[opis wydawcy] Olga Balicka czuje ogromną frustrację. Po niedawnym wypadku i operacji nadal nie może pracować. Co więcej, mąż wysłał ją razem z Katarzyną Sarnecką do nadmorskiego kurortu Fala, w którym obie powinny dochodzić do zdrowia. Olga tęskni jednak do bycia w biegu i pogoni za przestępcami. Na kolacji u właściciela apartamentowca, w którym mieszkają, odkrywa coś, co zmusi ją do szybszego powrotu do obowiązków służbowych, bo Miestwin Pomorski okazuje się nie być tak dobrym człowiekiem, za jakiego się podaje.
Dorota Jasna czuje, że wszystko, co dobre w życiu, jest już za nią. Niebawem skończy pięćdziesiąt lat, nie ma męża ani dzieci, a jej jedyną rodziną są schorowani rodzice, którymi musi się opiekować. Dobrą stroną jej egzystencji wydaje się być praca, którą wykonuje z ogromnym zaangażowaniem. Jako strażniczka w więzieniu widziała już niejedno i myślała, że nic nie zdoła jej zaskoczyć, aż do chwili, gdy poznaje Hannibala, mężczyznę skazanego za zamordowanie kilku kobiet.
Tymczasem w Jeleniej Górze dochodzi do makabrycznego odkrycia. W jednym z pustostanów zostają znalezione zwłoki, a modus operandi łudząco przypomina zbrodnie sprzed roku. Czy Hannibal faktycznie jest sprawcą zarzucanych mu czynów, czy skazano niewinnego człowieka?
Co wspólnego ma nadmorski przedsiębiorca z Marią Łagowską, lekarz medycyny sądowej współpracującą z jeleniogórską policją? Czy Oldze uda się rozwikłać kolejną skomplikowaną zagadkę?
Przeczytaj wywiad z Katarzyną Wolwowicz
Marcin Waincetel: Olga Balicka jest jedną z najbardziej doświadczonych i jednocześnie najbardziej poobijanych przez życie policjantek w polskim kryminale. W najnowszym, już dziesiątym tomie „Fali”, Balicka trafia do kurortu, gdzie ma dochodzić do zdrowia po wypadku i operacji, ale szybko rzuca się w wir śledztwa… co stanowiło właściwie impuls do rozpoczęcia pracy nad „Falą”?
Katarzyna Wolwowicz: Impulsem tym razem było samo miejsce. Uwielbiam polskie morze i uważam, że nasze plaże są najpiękniejsze na świecie. Kilka razy w roku jeżdżę nad morze i spaceruję kilometrami po plaży – od jednej miejscowości do drugiej. I właśnie podczas jednego z pobytów w Mrzeżynie i zwiedzania nowego apartamentowca, poczułam, że byłoby świetnie osadzić część akcji właśnie w tym mieście. Od razu wyobraziłam sobie Olgę siedzącą na balkonie i patrzącą na morze. Olgę, która nie chce być w tym miejscu, która odczuwa silny bunt przed odpoczywaniem, bo mając za dużo wolnego czasu, jej myśli krążą wciąż wokół choroby i śmierci. I tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda z „Falą”. Ale jest jeszcze jeden wątek, który był dla mnie inspiracją. Po obejrzeniu jednego z filmów dokumentalnych na Netflix, w którym bohaterka – funkcjonariuszka służby więziennej zakochuje się w swoim więźniu, wiedziałam, że chciałabym zmierzyć się z tym tematem. I tak powstała postać Doroty Jasnej, kobiety prawie pięćdziesięcioletniej, która zawsze chciała mieć rodzinę, męża i dzieci, ale nigdy nie było jej to dane. Dorota czuje się samotna i przemęczona. Żeby nie myśleć o swoim beznadziejnym życiu prywatnym, ucieka w pracę i właśnie w więzieniu poznaje mężczyznę skazanego za zabójstwa kilku kobiet. Ma jednak wątpliwości czy policjanci złapali odpowiedniego człowieka, tym bardziej że Hannibal nie zachowuje się jak większość zwyrodnialców, których Dorota przecież dobrze znała...
