Niemiecki dziennik nie pozostawia już złudzeń. "Europa jest u schyłku"

1 tydzień temu 9
Europa u schyłku?
Niemiecki dziennik nie pozostawia złudzeń. Europa jest u schyłku Fot. Guillaume Périgois/Unsplash

Do niedawna uważano, że Europejczycy są silniejsi razem. Teraz jednak ciągną się nawzajem w dół – ocenia "FAZ"

"Ostatnie lata były dla Europy nieustanną lekcją" – pisze w czwartek (30.10.2025) dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ).

Autor komentarza Nikolas Busse wylicza lekcje, które otrzymała Europa: "Kontynent, który sądził, że obronność nie ma już znaczenia, został pouczony przez Putina, że jest inaczej. Kontynent, który przedkładał ochronę klimatu nad wszystko inne, znalazł niewielu partnerów mających podobne ambicje. Kontynent, który opowiadał się za wolnym handlem, został skonfrontowany z cłami Trumpa. Kontynent, który wierzył w globalizację, padł ofiarą załamania się łańcuchów dostaw. Kontynent, który domagał się roli dla siebie w polityce światowej, bez Stanów Zjednoczonych nie był w stanie podjąć żadnych działań w Ukrainie, a na Bliskim Wschodzie nie był nawet potrzebny. Kontynent, dla którego prawo międzynarodowe jest zasadą porządku, musiał patrzeć na upadek Organizacji Narodów Zjednoczonych".

Jak czytamy, lista ta może być jeszcze dłuższa. Konkluzją jest zaś to, że "najważniejsze filary, na których opiera się polityka zagraniczna i światopogląd Europy, zostały w krótkim czasie podkopane, a niektóre nawet całkowicie zniszczone".

"Europa nie jest traktowana poważnie"

Zdaniem autora komentarza do niedawna uważano, że "Europejczycy stają się silniejsi, gdy działają wspólnie". "Teraz jednak ciągną się nawzajem w dół" – ocenia.

Podaje przykłady: Francja, dawna lokomotywa wzrostu gospodarczego, teraz ciągnie kontynent w dół przez swoje zadłużenie, Niemcy – przez słabość gospodarczą, wiele innych państw członkowskich – przez konflikty społeczne, a wszystkie kraje razem – "przez zaległości w zakresie obronności, których nie da się nadrobić w krótkim czasie".

"Najlepiej ilustruje tę trudną sytuację fakt, że premier Węgier ma obecnie większy wpływ w Waszyngtonie niż przewodnicząca Komisji Europejskiej. Europa nie jest traktowana poważnie na arenie międzynarodowej, ponieważ nie musi być traktowana poważnie" – ocenia Nikolas Busse.

Zarzuca politykom, że "wciąż toczą bitwy przeszłości". Dotyczy to przede wszystkim dwóch kluczowych państw UE: we Francji nadal wszystko kręci się wokół reformy emerytalnej, zaś w Niemczech – wokół migracji. O "głębokim kryzysie partii głównego nurtu" świadczy – zdaniem autora – to, że akurat "prawicowo-populistyczny rząd we Włoszech stał się jedną z ostatnich ostoi stabilności".

Busse przyznaje, że w pewnym sensie "schyłek Europy" jest nieunikniony i trwa już od wielu dekad, wraz ze wzrostem potęgi USA, przemysłowego rozwoju Azji i krajów bogatych w surowce.

"W tym wielobiegunowym świecie, charakteryzującym się konkurencją między mocarstwami, wielonarodowy kontynent, jakim jest Europa, nie może grać pierwszych skrzypiec" – ocenia dziennikarz "FAZ". Koncepcję "Stanów Zjednoczonych Europy" uznaje za nierealną politycznie, a nawet chybioną, bo UE nie stanie się drugimi USA. "Jeśli wszystko pójdzie dobrze, utrzymamy trzecią pozycję (wśród mocarstw - red.), za Ameryką i Chinami. Jeśli pójdzie źle, UE rozpadnie się, a Europa ponownie zostanie podzielona na strefy wpływów obcych mocarstw" – prognozuje autor.

UE potrzebuje silnych państw członkowskich

Jego zdaniem bezsilność Europy jest także konsekwencją "oderwanej od rzeczywistości mentalności", która zbyt długo determinowała myślenie i działanie. "Twierdzenie, że UE jest „mocarstwem normatywnym”, które może eksportować swoje wartości do reszty świata, zawsze miało w sobie coś neokolonialnego, ale przede wszystkim często przynosiło odwrotny skutek" – ocenia Busse.

Jego zdaniem rozwiązaniem nie jest wzmocnienie UE, czego wielu się odruchowo się domaga. Jak ocenia, odpowiedzialna za politykę zagraniczną UE – Europejska Służba Działań Zewnętrznych – okazała się "instytucją bez większej wartości dodanej", a obecna wysoka przedstawicielka ds. zagranicznych Kaja Kallas "nie ma żadnego znaczenia politycznego".

"UE potrzebuje przede wszystkim silnych państw członkowskich, zarówno pod względem gospodarczym, jak i militarnym. Można to osiągnąć raczej poprzez powściągliwość legislacyjną w Brukseli, co pokazuje debata na temat obciążeń biurokratycznych. Potrzebne jest też realistyczne zrozumienie świata, w którym żyjemy. Trump, Xi Jinping czy Putin nie są wypadkami historycznymi. Reprezentują oni to, z czym Europa ma coraz częściej do czynienia: krajami, które bezlitośnie realizują swoje interesy narodowe" – konkluduje dziennikarz "FAZ".

Przeczytaj źródło