Obejrzałem jak Kaczyński broni Ziobry. Wygląda na to, że pogodził się z jego losem

1 tydzień temu 14
Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro
Jarosław Kaczyński zwołał konferencję, na której bronił Zbigniewa Ziobry Fot. Slawomir Kaminski, Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl; montaż: naTemat.pl

Krótko po tym, jak prokuratura plunęła ze wszystkich luf, by zatopić Zbigniewa Ziobrę, obrony swojego człowieka podjął się Jarosław Kaczyński. Przeanalizowałem jego wystąpienie i wiem jedno: jeśli kiedyś zrobię coś złego, nie chcę, by bronił mnie prezes PiS. Jego nieskładna wypowiedź wyglądała jak pogodzenie się z faktem, że Ziobro może trafić do więzienia.

Daj napiwek autorowi

Nie przypominam sobie, by którykolwiek dotychczas polski polityk, minister, był określany przez śledczych jako "szef zorganizowanej grupy przestępczej". I nie przypominam sobie, by kiedyś firma żądała dosłownie miliardów odszkodowania od swojego byłego prezesa.

Tak Jarosław Kaczyński broni swoich ludzi

Jarosław Kaczyński wziął swoich ludzi w obronę. Wziął, bo musiał. Prezes PiS nie mógł nie pokazać, że stoi za swoimi niedawnymi podwładnymi i protegowanymi. Ale nie wyszło to dobrze. Obejrzałem wystąpienie Kaczyńskiego dokładnie. Było nieskładne, prezes skakał z wątku na wątek. W sumie trudno powiedzieć, czy bardziej bronił swoich, czy utyskiwał na obecny rząd. Chyba jednak to drugie.

"Przyjęli nowe konstrukcje, niemające nic wspólnego z prawem karnym albo w ogóle z prawem, że jeżeli ktoś przekazuje instytucjom społecznym albo nawet przekazuje jakieś pieniądze wewnątrz budżetu, z jednego jakby rachunku, tak w uproszczeniu mówiąc, na drugi rachunek, to to jest przywłaszczenie i w związku z tym to jest bardzo poważne przestępstwo. Stąd te 150 milionów złotych".

Jarosław Kaczyński

o zarzutach dla Zbigniewa Ziobry

Nie, panie prezesie. Prokuratura oskarża pana Ziobrę o nadużycia, ustawianie konkursu i wydawanie pieniędzy podatnika na rzeczy, na które nie były przeznaczone. Dziwne są słowa Kaczyńskiego, bo on praktycznie nie mówi o tym, o co naprawdę oskarżany jest Ziobro.

– Wszystko, co jest zarzucane w tej chwili panu mistrzowi Ziobrze, to musiałoby prowadzić do bardzo ciężkiego wyroku, wieloletniego wyroku. Tyle tylko, że z punktu widzenia prawnego, no to są to po prostu brednie i bzdury. Ale dzisiaj w Polsce, jak wiadomo, prawo nie obowiązuje – stwierdził Kaczyński.

I nie widać było w jego oczach żaru, raczej zrezygnowanie. Kaczyński nie powiedział w zasadzie nic konkretnego. Władza zła, my dobrzy.

To samo z Obajtkiem.

– Zgromadzenie wspólników, właścicieli Orlenu stwierdziło, że pan Obajtek ma osobiście odpowiadać za różnego rodzaju rzekome przewinienia, których się dopuścił, także w sensie finansowym. Czyli praktycznie, jeżeli ma być skonfiskowany majątek, to trzeba odpowiedzieć na to tak – realistycznie zauważył prezes PiS.

– Chodzi o menadżera, który doprowadził do tego, że Orlen stał się firmą znaczącą już w skali międzynarodowej. I był bardzo blisko pełnej dominacji w środkowym pasie Europy, tak to można było określić i w związku z tym stał się, stawał się, atutem gospodarczym pierwszej rangi dla Polski i stawał się także atutem politycznym. To też trzeba jasno stwierdzić. A wszystkie te przedsięwzięcia, które, czy prawie wszystkie, które były kwestionowane, są z powrotem podejmowane przez Orlen, chociaż przedtem krzyczano, że to były jakieś nadużycia czy jakieś zupełnie niecelne decyzje – mówił dalej.

Nie, panie prezesie. To znów nie tak. Pan Obajtek, jak wynika z audytu, finansował sobie kosztowne rozrywki na koszt państwowej – bądź co bądź – firmy. "Na koszt Orlenu wielokrotnie spędzał wakacje w luksusowym hotelu w Łebie, korzystał z zabiegów medycyny estetycznej czy kupował kieliszki i inne luksusowe przedmioty" – czytamy w informacjach Orlenu.

Jego współpracownik potrafił (zgodnie z audytem) zostawić 11 tys. zł w sklepie z cygarami. Miał "służbową kartą opłacać zakupy luksusowych serów, szynki, cygar czy spotkania w wyszukanych lokalach gastronomicznych". "Łącznie wydał w nieuprawniony sposób ponad 600 tys. zł, a jednorazowe wizyty w restauracjach kosztowały nawet ponad 5 tys. zł. Zidentyfikowano też transakcje w sklepach z cygarami o wartości przekraczającej 11 tys. zł jednorazowo" – podaje firma.

Co to ma wspólnego z rzekomymi dokonaniami Obajtka jako menedżera? Musi prezes przyznać, że niewiele.

Błaszczak też broni Ziobry i Obajtka

Po prezesie Kaczyńskim w obronie Ziobry i Obajtka stanął Mariusz Błaszczak. Uznał, że zarzut o kierowanie grupą przestępczą jest "absurdalny". Bo gdyby był poważny, "no to ta grupa miałaby strukturę sformalizowaną i tajną" oraz "w celu popełnienia przestępstw taka grupa musiałaby być powołana". Jednocześnie tajna i sformalizowana? Panie wiceprezesie, o co chodzi?

Na koniec Mariusz Błaszczak usiłował dowodzić, że za aferę z działką pod CPK odpowiada oczywiście Donald Tusk.

Trudno uznać, by wystąpienie (pytań nie przewidziano) obu panów było jakąś płomienną, spektakularną formą obrony Ziobry i Obajtka. Wyglądało, jakby stanowiło to dla nich przykry obowiązek, którego nie mogą pominąć.

Przeczytaj źródło