Porozmawiajmy chwilę o Twojej bohaterce. Zastanawiam się, co jest dla Ciebie najważniejsze w ewolucji Olgi Balickiej? Bo przecież to kobieta, która przeszła (i wciąż przechodzi) niesamowitą drogę – od ambitnej policjantki, pracującej na granicy ryzyka, do postaci, która, mimo sukcesów zawodowych, ciągle zmaga się z traumami, rodzicielstwem i skomplikowanym życiem osobistym? Czy jej powrót do pracy urlopie macierzyńskim i wypadku, to bardziej ucieczka, czy autentyczna potrzeba bycia w akcji?
Ogólnie rzecz biorąc sama ewolucja jest dla mnie bardzo ważna, niezależnie od tego, w którym pójdzie kierunku. Nikt z nas nie jest dokładnie taki sam, jaki był dwadzieścia lat temu i każdego z nas trudne, traumatyczne doświadczenia potrafią mocno zmienić. Zmiana w naszym życiu jest nieunikniona. Zmieniamy się nawet pod wpływem tych dobrych przeżyć i emocji. Kiedy rodzą się nasze dzieci stajemy się nagle bardziej odpowiedzialni i dojrzali, ale często też przemęczeni. (śmiech) Zmieniają się nasze wartości, priorytety i cele. To samo dzieje się, kiedy zderzamy się z wiadomością o ciężkiej chorobie nas samych lub naszych bliskich. Owszem, każdy może reagować inaczej, ale nie jest to wiadomość, nad którą przechodzimy do porządku dziennego. A ponieważ Olga doświadczana jest przeze mnie nie tylko na polu zawodowym, ale także rodzinnym i prywatnym, musi się zmieniać. W „Fali” spotykamy ją w chwili, kiedy pragnie powrotu do pracy bardziej z powodu natarczywych myśli o chorobie i śmierci niż z samego faktu, że kocha być policjantką. Chce uciec od lęków i traum, zająć myśli działaniem. Chociaż oczywiście miłości do wykonywanego zawodu nie można jej odmówić.
Ano właśnie – poruszyłaś istotny wątek, do którego chciałbym nawiązać. W swojej serii z Olgą wyraźnie eksponujesz problem odnajdywania się kobiet w społecznych rolach – profesjonalistki w policyjnym świecie, partnerki, matki. Przynajmniej tak to interpretuję. Jakie wyzwania wynikające z bycia kobietą w służbach policyjnych i kryminalistyce uważasz za najistotniejsze do poruszenia we współczesnej literaturze?
Zazwyczaj staram się osadzać każdego mojego bohatera w wielu rolach. Bo przecież nikt z nas nie jest tylko pracownikiem. Każdy ma jakieś życie prywatne i społeczne. Jesteśmy rodzicami, dziećmi schorowanych rodziców, braćmi i siostrami, sąsiadami, przyjaciółmi i można by tak wymieniać bez końca. Policjanci to też ludzie i też pełnią w społeczeństwie inne role niż tylko te zawodowe. Nie wydaje mi się, żebym bardzo eksponowała trudniejszą rolę kobiet w policji niż mężczyzn na tym samym stanowisku. Być może na początku zawodowej drogi Olgi było inaczej. Kiedy zaczynała, musiała udowodnić, że jest twarda, że jej słowo też ma znaczenie, musiała uderzyć pięścią w stół by być słyszalna. Ale jej wychodziło to łatwo z racji charakteru. Teraz w życiu zawodowym Olga ma na tyle ugruntowaną pozycję, że nie musi rozpychać się łokciami w męskim świecie. Myślę też, że ma duże szczęście do ludzi i świetnie dobrany zespół. Być może zawodowo miałaby trudniej, gdyby trafiła na prawdziwą komendę... (śmiech).
Jest jeszcze coś, co zwróciło moją uwagę w kontekście Twoich książek kryminalnych. Co szczególnie ważne, wydaje się, że zacierasz granicę między życiem prywatnym a zawodowym bohaterów. Jest to sfera szarości, przecinania się różnych wartości. Czy uważasz, że dla postaci tak intensywnie zaangażowanych w poszukiwanie zła, jak Olga Balicka, kryzys tożsamości i emocjonalne wypalenie są nieuniknioną ceną za profesjonalizm?
