- Zwierciadlo.pl
- >
- Moda
- >
- „Nie projektuję ubrań. Projektuję marzenia”. Ralph Lauren – chłopak z Bronxu, który sprzedał światu „old money”
Arek Zagata
4 listopada 2025
(Fot. Randy Brooke/WireImage/Getty Images)
Nie miał dyplomu z Ivy League ani nazwiska z herbem. Miał szufladę, intuicję i obsesję na punkcie klasy. Ralph Lauren, ogłoszony dziś najlepszym projektantem mody damskiej 2025 roku, zbudował imperium na prostej obietnicy: „wyglądaj, jakbyś od zawsze miał pieniądze”. Jak chłopak z Bronxu zamienił styl elit w najbardziej dochodowy mit w historii mody?
Wszystko zaczęło się od krawata. Mamy rok 1967, samo serce Manhattanu. W ciasnym biurze w Empire State Building, na zapleczu firmy Beau Brummel, miesza się zapach papierosów i taniego poliestru. Wciśnięty między kartony siedzi 28-letni Ralph Lauren. Sweter ma z second-handu, ale fryzurę nienaganną.
Razem z innymi rysuje krawaty – syntetyczne, wąskie, modne wówczas śledzie. Ale projektant ma sekret. W szufladzie trzyma własne rysunki – szkice krawatów szerokich na dziesięć centymetrów, ręcznie szytych z grubego, szlachetnego jedwabiu we wzór paisley. Stara szkoła. Takie nosili dawni angielscy arystokraci – zupełne przeciwieństwo nowoczesnej nowojorskiej mody.
Idzie z nimi do szefa. Ten daje mu zielone światło – i nową szufladę. Z niej, od zera, zbuduje linię Polo, nazwaną na cześć elitarnego sportu. Już wtedy rozumiał, że nie sprzedaje tkaniny, a marzenie – wyobrażenie o kontynentalnej klasie i starych pieniądzach. Wtedy jeszcze tego nie wiedział, ale właśnie z tej jednej szuflady zrodzi się imperium warte dziś niemal dwadzieścia miliardów dolarów.
Fot. Edward Berthelot/Getty Images
Ralph Lauren nie zawsze tak się nazywał. Urodził się w 1939 roku jako Ralph Lifshitz. Jego rodzice przyjechali do Stanów z Pińska – wówczas polskiego miasta, dziś białoruskiego. Mieszkali na Bronxie, w jednopokojowym mieszkaniu wypełnionym hałasem, zapachem smażonej cebuli i marzeniami o lepszym życiu. Ojciec malował ściany, matka zajmowała się domem. Kiedy nie chcieli, żeby Ralph i jego trzej bracia ich rozumieli, mówili w mieszance rosyjskiego, polskiego i jidysz. Zazwyczaj wtedy, gdy rozmowa schodziła na pieniądze – tych zawsze brakowało.
To wtedy w Ralphie narodziła się fascynacja klasą i kasą. Może i nosił ubrania po starszych braciach, ale głową był w innym świecie. Patrzył na Freda Astaire’a i Cary’ego Granta, na angielskich dżentelmenów w tweedowych marynarkach i mokasynach z frędzlami, sesje w pismach GQ i Esquire. Widział w nich coś, czego nie znał – spokój ludzi, którzy nigdy nie musieli się tłumaczyć, kim są. W szkolnym pamiętniku z 1957 roku jako swój życiowy cel napisał krótko: – Być milionerem.
Projektant ze swoimi modelkami na Manhattanie. (Fot. Lynn Karlin/WWD/Penske Media via Getty Images)
Bronx ściągał go na ziemię. Był gnębiony – za żydowskie pochodzenie, znoszone ubrania, a przede wszystkim za nazwisko, zbyt bliskie shits. W wieku szesnastu lat, razem z bratem Jerrym, zdecydował się na zmianę. Stał się Ralphem Laurenem – nową postacią, elegancką, europejską, z klasą.
