Rafał Brzoska wszedł w polski klub. Pomogły znajomości prezydenta

1 tydzień temu 10

Po debiutanckim meczu w PlusLidze siatkarzom Inpostu ChKS, którzy przegrali z PGE Projektem w Warszawie 0:3, została tylko satysfakcja z tego, że w każdym z setów postawili się brązowemu medaliście poprzedniego sezonu. W ostatnią niedzielę mogli już celebrować historyczne zwycięstwo – pokonali przed własną publicznością Cuprum Stilon Gorzów 3:2. Na trybunach świętowali m.in. prezydent Chełma Jakub Banaszek i Kamila Grzywaczewska, czyli dwie bardzo ważne dla klubu postacie.

Zobacz wideo InPost ChKS Chełm z pierwszym zwycięstwem w PlusLidze. Pokonali Cuprum Stilon Gorzów. Jędrzej Goss: Hala poniosła

Znajomości prezydenta pomogły beniaminkowi ściągnąć wielkiego sponsora

To właśnie Banaszek odegrał kluczową rolę w nawiązaniu współpracy z Inpostem. Jest członkiem zespołu powołanego przez Rafała Brzoskę – założyciela i CEO tej spółki, a Brzoska na zlecenie premiera Donalda Tuska ma opracować propozycje deregulacji poprawiających warunki dla przedsiębiorców.

- Ale jestem też przekonany, że nasza wizja rozwoju klubu znalazła uznanie przedstawicieli Inpostu. To wizja budowania czegoś tak naprawdę od nowa, wspólnego tworzenia klubu, który w oczach niektórych w PlusLidze jest trochę takim kopciuszkiem – mówi mi wiceprezes ChKS Dominik Małys.

Piłkarska reprezentacja Polski, Atletico Madryt, Newcastle United, Tour de France, czy utytułowani lekkoatleci jak Natalia Bukowiecka i Wojciech Nowicki – firma InPost starannie dobiera sobie partnerów ze świata sportu. Znaleźć się w takim gronie to duże osiągnięcie - zwłaszcza jak na siatkarskiego kopciuszka. 

Jak dodaje Małys, zaangażowanie tak znanego partnera jak InPost to dodatkowa legitymacja dla klubu i reklama. - Pomaga nam to przyciągnąć nowych potencjalnych sponsorów, którzy cały czas się pojawiają. Obecnie wspiera nas ok. 50 firm, głównie lokalnych – wskazuje działacz, który jest związany z klubem od 2024 roku.

Początkowo był zastępcą Artura Juszczaka, a po rezygnacji tego ostatniego to właśnie w nim upatrywano faworyta do roli następcy. ChKS, w skład którego wchodzi też występująca w III lidze piłkarska Chełmianka Chełm, od 10 czerwca do końcówki sierpnia był bez prezesa. Do wyboru Kamili Grzywaczewskiej.

W lokalnej prasie można było przeczytać o jej rosnącej pozycji politycznej w regionie, a wyznaczenie jej do kierowania ChKS określano jako zaskoczenie. Wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Lubelskiego nigdy wcześniej nie pracowała w strukturach organizacji sportowej. W latach 2016-19 kierowała oddziałem KRUS we Włodawie, a w okresie 2020-23 oddziałem Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w Lublinie. Bez powodzenia startowała w ostatnich wyborach parlamentarnych z ramienia PiS do Senatu i przez pewien czas pracowała w Zarządzie Dróg Wojewódzkich w Lublinie. Wraz z mężem prowadzi gospodarstwo rolne - hodują owce.

- Dostałam propozycję od prezydenta Banaszka (miasto jest jedynym udziałowcem ChKS - red.), z którym znam się i współpracuję od lat. Dlaczego zaproponował mi tę posadę? O to trzeba spytać pana prezydenta. Nad przyjęciem tej propozycji zastanawiałam się dwa miesiące. Stwierdziłam jednak, że nic nie dzieje się bez przyczyny i "jak nie teraz, to kiedy?". Wyznaję zasadę, że do wszystkiego, co nas spotyka w życiu, trzeba podchodzić z otwartą głową. To dla mnie nowa rola i nowe wyzwanie, z których bardzo się cieszę i bardzo dobrze się w tym odnajduję  - zapewnia Grzywaczewska w rozmowie ze Sport.pl.

Wielkie roszady w kierownictwie ChKS. "Spodziewam się zorganizowanego hejtu"

Chwali współpracowników za duże zaangażowanie i owocne dyskusje, a Banaszka za wsparcie. Podkreśla też, że wciąż mało jest kobiet na kierowniczych stanowiskach. Wśród 14 szefów klubów PlusLigi jest jedną z dwóch prezesek – drugą jest Jadwiga Cichoń z Zaksy Kędzierzyn-Koźle.

