Zbigniew Boniek apeluje do Kuleszy po wyborze Jana Urbana! "Nikt na świecie tak nie robi!”

5 dni temu 8
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Michał Białoński, Polsat Sport: Czy to nie jest trochę tak jak w dowcipie o kobiecie, która spóźniła się na pociąg i powiedziała: „Lepiej późno niż wcale”. Przecież Jan Urban już miesiąc temu mógł zostać selekcjonerem. Był przecież wolny. Tego czasu nikt mu nie odda, a jest dużo spraw do załatwienia.

Zbigniew Boniek: Uważam, że od początku było wiadomo, iż z całej listy nazwisk najpoważniejszymi kandydatami, realnymi byli Adam Nawałka i Jan Urban. Rzeczywiście, gdyby ten wybór został dokonany 25 dni wcześniej, to świat by się nie zawalił.

Będę się jednak upierał, że czasu jest naprawdę mało. Kluczowi zawodnicy, na czele z Robertem Lewandowskim, zaczęli przygotowania w swych klubach i może być ciężko złapać na spotkanie i rozmowę o kadrze.

Prezes Kulesza i PZPN chcieli zrobić coś w rodzaju castingu, mówili o sporej liczbie trenerów, którzy brani są pod uwagę. Każdy ma inny proces wyboru selekcjonera.

ZOBACZ TAKŻE: Roman Kosecki o Janie Urbanie. Skomentował wybór nowego selekcjonera

Zbigniew Boniek: U mnie nigdy nie było castingu na selekcjonera

Jak on wyglądał za pana kadencji?

Nigdy nie robiłem żadnego castingu, tylko po cichu sobie sam analizowałem trenerów. Gdy wybrałem tego, który wydawał mi się najbardziej odpowiednim, to się z nim spotykałem. I jeśli na tym spotkaniu mnie nie zniechęcił do siebie, tylko dostrzegłem w nim optymizm, błysk w oku, to drugiego, trzeciego i czwartego kandydata nie szukałem, bo szkoda mi było czasu. Gdybym to zrobił, to wyglądałoby to tak, jakbym się miał umówić z ładną dziewczyną na randkę, a wcześniej to zaproponował trzem innym, więc byłyby mocno zawiedzione, że poszedłem z inną.

Obowiązywała silenzio stampa, czyli cisza medialna?

Oczywiście, rozgłos nie służy temu procesowi. Nie udzielałem żadnych komentarzy do momentu oficjalnej prezentacji selekcjonera. Nie było też żadnych przecieków z federacji.

Ale nie ma się co już rozwodzić nad sposobem wyboru. Janek jest selekcjonerem, był faworytem mediów i kibiców, co na pewno gwarantuje mu dobry start do pracy w tych pierwszych dniach.

Uda mu się zgasić pożary po Michale Probierzu?

Wiadomo, że nie będzie to łatwa kadencja. W związku z tym, że pierwszy tydzień jest tak ważny. On może być kluczowy dla całej kadencji Janka. Nowy selekcjoner będzie miał do dyspozycji raptem dwa treningi. Mecz z Holandią jest ważny, ale najważniejszy jest ten rozgrywany trzy dni później, z Finlandią. Bez względu na to, co zrobimy z Holandią, czy się zaprezentujemy dobrze, czy bardzo dobrze, zremisujemy, czy przegramy po pięknej walce, czy sprawimy sensację i wygramy, to i tak musimy wygrać z Finlandią, żeby myśleć co najmniej o barażu. Jeżeli nie uda się pokonać Finów, to po tygodniu pracy nowego selekcjonera będzie można skoncentrować się na budowie zespołu na eliminacje do ME 2028.

Jasiowi kibicuję z całego serca, bo to dobry człowiek. Można powiedzieć, że aż do teraz nie miał propozycji bycia selekcjonerem, gdyż brakowało odpowiedniego timmingu, albo był związany kontraktem ze swymi klubami. Natomiast wydaje mi się, że to będzie inna reprezentacja, inaczej prowadzona, w innym klimacie niż do tej pory, ale nie chcę używać żadnych porównań i przymiotników.

Życzę Jasiowi z całego serca, aby sobie poukładał sportowo wszystko jak najlepiej, by PZPN pomógł mu opanować to wszystko, co się dzieje wokół reprezentacji, w tym aspekcie jest najwięcej do zrobienia. Czekamy cierpliwie na wrzesień.

Pierwszy raz razem z Janem Urbanem zagraliście 19 maja 1985 r., gdy debiutował pan w roli kapitana i rozbiliśmy na wyjeździe Grecję 4-1 w walce o wyjazd na MŚ 1986 r. Jak go pan wspomina jako piłkarza i kolegę z szatni?

Ja przyjeżdżałem wtedy na zgrupowania z Juventusu i z Jasiem od początku miałem bardzo dobre stosunki. Z kilku powodów. Po pierwsze, to był wesoły, fajny chłopak. Można było z nim pogadać, pośmiać się. A druga, najważniejsza sprawa, on potrafił grać w piłkę. Z nim jak wychodziłeś na boisko, to mogłeś przeprowadzić każdą akcję, bo on wiedział, na czym polega gra. Nie ma się co dziwić, że wyjechał z Polski do mocnej ligi w Hiszpanii.

