Każdy projekt Couple Dansant to “statement piece”. Magda i Żaneta tworzą ubrania w duchu lokalnego rzemiosła, których bazą są elementy z odzysku i sprawiają, że wyglądają jak z wybiegu. W ich projektach chodzą polskie it-girls i influencerki oraz redaktorki mody na czele z Jessiką Mercedes i Natalią Klimas.
Dziewczyny rekonstruują płaszcze, marynarki i kurtki, dodając do nich charakterystyczne elementy, takie jak monochromatyczne lub kontrastujące sztuczne piórka, dodające unikatowości każdej rzeczy. Couple Dansant to jedna z pierwszych marek upcyklingowych w Polsce, a my zapytałyśmy je o to, czy czują się trendsetterkami i czy trudno jest utrzymać biznes w duchu mody zrównoważonej.
Aleksandra Jóźwiak: Jakie są największe wyzwania w prowadzeniu marki upcyclingowej?
Magdalena Lenicka: Przede wszystkim to, że każda rzecz jest unikatowa. W tradycyjnej marce zamawiasz materiał, szyjesz kolekcję i powielasz modele. My każdą marynarkę czy płaszcz musimy dekonstruować, dostosować, często naprawić. Produkt musi wyglądać jak nowy, mimo że przeszedł szereg procesów – od czyszczenia po rekonstrukcję. To wymaga czasu, logistyki i rzemieślniczej pracy.
Żaneta Mrowca: Drugim wyzwaniem była nauka metodą prób i błędów – nie ma podręcznika, jak prowadzić markę upcyclingową. Początkowo zakładałyśmy, że każdy projekt będzie jedyny w swoim rodzaju. Z czasem stworzyłyśmy system: jeśli dany model, np. czarna marynarka z frędzlami, cieszy się dużym zainteresowaniem, możemy go odtworzyć w kilku rozmiarach. To wciąż unikat, ale dostępny w bardziej uporządkowanej formie.
Gdybyście miały opisać estetykę Couple Dansant w trzech słowach...
Magdalena: Ponadczasowa, elegancka, glamour. Tworzymy statement pieces – rzeczy, które zostają w szafie na lata, a jednocześnie wpisują się w trendy. Mamy pióra, frędzle, mocne akcenty, ale obok nich są modele klasyczne.
Jak odbierają waszą markę klientki? Czy upcycling wymaga edukacji?
Żaneta: Zdecydowanie. Staramy się być transparentne i tłumaczyć, czym jest upcycling. Nie każdy od razu rozumie, że kupuje przerobioną marynarkę czy płaszcz, ale estetyka przyciąga uwagę. Często klientki mówią: „Wow, nawet nie wiedziałam, że to upcycling!”. To dodatkowa wartość. Pracujemy też w systemie pre-orderów, więc edukujemy, dlaczego trzeba poczekać. To święto rzemiosła, a nie fast fashion.
Czy według was upcycling ma szansę wejść do mainstreamu?
Magdalena: Wierzymy, że tak. Statystyki pokazują, że moda upcyclingowa i vintage zyskują ogromnie na popularności – platformy typu Vestiaire Collective rosną z roku na rok. Coraz częściej widzimy też, że duże domy mody, jak Miu Miu, wprowadzają kolekcje upcyclingowe. Dla młodego pokolenia to naturalne i cool, a nie powód do wstydu, jak jeszcze kilkanaście lat temu.
Jakie macie plany na przyszłość?
Magdalena: Mieszkamy w Berlinie i rozwijamy markę poza Polską. W tym roku zorganizujemy pop-upy w Berlinie i Hamburgu, współpracujemy też z zagranicznymi influencerami. Marzy nam się showroom – jeszcze nie wiemy, czy w Berlinie, czy w Polsce – ale to kolejny krok. Nasze DNA jest polskie, wszystko produkujemy w Polsce, ale chcemy być rozpoznawalne także za granicą.
Na koniec chciałam zapytać, czy zgadzacie się ze stwierdzeniem, że moda cyrkularna to luksus, na który powinno być stać wszystkich?
Żaneta: Tak. Vintage i second-handy są dostępne na każdą kieszeń. Z drugiej strony uważamy, że moda cyrkularna to też inwestycja – jeśli coś przetrwało 20 lat, przetrwa kolejne 20. Warto inwestować w projekty, które zostaną w szafie na długo i które można przekazać dalej.

Archiwum prywatne Archiwum prywatne

2 dni temu
5







English (US) ·
Polish (PL) ·