- Owszem, dotychczas głównie byłam znana jako społeczniczka i radna, ale nie jest prawdą, że nie miałam styczności ze sportem. Mój tata był związany z piłką nożną, a mama z siatkówką. Od najmłodszych lat spędzałam mnóstwo czasu na stadionie. Sama trenowałam w młodości koszykówkę, ale musiałam zakończyć przygodę z tym sportem z powodu problemów zdrowotnych. Jeszcze zanim do Bogdanki LUK Lublin dołączył Wilfredo Leon, to byłam z rodziną na kilku domowych meczach tej drużyny – wylicza nowa szefowa ChKS.

W lokalnej prasie sugerowano, że jej pozycja społeczno-polityczna w regionie powinna być atutem w walce o pieniądze dla klubu i przy pozyskiwaniu sponsorów. Sama zapewnia, że nigdy w takich rozmowach nie odwoływała się do swoich wpływów.

- Uważam, że mogę czerpać z mojego doświadczenia w kontakcie z ludźmi, który jest tu bardzo ważny. Chodzi o sposób bycia, autentyczność i naturalność – argumentuje.

Przyznaje również, że mile zaskoczył ją fakt, iż nieraz jeden sponsor przyprowadza do klubu kolejnego. - To przejaw patriotyzmu lokalnego. Dało się to zauważyć także podczas niedzielnego meczu, gdy wszyscy bardzo przeżywali nasz pierwszy domowy mecz w PlusLidze i cieszyli się z historycznego zwycięstwa – wspomina Grzywaczewska.

Jej pojawienie się w klubie to już czwarta w ciągu dwóch lat zmiana szefa ChKS. Juszczak objął to stanowisko po raz pierwszy w maju 2022 r., by zrezygnować po nieco ponad roku. Zastąpił go Grzegorz Stawinoga, który ustąpił już w styczniu 2024 r., a wówczas tymczasowo obowiązki prezesa przejął Mariusz Chudoba. Po czterech miesiącach powrócił Juszczak.

W rozmowie z tygodnikiem "Super Tydzień Chełmski" ten ostatni zapewniał, że jego druga rezygnacja nie była związana z obraźliwą dla niego treścią banera na stadionie w Chełmie. Krytykowano go już w kwietniu 2023 r., gdy zwolnił m.in. dyrektora sportowego siatkarskiej sekcji Gabriela Wlazia. 

Wlaź był prezesem stowarzyszenia KS Arka, które trzy lata temu włączono w całości do ChKS. Od osoby związanej od lat z klubem usłyszałam, że kierownictwu Arki przekazano, iż jeśli ma się pojawić wsparcie finansowe pozwalające na walkę o awans sportowy, to muszą się zgodzić na to włączenie. Między Właziem i Juszczakiem był wyraźny konflikt.

"Uwierzyłem człowiekowi, któremu nigdy uwierzyć nie powinienem. (…) Ustalenia były dość czyste - ja wykonuję pracę, buduję zespół, a jeśli uzyskamy awans i zapełnię halę, to będę robił dalej to, co potrafię i robię dobrze. Od początku nasza współpraca była trudna, wszystkie wykonywane ruchy miały doprowadzić do obniżenia zaufania ze strony prezydenta i miasta do mojej osoby. Co dalej? Spodziewam się zorganizowanego hejtu i skoordynowanej akcji przeciwko mnie. Prób dyskredytowania osiągnięć i zakrzywiania historii i rzeczywistości" – opisywał wtedy Właź.

Gwiazda ściągnięta na cztery mecze za 2 procent rocznego budżetu. "Dmuchaliśmy na zimne"

Historia klubu z Chełma choć nie jest długa, to z pewnością jest skomplikowana. W 1996 r. powstał UKS Tempo Chełm, który w 2020 r. połączony został z KS Arka Wojsławice i w wyniku tego pojawił się KS Arka Tempo Chełm.  Drużyna ta - za sprawą wyników zespołu z Wojsławic - miała od razu prawo występów w II lidze. Po trzech sezonach awansowała do I ligi, a po dwóch kolejnych do ekstraklasy.

Przed rozgrywkami 2024/25 nikt w klubie nie miał wątpliwości, że to moment na historyczny awans do PlusLigi. Podobno powtarzano często "teraz albo nigdy". Pozyskano kilku mających już doświadczenie w ekstraklasie graczy, dyrektorem sportowym został mistrz Europy z 2009 roku Michał Ruciak (po jednym sezonie zakończono tę współpracę), a trenerem Krzysztof Andrzejewski, który przez wiele lat grał w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Fazę zasadniczą chełmianie zakończyli z imponującym bilansem 26 zwycięstw i dwóch przegranych. Problem pojawił się w półfinale, gdy kontuzji doznał podstawowy atakujący Jędrzej Goss. Wówczas działacze zdecydowali się na transfer medyczny i w jego ramach ściągnęli występującego w PlusLidze Jakuba Buckiego z Asseco Resovii Rzeszów.

