Polkę z synem zatrzymali na lotnisku. Dodatkowa kontrola bezpieczeństwa. Po jego przeszukaniu zamarła

12 godziny temu 5

Data utworzenia: 9 listopada 2025, 15:04.

Na lotnisku we Włoszech polska turystka przeżyła chwile grozy. Podczas kontroli bezpieczeństwa okazało się, że jej 8-letni syn ma w plecaku… 10-centymetrowy metalowy pocisk. Z tym "suvenirem" spokojnie wylecieli wcześniej z Warszawy, nikt nie zwrócił na niego uwagi przy kontroli na lotnisku Chopina. We Włoszech natychmiast zatrzymała ich obsługa, a niewinna rodzinna podróż zamieniła się w stresujące tłumaczenia przy taśmie skanera. Dopiero wtedy wyszło na jaw, że "skarbu" z kieszeni spodni nie zauważyła ani mama, ani służby ochrony.

Kontrola bezpieczeństwa na lotnisku przerwała rodzinny lot Polki. Syn leciał z metalowym pociskiem.
Kontrola bezpieczeństwa na lotnisku przerwała rodzinny lot Polki. Syn leciał z metalowym pociskiem. Foto: null/AFP, 123RF

Pani Anna opowiedziała swoją historię redakcji o2.pl. Do Wenecji leciała z dziećmi z lotniska Chopina — w Polsce wszystko przeszło bez problemu, dopiero przy wylocie z Włoch plecak jej syna trafił do dodatkowej kontroli bezpieczeństwa. Funkcjonariusz poinformował kobietę, że na skanerze widać coś, co wygląda jak "metal bullet". — Metalowy pocisk? Niemożliwe, przecież zawsze sprawdzam plecaki przed wylotem — relacjonuje.

Dodatkowo kontrola bezpieczeństwa na lotnisku w Wenecji. Polka zamarła

Kobieta przy włoskim strażniku zaczęła przeglądać plecak i ubrania chłopca. W małej kieszonce spodni, pod zgniecioną czekoladką, znalazła metalowy nabój długości ok. 10 cm. — Moje serce zamarło. Nie miałam pojęcia, skąd się wziął — opowiada. Syn spokojnie wyjaśnił, że to "pamiątka" z wycieczki szkolnej: dzieci z wykrywaczem metalu szukały w lesie przedmiotów, a nauczyciele pozwolili mu zabrać łuskę, bo była "całkowicie bezpieczna" — prawdziwa amunicja, ale pozbawiona prochu.

Na szczęście sprawa skończyła się dla rodziny dobrze. Włoski strażnik zabrał pocisk do innego pomieszczenia, a Polka z dziećmi mogła kontynuować podróż. O2.pl zapytało lotnisko Chopina, jak to możliwe, że taki przedmiot nie został wychwycony w Warszawie. Rzecznik portu zapewnił: — Pragniemy zapewnić, iż kwestie bezpieczeństwa i ochrony stanowią fundament naszej działalności operacyjnej — podkreślił Daniel Majowski, dodając, że procedury są stale kontrolowane i audytowane.

Lotnisko przekazało, że sprawa została skierowana do odpowiednich komórek zajmujących się bezpieczeństwem. Zapytany, czy to kwestia sprzętu lub procedur, szef Służby Zarządzania Ochroną, Albert Szczepaniak, odpowiedział, że "w związku z brakiem niezbędnych danych (…) na obecnym etapie nie jest możliwe przeprowadzenie pełnej i wiarygodnej analizy".

Czytaj także:

Czegoś takie na placu budowy w Polsce jeszcze nie było. To prawdziwy przełom

Tusk z popcornem w ręku zapowiada seans. Nawiązuje do sprawy Ziobry?

Źródło: o2.pl

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Newsletter

Najlepsze teksty z Faktu! Bądź na bieżąco z informacjami ze świata i Polski

Zapisz się

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas!

Napisz list do redakcji

Przeczytaj źródło