Myślę, że wszyscy jesteśmy narażeni na kryzysy i wypalenia zawodowe. Zwłaszcza ludzie, którzy mocno angażują się w swoją pracę, którym zależy, którzy się starają i są z pracą emocjonalnie związani i którzy w wielu jej aspektach zderzają się ze ścianą. Kiedy mimo włożenia w pracę wszystkich naszych sił i chęci widzimy, że nic to nie daje, zaczynamy kwestionować zasadność tego, co robimy. Policjanci mają o tyle gorzej, że walczą trochę z wiatrakami. Nawet kiedy uda im się zakończyć trudne śledztwo z sukcesem i kiedy wsadzą do wiezienia jakiegoś zwyrodnialca, to i tak następnego dnia, mają wezwanie do kolejnej zbrodni. To może powodować poczucie bezsilności i podważać sens wykonywanej pracy. Natomiast w „Fali”, Olga owszem przechodzi przez kryzys, ale nie zawodowy i nie tożsamości… Wręcz przeciwnie. Ona marzy o tym, by uciec do pracy. Uciec przed myśleniem o chorobie i śmierci, przed strachem o pozostawienie swoich dzieci bez matki, przed obrazami umierającej w szpitalu koleżanki, które wciąż pojawiają się w głowie. Nie sądzę, żeby Olga doświadczała kryzysu tożsamości. Ona doskonale zdaje sobie sprawę z tego kim jest a jest matką, żoną i policjantką i do tego chce właśnie wrócić.

W twoich książkach często pojawia się motyw bardzo mrocznych zbrodni, a tym razem wraca wątek seryjnego zabójcy kobiet. Hannibal – postać, z którą można utożsamić kwestię winy i kary – jest w tym kontekście zresztą postacią bardzo hipnotyzującą. Czy poszukiwanie seryjnych zbrodniarzy i ich motywacji to dla Ciebie literacko bardziej intrygujące niż analiza zbrodni „okazjonalnych”? Albo inaczej – skąd wziął się pomysł na Hannibala?
Hannibal jest tu postacią skrajnie poboczną (śmiech). W większości moich książek, choć są to thrillery i kryminały i choć niemal w każdej mamy zbrodnię i śledztwo, zabójcy to postacie poboczne. Nigdy jakoś bardzo nie pasjonowała mnie analiza zbrodni i psychiki zabójców, zwłaszcza psychopatów, którzy emocjonalnie są bardzo ubodzy, żeby nie powiedzieć jałowi. A mnie właśnie emocje interesują najbardziej. I to dlatego w historii Hannibala to nie on odgrywa pierwszoplanową rolę a Dorota Jasna, strażniczka, która go nadzoruje. To jej emocje, pragnienia i lęki wysuwają się w tym wątku na pierwszy plan. W moich kryminałach zbrodnia jest tylko przyczynkiem do pokazania wszystkiego co dzieje się wokół, czyli przeżyć ludzi w jakiś sposób z tą zbrodnią związanych, rodzin ofiar, policjantów czy właśnie funkcjonariuszy służby więziennej. Oczywiście to nie tak, że nie wyjaśniam motywacji zabójców. Staram sie by wszystko zostało tu dobrze przedstawione, natomiast nie jest to coś co najbardziej mnie fascynuje w tworzeniu powieści.
Z perspektywy psychologii, jak odnosisz się do uniwersalnego, stale powracającego zresztą pytania: czy zło jest zapisane w genach? Czy w procesie kreowania brutalnych morderców i antagonistów, skłaniasz się bardziej ku psychopatii wrodzonej, czy też uważasz, że traumy, toksyczne relacje i „toksyczne układy” (jak tytuł jednego z tomów) są głównym motorem ich destrukcyjnych działań?
A to ciekawe pytanie w kontekście kolejnych, styczniowych przygód Olgi, bo tam odpowiemy sobie właśnie na pytanie, czy istnieje coś takiego jak „gen zła”. Wiesz, to jest przecież naukowo udowodnione, że człowiek jest zlepkiem wielu różnych wypadkowych, o ile można tak kolokwialnie to nazwać. Determinuje nas właściwie wszystko. Geny, które otrzymujemy w spadku po przodkach, wychowanie i doświadczenia życiowe i to, czy dostaliśmy od kogoś pomocną dłoń, kiedy było ciężko. Mnóstwo rzeczy może wpływać na to, jakimi stajemy się ludźmi w dorosłym życiu. Myślę, że w skrajnych przypadkach niektórzy ludzie są z gruntu źli. Ale przecież wiele zbrodni jest popełnianych w afekcie, zemście czy w sposób niezamierzony. Dobry człowiek też może zabić a zły nie zawsze przecież zabija.
