem podany jest w dosyć nieoczywistym anturażu. Obszar Luzytanii, a więc dzisiejszej Portugalii, to ziemia nieznana dla dzielnych Galów. Czy tworzenie fabuły w takiej krainie było łatwiejsze, czy trudniejsze, niż komiksy osadzone w kanonicznych miejscach?

Fabcaro: Nie da się ukryć, że to jest bardzo znacząco kwestia, bo miejsce faktycznie potrafi warunkować charakter fabuły. Warto dodać w tym miejscu, że tak naprawdę każda epoka posiada swój własny styl, określoną charakterystykę, geograficzny klimat, ale także kulturową specyfikację... Osobiście muszę przyznać, że wszystko, co działo się w tym tomie, było akurat wyzwaniem, ponieważ musiałem przekuć podstawę portugalskiej melancholii w coś pozytywnego, prawdziwie zabawnego, pracując zatem na kontrastach. Dzięki temu mogłem odejść od stereotypowego, konwencjonalnego działania. Było to dla mnie naprawdę wyjątkowe wyzwanie – humor oparty na melancholii potrafi działać w naprawdę zaskakujący sposób!

Porozmawiajmy o artystycznym kodzie. Czy istnieją kanoniczne elementy – nienaruszalne motywy wizualne – których rysownik musi się trzymać, pracując przy takiej serii jak „Asterix”? W jaki sposób można zastosować autorskie rozwiązania w komiksie z tak wielką historią?

Didier Conrad: Realizacja kolejnych albumów w tak znaczącej serii wydawniczej jest spełnieniem marzenia, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, natomiast oczywiście to również praca, która łączy się z wykorzystywaniem określonych wzorców, przestrzeganiem pewnych zasad. Naturalnie jako twórca staram się trzymać pewnych zasad i wzorców, które wyznaczył Albert Uderzo. Jeśli chodzi o zarysowanie świata – definiowanie historii w komiksowych konturach – to jak najbardziej istnieją kanoniczne elementy, których staram się trzymać. Gestykulacja Galów, określona mimika, obrazowanie scen konfrontacyjnych, architektura wioski… Pojawiają się jednak nowe elementy, kraje i postacie, które nie były obecne wcześniej – i tutaj mogę zaproponować własne rozwiązanie. W tym aspekcie decyduję, jak te wszystkie nowe rzeczy będą rysowane. Tak też było w komiksie „Asterix w Luzytanii”, ale również w „Białym Irysie” czy wcześniejszych odsłonach serii. Korzystam zatem z kanonicznych elementów, ale mogę również proponować nowe rozwiązania. Mam swój sposób opowiadania, którym staram się dzielić z czytelnikami.

Choć porozumiewamy się w innych językach, to jednak wymowa serii jest zrozumiała, a przekaz staje się międzynarodowy. Jest tak choćby za sprawą uniwersalnego humoru, ale również określonych ról bohaterów w komiksie. Luzytania to zupełnie nowe miejsce na mapie świata Asterixa. A czy nie było żadnej pokusy, aby zreinterpretować charakter głównych Galów?

Fabcaro: Zdecydowanie i stanowczo – nie. W tym sensie nie chcielibyśmy polemizować z tradycją. To jest coś, co odziedziczyliśmy, to jest spadek po autorach, więc absolutnie nawet to nam nie przyszło do głowy, aby – przykładowo, sprawić, że Asterix i Obelix będą postaciami negatywnymi. Oczywiście wiadomo, że sukces tej serii polega na tym, że ona ewoluuje w czasie, zmienia się za sprawą zespołu twórców, pomysłów na geograficzne podróże, ale w tym wszystkim są też także niezachwiane ideały. Na przykład główne postacie – oni są nietykalni. Przyznam szczerze, że dla mnie to byłby rodzaj bluźnierstwa, gdybyśmy zaczęli zmieniać filary serii, a więc w tym sensie reinterpretować charakter i osobowość Galów. Poza tym, w serii jest stosunkowo mało pozytywów, więc nie chcielibyśmy, żeby było ich jeszcze mniej. Staramy się bowiem dawać naszym czytelnikom przede wszystkim radość!

