Zły post w mediach społecznościowych i nici z wakacji. Na granicy powiedzą „wracaj skąd przyleciałeś”

1 miesiąc temu 37

Wyobraź sobie, że przylatujesz na wymarzone wakacje, a na lotnisku Strażnik Graniczny przegląda twój Instagram i mówi: „Przepraszam, ale pańskie poglądy nam nie pasują”. Brzmi jak dystopia? A jednak to rzeczywistość. W dobie, gdy granice pełnią rolę ideologicznych filtrów, zwykli turyści mogą stracić wakacje przez mem, tatuaż czy dawne wpisy. O tym, jak to wygląda mówi Tomasz Kamola, założyciel Notberg.com, ekspert od wiz i dokumentów.

W rozmowie na kanale „Momenty” Tomasz Kamola, założyciel Notberg.com opowiada o pułapkach, które zmieniają urlop w koszmar.

CAŁA ROZMOWA:

Kraje coraz śmielej sięgają po twoje dane cyfrowe. Nie wystarczy ważny paszport, liczy się, co wrzuciłeś na Facebooka czy X (dawniej Twitter). Na przykład Stany Zjednoczone wymagają od wnioskujących o wizy studenckie odblokowania profili, by sprawdzić, czy nie jesteś „zagrożeniem”.

– Amerykanie wymagają, na przykład na wizy edukacyjne, żeby, ci którzy zostaną na dłużej w Stanach odblokowali na publiczne swoje profile w mediach społecznościowych – wyjaśnia Kamola, dodając, że to nie wyjątek. Rosja też żąda linków do kont.

– Z drugiej strony pamiętajmy, że to nie jest tak, że każdy kraj nas chce – dodaje.

Nieudane wakacje przez wygląd? „Są kraje, które mają trochę inną kulturę”

Wygląd też może być wyrokiem. W krajach o odmiennej kulturze, jak ZEA, tatuaże bardzo często oznaczają „niepożądany element”. Brytyjczyk, chcący odpocząć w Dubaju, został odesłany tylko za... tatuaż. – Ostatnia sytuacja, Brytyjczyka, który miał jakieś tatuaże, cofnęli z Dubaju, powiedzieli, że nie podoba nam się pan i proszę wrócić do swojego kraju – relacjonuje Kamola.

– Są kraje, które mają trochę inną kulturę. Powinniśmy to uszanować, tak mi się wydaje – dodaje.

Social media to nowa broń pograniczników. W Australii sprawdzili konto na Facebooku mężczyzny, który przyleciał z profesjonalnym aparatem i uznano go za pracownika, nie turystę.

– Był też taki fotograf, Brytyjczyk, który chciał pojechać na wakacje do Australii i został na granicy zawrócony, bo pogranicznicy zobaczyli, że ma ze sobą profesjonalny aparat i sprawdzili jego Facebooka, zobaczyli, że na tym zarabia i poprosili o wizę o pracę – mówi Kamola

On protestował: „Jadę tylko na wakacje”, ale nikogo to nie obchodziło.

Dziennikarze lecący do Indii też potrzebują specjalnej wizy. – Jeśli wpiszesz, że jesteś dziennikarzem, to po prostu dostajesz inną kategorię. Nikogo to nie interesuje, że ty jedziesz tam odpocząć – ostrzega.

Zły post w mediach społecznościowych i po wakacjach

Ekspert ostrzega też, że zły typ wizy, brak drugiego imienia w formularzu czy nawet polityczny post w mediach społecznościowych i wracasz do domu. – Zły rodzaj wizy, który został wybrany być może przez przypadek, brak drugiego imienia w formularzu też być może przez przypadek – ale to są takie powody, dla których pogranicznik może powiedzieć: 'No sorry, ale wracasz'” – mówi ekspert.

W erze elektronicznych wiz i biometrycznych skanów dane krążą błyskawicznie – wyrok na granicy zapada w mgnieniu oka.

Rozwiązanie? Sprawdź profile przed wyjazdem, usuń kontrowersyjne posty, schowaj kontrowersyjne tatuaże. Notberg.com rozwija narzędzia do bezbłędnych wniosków wizowych, ale ekspert apeluje o czujność – sami musimy uważać, co publikujemy na naszych profilach w mediach społecznościowych. Wakacje to nie prawo, to przywilej, filtrowany przez algorytmy i urzędników.

Czytaj też:
Niespodzianka dla pasażerów. To lotnisko też znosi limit płynów
Czytaj też:
IKEA z nowym liderem. Polak pokieruje światowym gigantem

Źródło: Momenty-rozmowy/YouTube

Przeczytaj źródło