Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Współczynnik dzietności w Polsce w 2024 roku był na rekordowo niskim poziomie i wyniósł 1,099. Nigdy wcześniej w historii Polki nie rodziły tak niechętnie.
Polska ma problem z liczbą urodzeń
Przypomnijmy więc, czym dokładnie jest wskaźnik dzietności. Informuje on o tym, ile dzieci urodziłaby przeciętna kobieta w całym okresie rozrodczym (15-49 lat), gdyby rodziła z taką intensywnością jak w danym roku rodzą kobiety. Współczynnik dzietności na poziomie 1,099 oznacza, że 1000 kobiet urodziłoby 1099 dzieci. Z zastępowalnością pokoleń mamy do czynienia wtedy, kiedy współczynnik dzietności osiąga wartość 2,1.
Demografia z pewnością jest jednym z ważniejszych wyzwań przed którym stoi Polska. Problem w tym, że rozwiązanie, które proponuje Karol Nawrocki, dzietności może wiele nie pomóc. Za to będzie bardzo dużo kosztować budżet państwa. A do tego w dużej części będzie prezentem dla i tak zamożnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także:
Prezes globalnej firmy ostro o Rosji. "Nic jej nie pomoże"
Na ten moment nie ma jeszcze szczegółów samej ustawy, ale możemy zajrzeć na jego stronę internetową, gdzie znajdziemy dość precyzyjne stwierdzenia. Chodzi więc o "zwolnienie z podatku dochodowego do 140 tysięcy zł dochodu rocznie dla każdego rodzica wychowującego co najmniej 2 dzieci (małoletnich, niepełnosprawnych lub uczących się do 25. roku życia)". Kto by na tym skorzystał?
Komu pomoże pomysł Nawrockiego?
Według sporządzonego przez Główny Urząd Statystyczny ostatniego Spisu Powszechnego w 2021 roku w naszym kraju było 7,8 mln rodzin. GUS definiuje rodzinę jako "dwie lub większa liczba osób, które są związane jako mąż i żona, wspólnie żyjący partnerzy (osoby w związkach niesformalizowanych) – osoby płci przeciwnej lub jako rodzic i dziecko". Rodziny - co nie powinno nikogo zaskakiwać - dzielą się na te z dziećmi i bez dzieci.
Ale to nie koniec rozróżnień, bo istotne jest również to, ile jest rodzin z dziećmi, które nie ukończyły jeszcze 18 roku życia lub rodzin z dziećmi pozostającymi na utrzymaniu. Niestety, Urząd nie podaje informacji na temat rodzin z dziećmi małoletnimi; dysponujemy tylko danymi o rodzinach z potomstwem na utrzymaniu do 24 r. życia (co w kontekście propozycji Karola Nawrockiego jest poręczną informacją, o czym za chwilę).
Ile więc jest takich rodzin w Polsce, które mają dzieci do 24 r. życia na utrzymaniu? Niemal 4,9 mln. W tej grupie prawie połowa to te, które mają dwójkę lub więcej dzieci. To właśnie rodzice z tej grupy byliby zwolnieni z podatku PIT. Mówimy o mniej więcej 2,5 mln rodzin. Po zsumowaniu liczby rodziców z pełnych i niepełnych rodzin (gdzie dzieci wychowuje tylko lub głównie matka lub ojciec) wychodzi nam około 4,4 mln osób.
W tej grupie, poza osobami zarabiającymi mało, znajdują się też liczni ludzie zamożni. Czy powinniśmy robić im prezent w postaci zerowego PIT? Odpowiedź na to pytanie zależy od rozkładu dochodowego rodzin z co najmniej dwójką dzieci.
Ministerstwo Finansów wprost o pomyśle Nawrockiego
W maju wiceminister finansów Jarosław Neneman w odpowiedzi na interpelację poselską odnoszącą się do tego właśnie zagadnienia stwierdził, że "zwolnienie dochodów rodziców dwójki i więcej dzieci z PIT na skali w 2025 oznaczałoby dodatkowy koszt w wysokości ok. 29,1 mld zł. I wskazuje tam, kto by na takiej propozycji skorzystał.
Nawet gdyby dokonano pewnych korekt, czyli wprowadzono próg 140 tys. "kwoty wolnej" wspomnianych na stronie Nawrockiego dla każdego rodzica dwójki (lub większej liczby) dzieci, to prawdopodobnie i tak wiele by to nie zmieniło. Według danych GUS 140 tys. rocznie zarabia nie więcej niż 20 proc. pracujących.
Skąd wziąć na to pieniądze?
Propozycja Karola Nawrockiego jest więc w dużej mierze propozycją "ozłocenia" już i tak zamożnych. Jednocześnie, problemem pozostaje finansowanie tego pomysłu i jego wpływ na budżet. Według odpowiedzi Nenemana na interpelację, koszt to 29,1 mld zł.
Czy to dużo? Według informacji Ministerstwa Finansów w 2024 roku dochody budżetu państwa wyniosły 623,4 mld zł (warto zaznaczyć, że w 2025 roku z samego faktu wzrostu gospodarczego będą zapewne wyższe). "Ucięcie" PIT-u dla wszystkich osób z dwójką dzieci oznaczałoby uszczerbek rzędu 4,5 proc. wpływów budżetowych (w 2025 byłby to nieco mniejszy proc.).
Ale to nie koniec - dochody z PIT w zeszłym roku wyniosły nieco ponad 97 mld zł. Warto przytoczyć jeszcze jedną liczbę dla zrozumienia skali cięcia - koszt programu 800 plus w 2025 r. to około 70 mld zł.
Dużo wydatków, mało analizy
Ważne są przy tym jednak dwie sprawy. Po pierwsze istotne jest, aby "ubytki" w jakiś sposób bilansować. Czy to przez progresję podatkową, czy przez uszczelnienie systemu (ewentualnie aby wydatki nakręcały koniunkturę, jak to miało miejsce w przypadku 500 plus). Tymczasem prezydent elekt nie mówi wiele o tym, jak poprzesuwać środki, żeby zrównoważyć wyrwę. Ogólnie stwierdził tylko, że chciałby dokonać "uszczelnienia VAT". Ale zarazem proponuje dodatkowo podniesienie kwoty wolnej oraz cięcie VAT. Każdy z takich ruchów może mieć swoje uzasadnienie i ekonomiczne ręce i nogi, o ile sprawy zostały gruntownie przemyślane. Tutaj nie widać takiej analizy. A sam Karol Nawrocki nie dał się poznać jako wytrawny ekonomista.
Do tego nie wiadomo w jaki sposób wydatek miałby być bilansowany, aby nie uszczuplać środków choćby na usługi publiczne. Nie przedstawiono również jasnych dowodów na to, że taki ruch byłby prodemograficzny. Jak na razie wygląda to po prostu na niezbyt przemyślany postulat, który być może spodoba się społeczeństwu, a z pewnością będzie trudnym orzechem do zgryzienia dla rządzących, borykających się ze sporym zadłużeniem.
Kamil Fejfer, dziennikarz piszący o gospodarce, współtwórca podcastu i kanału na YouTube "Ekonomia i cała reszta"