– Pamiętam pana młodego, który najwyraźniej nie był przyzwyczajony do spożywania wódki, ale, jak wiadomo, na własnym weselu napić się trzeba. Tak przynajmniej uważała jego matka o posturze koszykarki. Podczas obiadu co chwilę podchodziła do syna, aby wychylić kieliszek. Wiem, bo za każdym razem robiłem im zdjęcia przy toaście – opowiada A., fotograf z Warszawy, który chce zachować anonimowość.
Swoje już widział, bo od 18 lat działa w branży, obsłużył prawie tysiąc wesel.