Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
W piątkowy wieczór mistrz olimpijski z Pekinu w podnoszeniu ciężarów przegrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie z Marcinem Łazarzem. Dla zawodnika Akademii Sportów Walki Wilanów to pierwsza porażka w formule MMA od niemal siedmiu lat. Po pojedynku Kołecki podkreślał, że zrobił wszystko, co w swojej mocy, aby zwyciężyć, lecz to nie wystarczyło.
- To jest gra błędów. Przeciwnik to wykorzystuje. Robiłem, co mogłem. Mam 44 lata, nie oczekuję już nie wiadomo czego - tłumaczył.
ZOBACZ TAKŻE: Szymon Kołecki ciężko znokautowany! Znakomita walka wieczoru Babilon MMA 53 (WIDEO)
Swoich szans na wygraną w tym starciu były sztangista upatrywał w sprowadzeniach i kontroli w parterze. Kołecki miał jednak duże problemy z obaleniem dobrze dysponowanego tego wieczoru Łazarza.
- Nogi Marcina ślizgały mi się, kiedy je łapałem i chciałem obalić. Nie wiem, czy to pot czy wilgoć. Marcin dobrze się wykręcał. Normalnie nie powinno mieć to miejsca, ale tak wyszło - wyjaśniał.
Szczególnie efektowny przebieg miała druga runda walki. Wtedy obaj zawodnicy znacznie się otworzyli i zaczęli wymieniać mocne uderzenia w stójce. Po jednej z takich akcji Kołecki został znokautowany.
- To był mój błąd. Kiedy czułem, że Marcin nie jest już "świeży" fizycznie, to czaiłem się na prawy sierpowy. I ten cios przestrzeliwałem i wtedy Marcin mnie uderzał mnie lewym. Potem była kumulacja ciosów Marcina, które wchodziły - mówił.
Jaka przyszłość w MMA czeka Kołeckiego? 44-latek uchylił rąbka tajemnicy.
- Mam jeszcze kontrakt z Tomaszem Babilońskim. Przed tą walką miałem już ustalony termin na kolejną walkę. Nie znałem przeciwnika, wagi i miejsca. Jeżeli ta oferta będzie aktualna i ja nadal będę zdrowy, to w niedługim czasie zobaczycie mnie. Nic takiego się nie stało, co by mnie zniechęciło - stwierdził.
Cała rozmowa w poniższym materiale wideo.
mtu, Polsat Sport