Chodzi o czerwcową decyzję Rady Doskonałości Naukowej, która nakazała Polskiej Akademii Nauk ponownie przeprowadzić procedurę, która w 2024 roku doprowadziła do decyzji o odebraniu Bartosiakowi stopnia doktora za popełniony plagiat. Dopatrzono się w niej wtedy błędów formalnych i nakazano je usunąć.
Dr Bartosiak (do czasu ostatecznego uprawomocnienia się decyzji stopień zostaje bez zmian) określał to w połowie października jako swój jednoznaczny sukces i potwierdzenie, że oskarżenia wysunięte pod jego adresem o plagiat, były bezpodstawne.
Sprawa trafia do sądu
- Tak, zaskarżyłem dodatkowo decyzję RDN do sądu administracyjnego – potwierdza w rozmowie z Gazeta.pl dr Bartosiak. Na pytanie o to, dlaczego, odpowiada, że chciał, aby decyzja RDN była jeszcze lepsza, korzystna i by zostało uwypuklone, jakie standardy powinny obowiązywać w tego rodzaju postępowaniach. - Dla dobra procedur, zgodności z prawem, i dla polskiej nauki. Żeby takie postępowania był w przyszłości wreszcie prowadzone prawidłowo i na podstawie jasno określonych przez sąd wytycznych - twierdzi. - Ja wygrałem, ale robię to dla innych, którzy mogą mieć w przyszłości takie przygody - dodaje. Powtarza przy tym swoją ocenę, że PAN przegrał w jego sprawie, bo naruszenie procedur, zasad oceny materiału dowodowego i jego prawa do obrony "było potężne".
- Mogę potwierdzić, że pan Bartosiak wniósł do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skargę na decyzję RDN wydaną 30 czerwca - mówi Gazeta.pl Artur Woźniak, rzecznik prasowy RDN. Na temat szczegółów skargi nie chce rozmawiać, ponieważ nie stanowi ona informacji publicznej. Oferuje jednak pewną sugestię. - Skoro zaskarżona została decyzja, wydawałoby się pozytywna dla pana Bartosiaka, to można wnioskować, że chodzi o jej charakter. Mówiąc inaczej o to, iż RDN cofnęła sprawę do ponownego rozpatrzenia w PAN, a nie rozpatrzyła jej sama merytorycznie i nie zadecydowała, czy uchwała o odebraniu tytułu doktora panu Bartosiakowi była właściwa - mówi Woźniak.
Rzecznik dodaje jednak, że stanowisko rady się nie zmieniło i tak jak stwierdzono w decyzji, błędy formalne, popełnione na poziomie PAN, uniemożliwiały ocenę merytoryczną. - My jako organ odwoławczy nie możemy zastępować I instancji w kwestiach merytorycznych. Można zakładać, że pan Bartosiak uważa inaczej i stąd zaskarżenie – stwierdza pracownik RDN. Woźniak tłumaczy, że sąd administracyjny też nie będzie oceniał tego, czy Bartosiak popełnił plagiat w swojej pracy doktorskiej, czy nie. Zajmie się wyłącznie oceną, czy RDN słusznie postanowiła zwrócić sprawę do ponownego rozpatrzenia w PAN, czy też powinna sama ją merytorycznie rozstrzygnąć.
Bardzo długi spór o plagiat
Swoją opinię na temat tego dość zaskakującego zwrotu akcji ma dr Michał Piegzik, który zapoczątkował ciąg zdarzeń prowadzący do decyzji PAN (nieprawomocnej) o uznaniu pracy doktorskiej Bartosiaka za plagiat. Jego zdaniem to przede wszystkim zagranie na czas i odwlekanie ponownej oceny merytorycznej przez PAN. - Przeciąganie sprawy w postaci zaskarżania decyzji, którą Bartosiak ogłosił publicznie jako swoje wielkie zwycięstwo, co jest delikatnie mówiąc, mijaniem się z prawdą, nie da za wiele w postępowaniu dowodowym. Te i tak w końcu się ponownie odbędzie, niezależnie od zabiegów prawnych w toku postępowania administracyjnego - uważa doktor prawa wykładający na Uniwersytecie Napiera w Edynburgu. W rozmowie z Gazeta.pl wylicza, że gdyby decyzja RDN nie została zaskarżona, to sprawa z końcem października wróciłaby do Instytutu Nauk Społecznych PAN, który przeprowadziłby ponownie procedurę w perspektywie około pół roku. Postępowanie przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym odsunie to o kolejne pół roku, jeśli nie więcej.