Zbigniew Boniek: Awanturę o opaskę trzeba odciąć grubą kreską

Zna rynek polski i hiszpański, najwięcej spotkań rozegrał nie w barwach Górnika Zabrze, tylko w Osasunie Pampeluna. Czy znajomość rynku hiszpańskiego, fakt, że na tamtejszym rynku jest ceniony, może mu pomóc w nawiązaniu dobrych kontaktów z Robertem Lewandowskim i pozostałymi liderami naszej kadry?

Wydaje mi się, że awanturę o opaskę kapitańską trzeba odciąć grubą kreską. Na tym polega też rola trenera. Trener to nie tylko boisko, taktyka, ale też umiejętność rozmawiania z piłkarzami i właśnie to jest największą zaletą Janka.

Natomiast temat opaski zniszczył atmosferę i spowodował, że Michał Probierz zostawił reprezentację. Gdyby tego nie ruszał, to nadal byłby trenerem. Rozwiązanie tego problemu jest pierwszym poważnym wyzwaniem Janka. I to przed zgrupowaniem, podczas rozmów z piłkarzami, na spotkaniach z nimi w cztery oczy.

Ja patrzę na to w ten sposób: jest wielki optymizm, ale pamiętajmy, że piłkarzy mamy tych samych, ale najwyższa pora, aby zacząć od nich wymagać więcej.

W jakim sensie? Boiskowym czy pozaboiskowym?

Każdym. Zacznijmy od tego, że przyjeżdżanie na kadrę nie powinno być okazją do załatwiania prywatnych biznesów, wywiadów, podcastów itp. Jesteśmy jedyną drużyną na świecie, która to robi! Trzeba być cały czas skoncentrowanym, zdeterminowanym, spokojnym, każdą wolną od treningów chwilę poświęcać na wypoczynek, regenerację, maksymalne przygotowanie, by wyjść na boisko i dać z siebie wszystko. Pamiętajmy, że wielcy piłkarze w historii zapisują się tylko wtedy, gdy z reprezentacją kraju osiągną sukces. Piłkarze muszą mieć świadomość, że gra dla kraju jest priorytetem.

Pomimo porażki w Helsinkach, sytuacja jeszcze nie jest tragiczna, spokojnie można trafić do barażów, tylko wszyscy się muszą postarać. I przede wszystkim wreszcie musimy mieć zespół! Ten zespół nie może biernie akceptować ludzi wokół, którzy wyciągają na zewnątrz newsy z szatni, podpuszczają. Przecież gdyby Michał Probierz nie był podpuszczany przez najbliższych współpracowników, tylko ostrzegany: „Nie zaczynaj wojny z Lewandowskim, po co ci to, on nam jeszcze sporo może pomóc”, to by to zupełnie inaczej wyglądało i dzisiaj byłby jeszcze trenerem. Na tym musi polegać też mądrość piłkarzy, żeby wiedzieli, jak na kogo patrzyć.

Zbigniew Boniek: Prezes Kulesza musi być w stałym kontakcie z trenerem i zawodnikami

Na ile ważne jest odpowiednie wsparcie dla całej misji Jana Urbana ze strony góry PZPN-u? Wedle ostatnich doniesień, dyrektorem sportowym ma być Adrian Mierzejewski. Czy on nie będzie postrzegany jako ktoś spoza sztabu, człowiek zarządu, a nie selekcjonera? Pamiętamy, że przeciąganie liny o Grzegorza Mielcarskiego, czy trzymanie z dala od kadry pełnomocnika zarządu Radosława Michalskiego było początkiem końca misji Fernando Santosa. Czy teraz, już na starcie, nie dojdzie do rysy na szkle we współpracy na linii selekcjoner - PZPN? Również pod postacią członków zarządu w autokarze z piłkarzami.

Ja uważam jedną rzecz: w bezpośrednim, stałym kontakcie z selekcjonerem i kadrowiczami musi być tylko prezes Kulesza. Czarek jest bezpośrednim przełożonym trenera Urbana. Nawet nie wypada wysługiwać się pośrednikami. To prezes zawsze musi być przy drużynie, musi o wszystkim wiedzieć. Musi zapewnić selekcjonerowi normalne, jak najlepsze funkcjonowanie.

Gasić pożary?

Nie dopuszczać do nich. Interweniować w zarodku, gdy się dopiero tli najdrobniejszy konflikt.

Czy dyrektor sportowy, do roli którego jest przymierzany Adrian Mierzejewski jest potrzebny?

Taką rolę pełni Łukasz Gawrjołek i radzi sobie bardzo dobrze. Jeżeli PZPN chce o kogoś wzbogacić reprezentację, to powinien to być ambasador kadry. To powinna być osoba, którą w pełni akceptuje selekcjoner. Ktoś, kto ma doświadczenie, autorytet, może swoją osobowością pomóc trenerowi i drużynie.

Ja Mierzejewskiego nie znam, to jeszcze młody chłopak i w jego CV nie widzę, aby kiedykolwiek pełnił rolę jakiegokolwiek dyrektora. Jeśli faktycznie chcą na niego postawić, to będzie bardziej ruch pod publiczkę. Nie bardzo to rozumiem. Jeżeli do tego w ogóle dojdzie, to znaczy, że Janek to aprobuje i daje na to ok.

Przejdź na Polsatsport.pl

Przeczytaj źródło