Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Michał Białoński, Polsat Sport: Jak pan ocenia wyjazdowy remis Legii z Banikiem Ostrawa? Zdobywcy Pucharu Polski jechali do Czech po zwycięstwo, tymczasem w końcówce udało im się uratować remis.
Zbigniew Boniek: Występ Legii oceniam dość pozytywnie. Trzeba brać pod uwagę fakt, że to dopiero początek sezonu i drużyny nie są w optymalnej formie. Można powiedzieć, że Legia była drużyną dojrzalszą, ale ryzykowała, iż przegra z Banikiem. Dlatego niech bierze ze spokojem remis 2:2 i dobrze się przygotuje na rewanż za tydzień.
ZOBACZ TAKŻE: Tego gwiazda Legii spodziewa się po Baniku. Nie ma wątpliwości
Co jest do poprawy?
Przede wszystkim legioniści muszą popełniać mniej błędów. Po nich padła druga bramka dla Banika i ta na 3:2, unieważniona z powodu spalonego. Mając dwóch środkowych obrońców jak Kapuadi, Ziółkowski, którym pomaga Augustyniak, nie można pozwolić przeciwnikowi na główkowanie z takiego bliska. Oczywiście, spalony był dwudziestocentymetrowy, ale nikt tego nie kalkulował, że Frydrych znajdzie się minimalnie za linią ofsajdu. Takich bramek należy unikać.
Podobnie jak strat przed własnym polem karnym, jaka przytrafiła się Elitimowi przy drugiej bramce?
Ja panu powiem jedną rzecz: to jest takie pospolite mówienie, ale według mnie koledzy go trochę na konia wsadzili. Dostał piłkę, będąc otoczonym przez rywali. Oczywiście, można powiedzieć, że część winy jest jego, ale na pewno nie można nazwać tego katastrofalnym błędem, a takie stwierdzenia słyszałem. Żaden rozważny kolega nie podałby mu tak ryzykownej piłki, w tak niebezpiecznym dla bramki rejonie, nie wpakowałby go na taką minę.
Kto jest faworytem rewanżu w Warszawie?
Zobaczymy, Legia i Banik to są drużyny o podobnym standardzie.
Grająca od 88. min w przewadze liczebnej Jagiellonia w doliczonym czasie ugodziła Novi Pazar bramką zmiennika Pululu i przywiozła z Serbii zwycięstwo 2:1.
Nie widziałem tego meczu, gdyż oglądałem grającą o tej samej porze Legię. Na pewno jej zwycięstwo może cieszyć, bo wszyscy się podniecamy punktami w rankingu krajowym UEFA i słusznie. Nie zapomnijmy natomiast, że współczynnik UEFA jest podobny, niemal taki sam w Champions League, jak w Lidze Europy i Lidze Konferencji. Nasze drużyny przebijają zazwyczaj do LE i LK i tam zdobywają punkty. I to jest bardzo dobre.
Natomiast musimy rosnąć w siłę, bo jeżeli za kilka tygodni zaczniemy grać w Champions League czy Lidze Europy i nie będziemy tam punktować, to wrócimy na to miejsce w rankingu, na którym byliśmy dwa lata temu. Bo nasze sukcesy w tej dziedzinie, nasze pięcie się w rankingu są spowodowane tym, że dobrze radziliśmy sobie w Conference League, bo gdybyśmy grali w Lidze Europy i Lidze Mistrzów, to tych punktów zdobywalibyśmy znacznie mniej i nasz współczynnik krajowy byłby dużo słabszy.
Oczywiście, cieszmy się z tych postępów, ale bez przesady. Owszem, wyprzedziliśmy Danię i Szwajcarię, co wcale nie znaczy, że jesteśmy lepsi od tamtejszych drużyn, tylko one grają w Lidze Europy i Lidze Mistrzów, gdzie trudniej jest o punktowanie.
To prawda. Wystarczy spojrzeć, jakie zespoły rywalizują w II rundzie eliminacji do LE: Utrecht, Braga, Anderlecht, Besiktas, Szachtar, Midtjylland. W LK na tym etapie rywalizacji tej klasy drużyn nie uświadczysz.
To jest tak samo, jak w Polsce występuje różnica pomiędzy Ekstraklasą, 1. Ligą i 2 ligą. Inaczej nie można na to patrzyć.