Tak długo, jak pierwsza decyzja PAN z 2024 roku o odebraniu Bartosiakowi stopnia doktora i uznaniu jego pracy doktorskiej za plagiat się nie uprawomocni, tak długo będzie on mógł się nim posługiwać. Formalnie pozostaje więc dr. Bartosiakiem. Sprawa potencjalnie może dotrzeć aż do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a postępowania przed nim potrafią trwać lata. Sprawa doktoratu i plagiatu, w przypadku niepoddawania się stron i korzystania ze wszystkich możliwości odwołań, może się przeciągnąć na większą część tej dekady.
- Niezmiennie zachęcam pana mecenasa do wyrażenia zgody na publikację dowodów na przypisanie sobie cudzych ustaleń naukowych, przedłożonych przeze mnie i moich kolegów komisji ISP PAN w 2023 roku. Ludzie mają prawo zobaczyć na własne oczy, co jest przedmiotem sporu - podsumowuje Piegzik.
Niepozorne początki
Wątpliwości co do pracy doktorskiej Jacka Bartosiaka z 2015 roku i wydanej na jej podstawie rok później książki "Pacyfik i Eurazja. O wojnie", pojawiły się w maju 2023 roku. Opisywaliśmy to wówczas szerzej. Zaczęło się od banalnego wydarzenia, czyli sporu o to, kto ma rację na specjalistycznym forum internetowym. Poszło o przyczyny wybuchu wojny na Pacyfiku pomiędzy USA i Japonią w 1941 roku. Dr Piegzik jest z wykształcenia prawnikiem i wykłada prawo rodzinne na Uniwersytecie Napiera w Edynburgu, jednak hobbystycznie interesuje się tym konfliktem. Zna język japoński i podkreśla, że bada oryginalne japońskie dokumenty. W Polsce wydał kilka specjalistycznych książek na ten temat. Kiedy więc Bartosiak zarzucił mu braki w wiedzy, wywiązał się ostry spór, co w efekcie skłoniło dr. Piegzika do uważniejszego przyjrzenia się rozdziałowi książki "Pacyfik i Eurazja. O wojnie", w którym jego oponent opisywał genezę wojny na Pacyfiku. Stwierdził, że jest on w znacznej mierze plagiatem anglojęzycznych analiz, głównie amerykańskich think-tanków. Do tego miał być pełen błędów, jeśli chodzi o odpowiednie cytowanie i oznaczanie wykorzystania nie swojej wiedzy.
Bartosiak w rozmowie z Gazeta.pl odpierał wtedy zarzuty jako bezpodstawne i dotyczące jedynie jednego pomocniczego rozdziału, mającego rysować tło dla głównej części doktoratu oraz książki [pracę doktorską wydano jako książkę - przyp. red.] o współczesnej rywalizacji Chin i USA. Podpierał się przy tym wpisem na "X" (niegdyś Twitter) autorstwa swojego promotora, profesora Bogdana Góralczyka, który również nie widział podstaw do stawiania zarzutów o plagiat. Bartosiak zagroził przy tym, że nie zawaha się iść do sądu, by bronić się przed - w jego ocenie - pomówieniami.
Obrona była oparta głównie na twierdzeniu, że zarzuty dotyczą mało istotnej części pracy doktorskiej i książki, dr Piegzik postanowił więc zbadać jej pozostałe fragmenty. Zwerbował do tego grupę anonimowych ochotników z polskiego świata naukowego, która do połowy września 2023 roku czytała i analizowała kolejne rozdziały. Ostatecznie chętnych i czasu starczyło na 8 z 11. Wyniki pracy zespołu zostały przesłane do Komisji Etyki ISP PAN. Na tej podstawie zapadła decyzja o wszczęciu formalnego postępowania, mającego ocenić, czy rzeczywiście doszło do plagiatu i czy należy odebrać stopień doktora Jackowi Bartosiakowi. Po ponad pół roku prac w czerwcu 2024 roku uznano, że należy. Jak wiemy obecnie, nie dopełniając przy tym należytych formalności.






English (US) ·
Polish (PL) ·