Już jako Ralph Lauren zrozumiał coś, na czym wkrótce zbuduje swoje imperium – Bronx, jak miniatura całej Ameryki, aż pękał od klasowych napięć i aspiracji awansu społecznego. Lata 60. były szczytem mitu amerykańskiego snu, Złotym Wiekiem Kapitalizmu. Ulice pełne były ludzi, którzy chcieli wyglądać lepiej, żyć lepiej, pachnieć lepiej. Synowie robotników zakładali garnitury, córki sekretarek czesały się jak Jackie Kennedy. Sukces był nie ideą, a obietnicą – a dyplom z college’u był do niego złotym biletem.
Szczególnie z jednego z ośmiu najlepszych – tych z Ivy League. Absolwent Harvardu, Yale czy Princeton dostawał przepustkę do świata elit, gdzie trawniki, zęby, maniery i nazwiska były zawsze idealne. Lato w Hamptons, narty w Aspen, bale debiutantek w klubach w Connecticut. I wszędzie ten sam uniform: koszule oksfordzkie, chinosy w kolorze khaki, swetry w serek z rombami argyle i mokasyny penny loafers.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
Ralph lizał ten świat przez papierek. Pracował w Brooks Brothers, marce, która ubierała elity. W sklepie widział dwa typy klientów. Pierwsi, ci ze starymi pieniędzmi, – mieli taką cichą przynależność – wspominał w wywiadzie z Oprah Winfrey. – Nie musieli krzyczeć, kim są. To było po prostu oczywiste. Drudzy, z nowymi pieniędzmi, chcieli wyglądać, jakby mieli je od zawsze. Po wyjściu ze sklepu jedni byli nie do odróżnienia od drugich. To był moment olśnienia. Marzenie o życiu elit można sprzedać.
I dokładnie to zrobił. Zaciągnął pożyczkę na 50 tysięcy dolarów i zaczął sprzedawać. Najpierw krawaty w 1967 roku, potem koszulki polo z logo z graczem na koniu – w 24 wersjach kolorystycznych. Demokratyzacja luksusu stała się jego znakiem firmowym. Wkrótce pojawiła się pierwsza kolekcja damska, inspirowana męską szafą: garnitury, koszule, zestawy, które kobiety komponowały jak własne życiorysy. Ralph, niczym Midas na opak, demokratyzował wszystko, czego dotknął.
Jego wpływ rósł. Ubrał Diane Keaton w Annie Hall – tworząc look, który na zawsze zmienił modę kobiecą, otwierając ją na zapożyczenia z męskiej garderoby. Trzy lata później jego kostiumy do Wielkiego Gatsby’ego z 1974 roku z Robertem Redfordem – postaci, w której Lauren z pewnością widział siebie – przyczyniły się do Oscara za kostiumy. Ale to Ralph zgarnął większą nagrodę – jego mit zaczął żyć własnym życiem.
Robert Redford w filmie "Wielki Gatsby" (Fot. BEW)
Nie wymyślał sylwetek ani postaci. To kurator stylu, kolekcjoner tego, co dziś nazwano by „vibe’ami” – nostalgicznego preppy, romantyzowanego Dzikiego Zachodu czy wyidealizowanych militariów – i obudowywał je w spójną, idealną opowieść. Nie sprzedawał ubrań, sprzedawał gotowy styl życia, a nade wszystko – własne marzenia. Kiedy zechciał być kowbojem, kupił ranczo w Kolorado i nauczył się jeździć konno. Gdy chciał żyć jak lord, wysadził kawałek krajobrazu w Bedford, żeby wzgórza przypominały angielską wieś. W jego świecie wszystko było możliwe – trzeba było tylko wyglądać jak ktoś, kto wszystko może. – Nie projektuję ubrań. Projektuję marzenia – mawiał.
Claudia Schiffer w garniturze Ralpha Laurena podczas pokazu na jesień-zimę 1996-1997 (Fot. Victor VIRGILE/Gamma-Rapho via Getty Images)
Sam pomieszkuje w kilku marzeniach naraz. Posiada kolonialną willę na Jamajce, ranczo Double RL w Kolorado jak z westernu i wspomniany zabytkowy dworek w Bedford w stanie Nowy Jork. W 1983 roku, jako pierwszy amerykański projektant mody, wprowadził Home Collection – cztery linie wnętrz: Thoroughbred, Santa Fe, New England i Log Cabin. Każda była jak gotowy sen – można było kupić nie tylko koszulę, ale i cały sposób życia. Od tej pory jego estetyka przeniosła się z ulic do sypialni i salonów. Marzenie Ralpha Laurena rosło, rozszerzając się na każdy aspekt idealnego życia.