- To był okres świąt wielkanocnych, co utrudniało sprawne załatwienie formalności, bo w wielu instytucjach nie pracowano. A my graliśmy mecz już dzień czy dwa po świętach. Słowa podziękowania należą się Piotrowi Maciągowi z Resovii i prezydentowi Banaszkowi, którzy osobiście zaangażowali się w załatwienie tej sprawy – wspomina Małys.

Bucki wspomógł drużynę w czterech meczach – ostatnim półfinałowym i trzech w finale. W każdym z nich był najlepszym lub drugim z najlepiej punktujących.

- Nie jesteśmy w stanie teraz stwierdzić, czy bez niego nie udałoby się awansować. Kuba to klasowy zawodnik i powiedziałbym, że w tej sytuacji dmuchaliśmy na zimne. Sfinalizowanie tego transferu oznaczało dla nas wydatek na poziomie 2 procent ówczesnego rocznego budżetu - opowiada wiceprezes ChKS.

W ostatnim meczu finału z KKS Mickiewicz Kluczbork – wygranym 3:1 - Bucki w pojedynkę ugrał seta, zdobywając 25 punktów. Drugi pod tym względem Tomasz Piotrowski zgromadził o dziewięć mniej. 8 maja w Chełmie świętowano historyczny awans do PlusLigi, po którym budżet klubu wzrósł o 70 procent. Dwa dni później w oddalonym o nieco ponad 100 km Lublinie siatkarze Bogdanki LUK świętowali historyczne mistrzostwo Polski. W niedzielę w Chełmie odbędą się pierwsze tak wyczekiwane w regionie derby.

To główny kandydat do spadku? "Traktujemy to jako zabawę"

Będzie to zapewne też jeden z wielu meczów w tym sezonie, na którym wszyscy chętni do obejrzenia domowego spotkania InPostu ChKS nie pomieszczą się w hali. Ta, po dostawieniu dodatkowych trybun, ma minimalną wymaganą pojemność 1500 miejsc. W przeszłości okazywała się już za mała, gdy gospodarze podejmowali w Pucharze Polski topowe drużyny - Jastrzębski Węgiel i Aluron CMC Wartę Zawiercie.

- Jest plan budowy obiektu, z którego skorzystają nie tylko siatkarze, ale i lekkoatleci. Powstanie tam też hotel. Pod uwagę brane są trzy lokalizacje i jesteśmy na etapie wyboru najlepszej – mówi Grzywaczewska.

Pytam, czy utrzymanie się siatkarzy w ekstraklasie to niezbędny warunek dla powstania nowej hali. W odpowiedzi słyszę, że będzie to miało bardzo duży wpływ, ale obiekt powinien powstać niezależnie od wyniku w tym sezonie. Wskazuje też cele dla obu drużyn ChKS. Dla siatkarzy jest to utrzymanie się, a dla piłkarzy Chełmianki awans do II ligi.

Moich rozmówców związanych z InPostem ChKS nie zraża fakt, że w przedsezonowych typowaniach eksperci i kibice to właśnie ich drużynę najczęściej wskazywali jako głównego kandydata do spadku.

- Dotarło to do nas, ale traktujemy to jako zabawę. A jeśli już traktować to bardziej poważnie, to jako mobilizację. Chcemy zadać kłam tym przewidywaniom. Wiemy, jakim zespołem dysponujemy. Gdybym nie myślał, że się utrzymamy, to złożyłbym rezygnację – przekonuje Andrzejewski.

Co najmniej do końca roku jego zespół musi sobie radzić bez podstawowego libero Jędrzeja Gruszczyńskiego, którego na dłużej wykluczyły z gry kłopoty zdrowotne. Wielu zawodników beniaminka grało już wcześniej na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. A co szkoleniowiec radzi tym, dla których to pierwsza styczność z PlusLigą?

- Powtarzam im, że to cały czas jest siatkówka. Może i czasem piłka leci szybciej, ale nie ma się czego bać. Uważam, że nasza I liga jest niedoceniana. Zawodnicy, którzy przechodzą do niej z ekstraklasy, często są weryfikowani na minus – przekonuje Andrzejewski.

Na weryfikację aspiracji i możliwości jego drużyny musimy poczekać kilka miesięcy.

Przeczytaj źródło