Nie tylko Sterczewski. Troje kolejnych Polaków w rękach armii Izraela

1 miesiąc temu 21

Globalna Flotylla Sumud wyruszyła do Strefy Gazy z misją humanitarną. Na pokładzie jednego ze statków płynął poseł KO Franciszek Sterczewski. Władze Izraela zapowiadały, że nie zgodzą się na dopuszczenie jednostek do Strefy Gazy.

W środę 1 października w godzinach wieczornych poinformowano, że rozpoczęło się przechwytywanie jednostek flotylli przez izraelską armię. Aktywiści alarmowali, że wojskowi weszli na pokłady kilku statków.

Tuż po godzinie 22 do sieci trafiła informacja, że "Franek Sterczewski został porwany przez Siły Okupacyjne Izraela na międzynarodowych wodach podczas legalnej, pokojowej misji humanitarnej Globalnej Flotylli Sumud". W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z apelem o pomoc do polskich władz.

Rzecznik MSZ zapewnił, że „resort na bieżąco monitoruje sytuację flotylli”. „Nasze służby konsularne pozostają w kontakcie z odpowiednimi instytucjami, w tym ze stroną izraelską. W granicach prawa i realiów działań wojennych będziemy działać, aby otoczyć opieką polskich obywateli” – przekazał Paweł Wroński.

W ręce izraelskiej armii trafił także inny Polak – Omar Faris. To on był szefem polskiej delegacji w Globalnej Flotylli Sumud. Mężczyzna urodził się w obozie uchodźców, gdzie jego rodzina trafiła po przymusowym wysiedleniu z Palestyny. W czasie studiów został uwięziony w Syrii, gdzie spędził dwa lata. Następnie zdecydował się wyjechać do Polski.

W czwartkowy poranek (2 października) organizatorzy flotylli przekazali, że 30 statków nadal płynie w kierunku Strefy Gazy. 46 mil morskich od Gazy, 13 łodzi przechwyconych. Nielegalne przechwycenia nas nie powstrzymają. Kontynuujemy naszą misję przełamania blokady i otwarcia korytarza humanitarnego – podkreślili aktywiści.

Izraelska armia zatrzymała dwie kolejne obywatelki Polski. Wśród nich jest Ewa Jasiewicz, polsko-brytyjska dziennikarka, która jako jedna z nielicznych zachodnich przedstawicielek mediów była w Strefie Gazy podczas izraelskiego ataku na przełomie lat 2008 i 2009, znanego pod nazwą „Płynny ołów”.

W ręce wojskowych trafiła także Nina Ptak, szefowa fundacji Nomada.

Przeczytaj źródło