Sensacyjne wieści ws. gwiazdy Legii. Żewłakow nawet się nie kryje

1 miesiąc temu 17

Za Legią Warszawa trzy miesiące, które przyniosły sporo zmian - pojawił się nowy trener, przyszło dziesięciu nowych piłkarzy, jedenastu odeszło, a naliczylibyśmy jeszcze kilku kolejnych, których transfery wysypywały się na ostatniej prostej. To jak w niezłym serialu - zaskakujący bohaterowie, zwroty akcji i niespodzianki. We wtorek dyrektorzy Legii - Marcin Herra, Michał Żewłakow i Fredi Bobić - spotkali się z kilkoma dziennikarzami, by podsumować ten intensywny okres. Przez półtorej godziny odsłaniali kulisy transferów i opowiadali o swoich przemyśleniach dotyczących drużyny. Zdradzali też, jakie mają plany na najbliższe tygodnie i jak wyobrażają sobie ten sezon - co ich niepokoi, a co daje nadzieję. Mówili m.in. o planach przedłużenia kontraktów z Kacprem Tobiaszem i Juergenem Elitimem, sytuacji Kacpra Chodyny i Patryka Kuna, potencjalnym transferze kolejnego napastnika w najbliższych dniach, a także wystrzale formy Jeana-Pierre’a Nsame, który zaskoczył wszystkich w klubie.

Poniżej prezentujemy najważniejsze informacje, które padły na spotkaniu. To pigułka wiedzy dla wszystkich kibiców.

Zobacz wideo Mendy podbije Ekstraklasę? Rzeźniczak: Pytanie, czy będzie mu się w ogóle chciało?

Legia zaczęła od falstartu. "To naprawdę trudne"

Spotkanie rozpoczął Marcin Herra, wiceprezes klubu, który zaczął żonglować konkretnymi liczbami - nieco ponad 230 mln zł przychodów operacyjnych to rekordowy budżet w historii Legii, wyższy o około 10 mln zł niż ten z poprzedniego roku. 7,5 tys. - to liczba sprzedanych karnetów na ten sezon. 25 tys. - średnia frekwencja na domowych meczach Ekstraklasy. 4,3 tys. - liczba nowych koszulek, które zostały już sprzedane. To 10 proc. więcej niż w analogicznym okresie rok temu, a za chwilę klub spodziewa się kolejnego skoku, bo przy okazji meczu z Pogonią Szczecin (28 września) zaprezentuje trzeci komplet strojów. - Spodziewamy się, że będzie dla kibiców bardzo interesujący - uśmiechnął się Herra i oddał głos siedzącym obok Żewłakowowi i Bobiciowi, przy okazji dziękując im za to, jak przeprowadzili Legię przez trudne okno transferowe. Jego zdaniem, trener Edward Iordanescu ma teraz odpowiednie narzędzia i warunki, by włączyć się do walki o mistrzostwo Polski.

Żewłakow długo i szczegółowo podsumowywał letnie okno transferowe. I choć Legia była chwalona za to, jakich sprowadziła piłkarzy, to dyrektor sportowy zaczął od omówienia swoich dwóch porażek. - Od tego właściwie zaczęła się moja praca - uśmiechnął się pod nosem. - Chodzi o przedłużenie umowy z Goncalo Feio, które nam nie wyszło i dokonanie pierwszego transferu, który okazał się niewypałem. Mówię o transferze Aarona Opoku, skrzydłowego, który był nawet na naszym ostatnim meczu poprzedniego sezonu ze Stalą Mielec. Obejrzał też nasz stadion i ośrodek treningowy. Wszystko wydawało się zmierzać we właściwym kierunku i przyznam szczerze, że na koniec byliśmy zaskoczeni tym, jak ten zawodnik się zachował i jak nas potraktował. Z perspektywy czasu - to dla nas też informacja, jak piłkarz traktuje klub, czy dorósł do odpowiedniego poziomu rzetelności, co go naprawdę interesuje. Później podpisał kontrakt w Kayserisporze. Mieliśmy więc kiepski początek - wspominał dyrektor sportowy Legii.

Bobić, który wcześniej pracował w niemieckich klubach - Stuttgarcie, Eintrachcie Frankfurt i Herthcie, dopowiadał, jak dużym wyzwaniem jest jednoczesne budowanie kadry i rozgrywanie pierwszych meczów. Sytuacja, w której sezon rozpoczyna się w połowie lipca i od początku rozgrywane są kluczowe eliminacyjne mecze europejskich pucharów, była dla niego nowa. – My zagraliśmy już szesnaście meczów! Od 10 lipca gramy bez przerwy. To naprawdę trudne. Potrzebujesz przecież czasu, żeby wdrożyć nowych piłkarzy, a tutaj tego czasu jest bardzo mało. To coś, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałem, ale dzięki odpowiedniej współpracy sobie z tym poradziliśmy - stwierdził.

