Polska potrzebuje nowej umowy społecznej. Nie rewolucji, lecz reformy, która odbuduje państwo

3 dni temu 5

Państwo słabe, bo zniszczone przez polaryzację

Diagnoza jest bezlitosna. Polskie państwo – jak mówią profesorowie – jest słabe, źle zorganizowane i dysfunkcjonalne na wielu poziomach. Zamiast być narzędziem rozwoju i bezpieczeństwa, stało się zakładnikiem partyjnych rozgrywek. Politycy każdej strony traktują instytucje jak łup, a wyborców jak środek do zdobycia władzy. W efekcie obywatele coraz bardziej tracą zaufanie – nie tylko do partii, ale do samego państwa.

Profesor Grosse zauważa, że przez ostatnie dekady Polska rozwijała się dynamicznie, ale dziś energia społeczna i przedsiębiorczość już nie wystarczą. „Potrzebujemy silnego państwa, które potrafi zarządzać rozwojem i zapewniać bezpieczeństwo” – mówi. Bez tego grozi nam dryf, w którym zamiast tworzyć przyszłość, będziemy reagować na kryzysy.

Konstytucja do naprawy

Zdaniem autorów, reforma konstytucyjna jest nieunikniona. Obecny system – z rozdzieloną władzą wykonawczą między rząd i prezydenta – tworzy chaos, konflikty kompetencyjne i blokady. Trzeba, jak we Francji po II wojnie światowej, odważyć się na nowy projekt ustrojowy, który uzgodnią wszystkie strony. Tyle że Polska nie ma dziś swojego de Gaulle’a, który zamknąłby polityków w jednym pokoju i kazał im się dogadać.

Wobec braku takiego autorytetu profesorowie proponują inny sposób: zacząć od idei. Tak jak zespół prof. Jerzego Regulskiego, który w latach 80. opracował reformę samorządową, zanim jeszcze istniały warunki polityczne do jej wdrożenia. Gdy nadszedł 1989 rok, gotowe rozwiązania pozwoliły błyskawicznie wprowadzić jeden z najtrwalszych filarów III RP – samorząd gminny.

Trzy poziomy reform

Prof. Wojciuk podkreśla, że zmiana konstytucji to cel końcowy, ale proces może się zacząć wcześniej, małymi krokami – poprzez działania polityczne, ustawowe i organizacyjne. Projekt zakłada trzy poziomy reformy:

  1. Działania bez ustaw – budowanie kultury współpracy, odbudowa zaufania, szukanie wspólnego języka w debacie publicznej.
  2. Zmiany ustawowe – wzmocnienie samorządów, lepsza koordynacja między regionami, odciążenie centrum.
  3. Reforma konstytucyjna – nowa architektura instytucjonalna, która zapewni równowagę między centrum a regionami i ochronę wspólnotowego charakteru państwa.

Siła blisko obywateli

Centralnym elementem propozycji jest oddanie większej władzy województwom. Profesorowie postulują wprowadzenie wojewody samorządowego, łączącego funkcje dzisiejszego wojewody (przedstawiciela rządu) i marszałka (szefa samorządu województwa). Obok tego miałby powstać samorządowy Senat oraz Kolegium Województw, które koordynowałyby współpracę między regionami.

Idea jest prosta: to, co dotyczy codziennego życia obywateli – edukacja, zdrowie, kultura – powinno być rozstrzygane bliżej ludzi. Rzeczy strategiczne, jak bezpieczeństwo, polityka zagraniczna czy infrastruktura, zostają w centrum.
Wojciuk daje przykład: – „Niech o edukacji zdrowotnej decydują regiony. W jednym województwie taki przedmiot może być obowiązkowy, w innym fakultatywny. Polska się od tego nie rozpadnie”.

Wzmocniony prezydent – strażnik ustroju

Nowa konstytucja przewidywałaby wzmocnienie urzędu prezydenta, który stałby się strażnikiem ustroju i jedności państwa. Otrzymałby prawo nadzoru nad województwami, możliwość uchylania aktów prawa miejscowego czy odwoływania samorządowych wojewodów w razie nadużyć – oczywiście z kontrolą sądową. To rozwiązanie ma chronić przed nadmiernym rozproszeniem państwa, a zarazem ograniczyć bieżące wojny kompetencyjne między prezydentem a rządem.

Wspólne reguły gry zamiast wojny plemiennej

Autorzy projektu nie wierzą w „zbawcę na białym koniu”. Liczą raczej na zmęczenie elit politycznych. Gdy wszystkie strony zrozumieją, że nie są w stanie pokonać przeciwników, może dojść do przełomu: – „Polacy są podzieleni mniej więcej pół na pół. Żadne środowisko nie zdominuje drugiego. Musimy nauczyć się współistnieć w ramach wspólnych reguł gry” – mówi Wojciuk.

Bo demokracja to nie wojna totalna, tylko rywalizacja według jasnych zasad. Dziś, jak dodaje Grosse, w Polsce brakuje nawet wspólnego zrozumienia, o jaką grę chodzi. Każda strona gra w coś innego – jedni w judo, drudzy w kickboxing – i to niszczy państwo od środka.

Polska może być pierwsza

Profesorowie podkreślają, że polaryzacja nie jest tylko polskim problemem. Podobne napięcia rozrywają demokracje na całym świecie. Ale Polska mogłaby być pierwszym krajem, który nauczy się nią zarządzać mądrze – przez reformy instytucjonalne, a nie emocjonalne zwycięstwa jednej strony nad drugą.

Ich książka, opublikowana w wersji angielskiej przez Oxford University Press, już zwróciła uwagę międzynarodowych ekspertów. Teraz autorzy liczą, że zainteresują się nią także polscy politycy – nie z obowiązku, lecz z poczucia, że to gra warta świeczki. Bo stawką jest coś więcej niż kolejne wybory. Stawką jest państwo, które działa.

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Przeczytaj źródło