Powróćmy do Twojej najnowszej książki. „Fala” przenosi Olgę Balicką do nadmorskiego kurortu. W literaturze często zmiana miejsca akcji na pozornie idylliczne i spokojne (kurort, spokojna wieś) ma za zadanie wzmocnić kontrast z brutalnością zbrodni. Co w kontekście psychologicznym daje Ci odwrócenie uwagi Olgi od jej stałych, jeleniogórskich demonów i osadzenie jej w nowym, nieznanym środowisku?
Nieznane środowisko... Bardzo ładnie to ująłeś, bo to świetny punkt wyjścia do takich rozważań. Nieznane, a więc dające uczucie niepewności, braku bezpieczeństwa, niestabilności. Właśnie tak czuje się Olga. Straciła grunt pod nogami i rozpaczliwie pragnie powrócić do tego, co znane i co daje jej poczucie bezpieczeństwa. I nie powiedziałabym, że nadmorskie klimaty to idylliczne spokojne miejsca. Morze jest przecież nieokiełznanym żywiołem, który może pochłonąć wiele ofiar i którego należy się bać i traktować z respektem. A uosobieniem tego żywiołu jest właśnie mrzeżyński przedsiębiorca Miestwin Pomorski...
„Fala” to już dziesiąty tom serii z Olgą Balicką. Jak dbasz o to, by po tak długiej drodze utrzymać świeżość i dynamikę, zarówno w przypadku głównej intrygi kryminalnej, jak i w rozwoju postaci Olgi? Bo – co ważne i warte uwagi – nie popadasz w schematy charakterystyczne dla długich cykli!
Zawsze staram się, aby zagadki kryminalne różniły się od siebie tematem. Dlatego moi zbrodniarze to nie są zawsze psychopatyczni, seryjni mordercy, choć w tym wypadku mamy z takim do czynienia… Zarówno złym, jak i tym dobrym bohaterom, daje zawsze własne życie, przemyślenia, ale także przeszłość. Osadzam ich w różnych zawodach, które tworzą specyficzne środowiska, jak na przykład deweloperka, koncerny farmaceutyczne, służby mundurowe, przetwórstwo odpadów, palestra, biały personel, urzędnicy państwowi, dziennikarze, przedsiębiorcy i wiele innych. Każdy z moich bohaterów przeszedł swoją drogę i nieco różni się od pozostałych. Staram się, by bohaterowie, którzy pojawiają się tylko na jedną książkę mieli dobrze skonstruowane portrety psychologiczne, by czytelnicy mogli się z nimi utożsamiać, kibicować im, lub ich nie lubić. Uważam, że wzbudzanie emocji w czytelniku jest kluczem do osiągnięcia sukcesu w długich seriach, a żeby to osiągnąć, książka musi nie tylko być klasycznym kryminałem, ale również zawierać tematy istotne społecznie, tematy tabu, moralne dylematy. Poza tym, ja bardzo lubię, kiedy między moimi bohaterami coś się dzieje, kiedy relacje między nimi są skomplikowane, kiedy między nimi iskrzy na różnych polach. No i pozostaje jeszcze to, co w kryminale jest dla mnie najistotniejsze, tajemnica i zagadka, którą czytelnicy starają się rozwikłać podczas czytania, a w której muszą przeszkadzać takie elementy jak zwroty akcji i niejednorodni bohaterowie, czyli tacy, który nie są tylko źli, albo tylko dobrzy i do których często możemy zmieniać stosunek podczas czytania.
Sakramentalne pytanie łączy się z przyszłością. Nad czym obecnie pracuje Katarzyna Wolwowicz?
Piszę teraz nową książkę i mam nadzieje, że będzie to powieść jednotomowa. Opowiada o czterdziestoletniej kobiecie, która z dnia na dzień porzuca, dom i męża i bez słowa przeprowadza się z Wrocławia nad morze… Oczywiście fabuła będzie nieco bardziej skomplikowana niż wynikałoby z tej zapowiedzi i mam nadzieję, że przypadnie Państwu do gustu!
„Falę” Katarzyny Wolwowicz można zakupić tutaj.
Artykuł we współpracy z wydawnictwem.

2 tygodni temu
13





English (US) ·
Polish (PL) ·