Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Youtuber Mariusz Ch. mia? jecha? 390 kilometr?w na godzin? po Warszawie i wszystko nagrywa? telefonem. Prokuratura umorzy?a ?ledztwo, uznaj?c, ?e zagro?enie na drodze, jakie stworzy?, by?o tylko potencjalne. Co przekazano?

Miał jechać 390 km/h po Warszawie
Pod koniec czerwca stołeczna policja poinformowała, że na skrzynkę poczty Komendy Stołecznej Policji wpłynęło nagranie, na którym widać jak kierowca BMW miał jechać 390 kilometrów na godzinę na trasie S79 w Warszawie. Ponadto miał trzymać w ręce telefon i wszystko nagrywać. W sprawie zatrzymano dwóch Polaków w wieku 38 i 33 lat. 33-letni Mariusz Ch. stracił prawo jazdy i usłyszał zarzut zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym, a następnie został zwolniony do domu. Nie przyznał się do winy. Tymczasem w piątek 18 lipca wieczorem Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała o umorzeniu śledztwa.
Zwrot w sprawie
Śledczy uznali, że w tej sprawie nie doszło do przestępstwa. W komunikacie przesłanym Polsat News przekazano, że zagrożenie, jakie stworzył 33-latek, było "potencjalne, a nie bezpośrednie". "W związku z zainteresowaniem społecznym, informujemy że postanowienie o umorzeniu śledztwa przeciwko kierowcy BMW, który jechał z prędkością co najmniej 350 km/h zostanie zbadane w ramach nadzoru przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie" - głosi z kolei komunikat warszawskiej prokuratury opublikowany na portalu X. Decyzja śledczych nie oznacza jednak, że kierowca uniknie odpowiedzialności. Prokuratura przekazała sprawę policji. Mężczyzna będzie odpowiadał za poruszanie się z nadmierną prędkością i używanie telefonu w czasie jazdy samochodem.
Zobacz wideo Niebezpieczny rajd kierowcy BMW na A1 zakończony w policyjnym areszcie
"Efekciarska" nakładka na prędkościomierz
Tego samego dnia RMF FM ustaliło, że mężczyzna w rzeczywistości miał jechać wolniej. Prędkość około 390 km/h miała być jedynie efektem specjalnej wkładki zamontowanej na potrzeby nagrania. - Chodziło o efekciarstwo, szpan - usłyszał w prokuraturze reporter RMF FM. Śledczy powołają biegłego, który ma ustalić faktyczną prędkość poruszania się samochodu. Wiadomo, że w pojeździe, którym poruszał się 33-latek, krańcowa wartość na prędkościomierzu wynosi 330 kilometrów. Te doniesienia nie zmieniają jednak faktu, że kierowca poruszał się z niedozwoloną predkością.