Kacper Ubrański – dwa dni, cztery zwroty akcji. Noah Weisshaupt? 3 mln euro za wykup

Jednym z najciekawszych transferów w całej Ekstraklasie było sprowadzenie przez Legię Kacpra Urbańskiegop. To zawodnik, który ma dopiero 21 lat, w zeszłym roku przebojem wszedł do kadry Michała Probierza na Euro i radził sobie bardzo dobrze, a później doświadczył jeszcze gry przeciwko Liverpoolowi w Lidze Mistrzów. Stracił jednak na zmianie trenera w Bolognii, a wypożyczenie do Monzy na drugą część poprzedniego sezonu mu nie pomogło. Początkowo mówiło się, że Legia zapłaciła za niego 2 mln euro, co wciąż wydawało się niezłą okazją. Ale w ostatnich dniach Żewłakow zadeklarował w "Lidze Plus Extra", że kwota transferu była jeszcze niższa i wyniosła 700 tys. euro. - Transfer Kacpra to była szybka akcja. W dwa dni mieliśmy cztery zwroty akcji. Kilka czynników złożyło się na to, że udało nam się go sprowadzić. Przede wszystkim – skomplikowana sytuacja Kacpra z zagranicznymi ofertami. Po drugie – moment, w którym Legia włączyła się w ten transfer. Po trzecie – zaangażowanie Dariusza Mioduskiego, który dał nam dużo wiary w ten transfer i determinacji – mówił Żewłakow na wtorkowym spotkaniu. - Zupełnie inny był transfer Damiana Szymańskiego. Bardzo się to wszystko ciągnęło. Damian dogadywał się ze swoim klubem, by rozwiązać kontrakt. Nie było wiadomo, jak to się skończy. Czas leciał. Legia potrzebowała wzmocnień. Zastanawialiśmy się, ile możemy czekać. W końcu się udało - opowiadał.

Bobić szerzej omówił transfer Noaha Weisshaupta, 24-letniego skrzydłowego, wypożyczonego do Legii z Freiburga. - Bardzo chciał do nas przyjść. Nie musieliśmy go długo przekonywać. Legia to bardzo silna marka, czego czasami się w Polsce nie docenia. O Legii się mówi, ta nazwa coś znaczy. Noah jest młody, ma ogromny potencjał i wie, w jakim celu do nas przyszedł. Jeśli się u nas sprawdzi, możemy go zatrzymać - powiedział. Później przedstawiciele Legii zdradzili, że klauzula wykupu Weisshaupta to 3 mln euro, czyli tyle, ile wynosi rekord transferowy ustanowiony tego lata przy transferze Milety Rajovicia.

Legia chciała zatrzymać Jana Ziółkowskiego jeszcze przez pół roku. Roma była zdecydowana

Żewłakow powiedział też, że odejścia Ryoya Morishity i Migouela Alfareli nie były planowane. - Alfarela był niezadowolony ze swojej roli w drużynie. Patrzyłem też na jego przydatność: on bardzo szybko rozpalił nadzieję, ale też bardzo szybko ją zgasił. Nie było sensu trzymać niezadowolonego piłkarza. Widzieliśmy po nim, że bardziej niż o Legii myśli już o grze w innym klubie – podsumował dyrektor sportowy. - Z kolei odejścia Maxiego Oyedele do Strasbourga i Jana Ziółkowskiego do Romy pozwoliły nam przeprowadzić bardziej rozbudowane okienko. Nie chcieliśmy zatrzymywać Ziółkowskiego za wszelką cenę, bo miał z nami podpisany dwuletni kontrakt, więc za rok na pewno oferty za niego byłby niższe. Zakładam, że one byłyby nawet niższe niż pierwsza propozycja Romy w tym roku. Proponowaliśmy Romie coś innego: żeby kupili go teraz i zostawili u nas na wypożyczeniu np. na pół roku. Janek miałby w Legii dobre warunki, rozwijałby się i pomógł nam w europejskich pucharach. Ale Roma była zdecydowana, by brać go od razu, bo może im pomóc już w najbliższym czasie. Później skupialiśmy się już tylko na warunkach tego transferu. By były bardziej godziwe niż te zaproponowane na początku - puścił oczko Żewłakow.

Legia planuje w najbliższym czasie zaproponować przedłużenie kontraktu Kacprowi Tobiaszowi i Juergenowi Elitimowi. – Pozostanie Kacpra w Legii bardziej zależy od niego niż od nas. Chcemy, żeby skorzystał z naszej propozycji. Na pewno na poprawę w jego grze wpłynęło stworzenie odpowiedniej atmosfery i stworzenie jasnej hierarchii. Teraz Kacper pokazuje to, co potrafi. Wie, że następny błąd nie sprawi, że dwóch innych bramkarzy zacznie wyścig o jego miejsce. Ma więcej zaufania u trenera. Cieszę się z tego – przyznał Żewłakow.