Ralph Lauren nie wymyślił stylu preppy, ale jako pierwszy zrozumiał, jak go zapakować i sprzedać. Z uniformu elity zrobił towar dla klasy średniej – „kawałek arystokracji”, który można było mieć na wyciągnięcie ręki. Biograf Michael Gross pisał: – On jest jak Steve Jobs. Potrafi dosłownie kształtować rzeczywistość według własnej woli. Colin McDowell, legendarny redaktor The Sunday Timesa, ujął to inaczej: – Sprawił, że ludzie biedni i niepewni swojego statusu mogli wejść do jego sklepów i poczuć się częścią cudu – napisał. Nieważne, kim jesteś, skąd pochodzisz, czym się zajmujesz – ważne jest tylko to, że wyglądasz jak amerykański sen.
Lata 70. Ralph Lauren w swoim studio projektowym. (Fot. Zachary Freyman/Condé Nast via Getty Images)
Dziś marka Ralph Lauren opanowała świat. Korporacja, którą zbudował z jednej szuflady, warta jest ponad 20 miliardów dolarów, a jej wpływy rozciągają się od Nowego Jorku po Chiny. W roku fiskalnym 2025 firma osiągnęła przychody w wysokości 7,1 miliarda dolarów, prowadząc ponad pięćset własnych sklepów detalicznych i działając na ponad czterdziestu rynkach na całym świecie.
(Fot. Dia Dipasupil/Getty Images)
Marka, która zaczynała od ręcznie szytych krawatów, zatrudnia dziś ponad dwadzieścia trzy tysiące pracowników i wciąż dynamicznie się rozwija. Nowy CEO marki, Patrice Louvet, mówi o „wielkim nowym rozdziale” w firmie. To strategia biznesowa na najbliższe lata, w której wszystko ma grać jak w zegarku – ekspansja na dwadzieścia nowych miast, rozwój akcesoriów i umiejętne odświeżanie klasyków. Akcjonariusze zacierają ręce – taki kierunek rozwoju oznacza przewidywalność i niskie ryzyko inwestycyjne, które jeszcze mocniej cementuje komunikacja marki oparta na ponadczasowości.
To także apogeum obecności Ralpha w popkulturze – od wszechobecnego logo na korcie tenisowym US Open, gdzie marka od 2005 roku ubiera sędziów i chłopców od piłek, po czarno-białą sukienkę, którą Taylor Swift miała na sobie podczas zdjęć zaręczynowych w sierpniu 2025 roku. Ameryka jest Ralphem, a Ralph Ameryką.
Ralph Lauren nigdy nie był częścią świata, o którym opowiadał. Jego marka nie narodziła się w Newport ani na kampusie Harvardu, lecz w szufladzie na Bronxie. Powstała z fascynacji – nie dziedzictwa – i z marzenia o lepszym życiu. To marzenie pozostaje zaskakująco aktualne. Hashtag #OldMoney ma dziś na TikToku prawie dziesięć miliardów wyświetleń, a wśród modowych bestsellerów co sezon przewijają się torebki Polo ID, bluzy z misiem, koszule oksfordzkie i – to, od czego wszystko się zaczęło – krawaty.
Anne Hathaway, Michelle Williams i Naomi Watts w płaszczach ralpha Laurena podczas pokazu jego kolekcji na jesień 2025. (Fot. Theo Wargo/Getty Images)
Pokolenie Z to dziś największa grupa klientów Ralpha. On, tak jak wtedy, gdy pracował w Brooks Brothers, ubiera ich w uniform elity – tak, że nie sposób odróżnić dziedzictwo od stylizacji. Może dlatego, że to, o czym marzył młody Ralph, stało się naszą wspólną, globalną aspiracją? Bo w epoce TikToka wszyscy jesteśmy jak młody Ralph Lifshitz z Bronxu – wpatrzeni w ekran, oczarowani idealnym światem marzeń i sukcesów, które wydają się być na wyciągnięcie ręki.
Pod jednym warunkiem – że ubierzemy się tak, jakbyśmy od zawsze mieli pieniądze.

4 dni temu
12





English (US) ·
Polish (PL) ·