12 słów w oświadczeniu. Tak miliarder odciął się do skandalu z udziałem jego syna

1 miesiąc temu 20

Syn najbogatszego dewelopera nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, David Bren, znalazł się w centrum gigantycznego skandalu finansowego. Oskarżony o wyłudzenie milionów dolarów na rzekomy luksusowy klub "The Bunker" w Beverly Hills, został publicznie odrzucony przez swojego ojca, Donalda Brena. Bulwersującą sprawę opisuje "Daily Mail".

  • Syn najbogatszego dewelopera w USA, David Bren, jest oskarżony o wyłudzenie milionów dolarów na fikcyjny klub dla elit w Beverly Hills.
  • Donald Bren, ojciec i potentat nieruchomości, publicznie odciął się od syna, wydając krótkie i chłodne oświadczenie.
  • Poszkodowani inwestorzy domagają się sprawiedliwości, a sprawa budzi pytania o skuteczność systemu prawnego i odpowiedzialność elit.

David Bren, 33-letni syn Donalda Brena, najbogatszego dewelopera nieruchomości w USA, został oskarżony o wyłudzenie milionów dolarów od inwestorów. Mężczyzna miał przekonywać do zainwestowania w ekskluzywny klub dla miłośników samochodów, "The Bunker", który miał powstać w sercu Beverly Hills. Projekt, reklamowany jako "Soho House dla fanów motoryzacji", obiecywał członkostwo za 14,5 tys. dolarów miesięcznie, dostęp do floty luksusowych aut wartych 50 mln dolarów, a także ekskluzywne restauracje, winiarnie i palarnie cygar.

W materiałach promocyjnych pojawiały się nazwiska znanych miliarderów, gwiazd sportu i dziedziców fortun, a całość była firmowana prestiżowym nazwiskiem Bren. Jednak, jak wynika z pozwów sądowych, "The Bunker" nigdy nie istniał, a cała inwestycja okazała się być jedynie iluzją.

Donald Bren, 92-letni patriarcha kalifornijskiego imperium nieruchomości, znany z obsesji na punkcie kontroli i minimalizmu, publicznie odciął się od syna. W krótkim, dwunastowyrazowym oświadczeniu przekazanym przez rzecznika, stwierdził:

Nie mamy żadnych osobistych ani biznesowych relacji z tą osobą. (oryg. We do not have a personal or business relationship with this individual)

David Bren miał prowadzić wystawne życie, pojawiać się na spotkaniach w luksusowych samochodach i organizować ekskluzywne eventy, rzekomo sponsorowane przez światowe marki. W rzeczywistości, jak twierdzą poszkodowani, wszystko było jedynie grą pozorów. Wśród ofiar znalazły się osoby, które straciły setki tysięcy dolarów, a nawet całe oszczędności życia.

Jednym z najbardziej tragicznych wątków sprawy jest historia Tony’ego Chena, inwestora i mentora Davida, który po utracie pieniędzy popadł w depresję i popełnił samobójstwo. Przyjaciele i współpracownicy Chena twierdzą, że David Bren cynicznie wykorzystywał zaufanie i współczucie innych, kreując się na ofiarę i outsidera w cieniu potężnego ojca.

Mimo licznych pozwów i rosnących roszczeń, które już przekraczają 2,6 mln dolarów, David Bren nie poniósł dotąd żadnych konsekwencji prawnych. W sprawie toczą się co najmniej cztery postępowania cywilne, a inwestorzy domagają się zwrotu pieniędzy. Niektórzy z nich otrzymali czeki bez pokrycia, inni zostali namówieni do kolejnych inwestycji, których nigdy nie odzyskali.

Do tej pory nie wszczęto żadnego oficjalnego śledztwa, a David Bren miał opuścić Kalifornię i przenieść się do Miami. Poszkodowani nie kryją rozczarowania bezradnością wymiaru sprawiedliwości, podkreślając, że nawet w jednym z najlepiej rozwiniętych systemów prawnych świata, osoby z odpowiednimi koneksjami mogą uniknąć odpowiedzialności.

Relacje Davida z ojcem od lat były napięte. Już w dzieciństwie matka chłopca pozwała Donalda Brena o alimenty, co doprowadziło do wieloletnich sporów sądowych i ujawnienia wielu niewygodnych szczegółów z życia rodziny. Choć miliarder ostatecznie zapłacił niemal 9 mln dolarów na rzecz dzieci, nigdy nie zaangażował się głębiej w ich wychowanie.

Donald Bren uchodzi za osobę skrajnie zamkniętą i zdystansowaną, nawet wobec najbliższych. W jego firmie obowiązują rygorystyczne zasady, a sam miliarder unika kontaktu z pracownikami.  

​Dostaje 100 tys. dolarów za każdy pobity rekord. Ma ich na koncie już 14

Przeczytaj źródło