Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Jakub Skoczek zmar? na SOR-ze pomimo pr?b jego rodziny o dodatkowe badania - poinformowa?a "Interwencja" Polsat News. - Wesz?am do doktora i m?wi?am, ?e syn potrzebuje pomocy. Odpowiedzia?, ?e prosz? si? nie martwi? - opowiedzia?a matka 41-latka.

Pacjent wymiotował krwią, dostał kroplówkę
Według doniesień "Interwencji" mieszkający pod Legnicą (woj. dolnośląskie) pan Jakub Skoczek był osobą w spektrum autyzmu, w związku z czym pozostawał pod opieką rodziny. 16 czerwca jej członkowie zwrócili uwagę, że 41-latek gorzej się poczuł i nie miał apetytu. Sytuacja stała się jednak o wiele poważniejsza, kiedy mężczyzna zaczął wymiotować krwią. Rodzina wezwała więc pogotowie ratunkowe, które stwierdziło, że pan Jakub miał twardy brzuch, a następnie zabrało go na SOR w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy. Dyżurujący tam lekarz ocenił jednak, że mężczyźnie dolega jedynie odwodnienie i osłabienie organizmu, na które zalecił kroplówkę.
Śmierć na SOR-ze
- Weszłam do doktora i mówiłam, że syn potrzebuje pomocy. Odpowiedział, że proszę się nie martwić - opowiedziała w "Interwencji" pani Zenobia Skoczek. Lekarz twierdził bowiem, że przyczyną stanu 41-latka jest zatrucie pokarmowe, które wkrótce minie, a mężczyzna wróci rano do domu. - Stwierdził, że wyniki są bardzo dobre i jest to zwykłe zatrucie, nie zagraża mu żadne niebezpieczeństwo. Mi się łamie głos, bo ten lekarz nas oszukał, że to zwykłe zatrucie - poinformował pan Dominik Skoczek. Dodatkowo - jak relacjonowała rodzina - lekarz miał nie zlecić żadnych badań oprócz morfologii. Pacjent zmarł przed godziną 6:00 na SOR-ze.
Zobacz wideo 27-latek z maczetą zatrzymany przez płockich policjantów
Śledztwo w sprawie śmierci
Prokuratura zleciła przeprowadzenie sekcji zwłok, która wykazała, że przyczyną zgonu pana Jakuba było pęknięcie wrzodu dwunastnicy i perforacja, która doprowadziła do zapalenia otrzewnej. Lekarz, który dyżurował wówczas na SOR, został zawieszony. W rozmowie z dziennikarzami stwierdził on, że "w szpitalu nie ma USG", czemu zaprzeczył rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy Krzysztof Maciejak. Rodzina twierdzi, że popełniony został błąd lekarski, a prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. - W tej sprawie bulwersuje, że człowiek, który mógł żyć, umierał przez 12 godzin - stwierdził pełnomocnik rodziny Przemysław Wyglądacz.
Zgon w Wałbrzychu
Do innej sytuacji doszło 14 maja ubiegłego roku w Specjalistycznym Szpitalu im. dra Alfreda Sokołowskiego. Dyżurująca tam pielęgniarka miała nie przeprowadzić wymaganej oceny parametrów krytycznych pacjentki, takich jak tętno, ciśnienie tętnicze czy saturacja, i zakwalifikowała ją do kategorii "zielonej", oznaczającej czas oczekiwania na kontakt z lekarzem do 120 minut. W czasie oczekiwania kobieta zmarła. Więcej informacji na ten temat znajduje się w artykule: "Śmierć pacjentki na SOR-ze. Pielęgniarka stanie przed sądem. Jest akt oskarżenia".
Źródła: Interwencja Polsat News, Prokuratura Okręgowa w Świdnicy