Przez kilkadziesiąt lat tworzenia serii humor w „Asterixie” służył jako rodzaj artystycznej broni, dzięki której można było obśmiewać narodowe stereotypy. Zastanawiam się jednak, gdzie znajduje się granica między satyrą a krytyką, to znaczy – w którym momencie satyra może rozbawić, a kiedy może być zbyt jednoznaczna i urazić?

Fabcaro: Tak, cóż, jak najbardziej, czujemy się odpowiedzialni za aspekty satyryczne, za szukanie odpowiedniego wzorca, a także za to, aby nie przekraczać granic... To jest naprawdę delikatna sprawa, kiedy mówimy o podróżach i poznawaniu innych kultur. Jeśli chodzi o humor obecny w „Asterixie”, to od zawsze był to rodzaj humor, który miał jednoczyć, a nie dzielić. Powinniśmy zatem śmiać się razem, a nie śmiać się z kogoś – to kwestia solidarności, a nie polemiki.

Didier Conrad: Warto podkreślić coś jeszcze. Bardzo zależy nam, aby przedstawiciele tejże kultury, do której odnosi się akcja komiksu, też się śmiali! Aby ich cechy były uwypuklone w sposób zabawny, przejaskrawiony – również wizualnie, ale podając formę z szacunkiem. To kluczowa kwestia. Mamy nadzieję, że Portugalczycy będą się śmiać razem z nami!

Kontynuując wątek humoru, ale również obrazowania innej kultury… „Asterix” słynie z karykatur znanych osobistości. Kogo tym razem spotkamy na kartach komiksu?

Didier Conrad: Och, oczywiście, w naszym komiksie pojawiła się galeria znaczących postaci! W groteskowej formie przywołaliśmy portugalskiego poetę epoki modernizmu, a więc Pessoa. Jest też znany piłkarz, ikona światowego futbolu – Luís Figo. Jednak to nie wszystko! Pojawia się Ricky Gervais, brytyjski komiks, który jest centurionem. To był pomysł wydawcy, aby również Brytyjczyk pojawił się w komiksie. Jest Amália Rodrigues, portugalska śpiewaczka fado, powszechnie uważana za najwybitniejszą reprezentantkę tego gatunku, a także Silvio Berlusconi w charakterze sprzedawcy przypraw…

Na zakończenie chciałbym, abyśmy powróżyli… albo inaczej – zastanowili się nad przyszłością… Dzielni Galowie w komiksie podbijają świat, ale etos walki, niezwykła mitologia i charakter łączy się również z tym, co na wschodzie Europy… czy po wizycie w Luzytanii, istnieje szansa, aby Asteriks i Obeliks odwiedzili tereny zamieszkiwane przez dawnych Słowian, przodków Polaków i Polek?

Fabcaro: Ależ to jest szalenie ciekawe zagadnienie, faktycznie – jest coś na rzeczy, bo ostatnio rozmawialiśmy o tym temacie z Anne Goscinny, która jest córką René Goscinny'ego, zresztą, również pisarką znaną za sprawą choćby „Lukrecji”. Anne przypomniała i podkreśliła, że ma polskie korzenie, że dziedzictwo po ojcu jest dla niej naprawdę ważne... Zatem, tak naprawdę, czemu nie umieścić kolejnego albumu właśnie w Polsce? Problem jednak w tym, że nie znam specjalnie polskiej specyfiki, narodowego charakteru, kultury i społecznych nastrojów… aczkolwiek pomysł jest bardzo, bardzo intrygujący! Kto wie, może w niedalekiej przyszłości spotkamy się w krainie dawnych Słowian?

Materiał powstał we współracy z Wydawnictwem Egmont Polska.

Przeczytaj źródło