Największa niespodzianka w Legii. Żewłakow szczerze o sytuacji Nsame

Jean-Pierre Nsame zaskoczył w Legii wszystkich - prezesów, dyrektorów, trenerów i samych piłkarzy. Zaczynał przygotowania do sezonu jako piąty napastnik w hierarchii. W eliminacjach europejskich pucharów grał już w wyjściowym składzie. W klubie podkreślają, że nikt nie ciągnął go za uszy. Wszystko wywalczył na boisku - najpierw na treningach, a później w meczach, w których pojawiał się z ławki rezerwowych. Był dla Legii jak kolejny transfer. Nowy piłkarz. Ale filmowo zapowiadająca się historia została urwana już po pierwszych scenach - w meczu z Cracovią napastnik doznał poważnej kontuzji. Doszło do zerwania ścięgna Achillesa.

- Trudno nawet powiedzieć, ile potrwa przerwa. To może być pięć miesięcy, a może być osiem czy dziewięć. Jeżeli w ogóle wróci w tym sezonie, to na ostatni miesiąc albo dwa – prognozuje Żewłakow. Choć nie padło to wprost, to dyrektor sportowy zasugerował, że Legia przedłuży wygasający kontrakt Nsame o rok. - Jak już skończy podstawowe leczenie po zabiegu i zacznie rehabilitację, to porozmawiamy. Chcemy dodać mu sił nie tylko opieką medyczną, nie tylko trenerską, ale też ludzką. Chcemy, by wiedział, że klub w takich sytuacjach myśli o zawodniku. Jest nam po ludzku żal, bo nie ma w klubie osoby, która by na niego narzekała – powiedział dyrektor sportowy.

Dziennikarze dopytywali też, czy w takiej sytuacji Legia rozgląda się za nowym napastnikiem, który aktualnie pozostaje bez klubu. - Istnieje taki temat. Szukamy najlepszego rozwiązania. Nie jest powiedziane, że taki zawodnik na pewno do nas przyjdzie. Bardzo możliwe, że zostaniemy w takim składzie, bo nie ma za bardzo sensu brać napastnika tylko na dwa miesiące, niezgłoszonego do europejskich rozgrywek. Po nowym roku możemy mieć ciekawszego zawodnika. Jeśli coś się w tej sprawie wydarzy, to w najbliższych dniach, do końca września - zdradził Żewłakow.

Legia lada moment ma zacząć grać lepiej. Kilku piłkarzy pod lupą

Legia po siedmiu ligowych meczach ma 11 punktów (bilans zwycięstw, remisów i porażek to 3-2-2) i zajmuje siódme miejsce, a do Górnika Zabrze, który jest liderem i ma dwa mecze rozegrane więcej, traci siedem punktów. Przed nią seria trudnych meczów - z Jagiellonią Białystok, Pogonią Szczecin, Górnikiem Zabrze, Zagłębiem Lubin i Lechem Poznań.

- Wierzę, że trener sobie poradzi - deklaruje Żewłakow, który zapewnia też, że nie ma w głowie listy potencjalnych następców Iordanescu. Z jego wypowiedzi wynika też, że nie będzie za nikim się rozglądał. Ma jednak wobec Rumuna spore wymagania. - Nie lubię frazesów, że potrzeba czasu. Ta seria meczów też będzie weryfikacją trenera. Natomiast muszę wam powiedzieć, że on analizę zawsze zaczyna od siebie. Nie szuka dookoła przyczyn tego, że czegoś nie dowiózł albo coś poszło nie tak. Mieliśmy najkrótszy okres przygotowawczy ze wszystkich klubów ekstraklasy. kilku piłkarzy jeszcze z nami nie było. Kilku innych wracało ze zgrupowań kadry, kilku kolejnych leczyło kontuzje. Miałem wrażenie, że zaczęliśmy sezon mając słabszą drużynę niż na końcu poprzedniego sezonu. W każdej rundzie eliminacji brakowało nam przynajmniej dwóch piłkarzy. Trener musiał kombinować. To był dla niego egzamin. Osiągnęliśmy zakładane minimum, czyli weszliśmy do Ligi Konferencji. Teraz nadchodzi okres weryfikacji dla całej drużyny. Zobaczymy, czy ona spełni oczekiwania, czy tylko będzie próbowała je spełnić – stwierdził dyrektor sportowy.

Bobić dodał, że Legia przypomina mu Bayern Monachium. - Codziennie masz presję, media i zainteresowanie. Musisz wygrywać. Dlatego potrzebowaliśmy piłkarzy z odpowiednią mentalnością - powiedział.

Obaj dyrektorzy krótko opisali też sytuację kilku innych zawodników. Kacper Chodyna ma czas do zimy, by zacząć grać i udowodnić, że może być przydatny dla zespołu. Patryk Kun miał odejść do Bruk-Bet Termaliki, ale transfer nie doszedł do skutku. Jeśli Legia nie zakontraktuje nowego napastnika, to Kun zostanie zgłoszony do meczów Ekstrakalsy. Słaba forma Rubena Vinagre’a jest zastanawiająca również dla Żewłakowa. Wierzy on jednak, że rywalizacja z Arkadiuszem Recą, który dopiero dochodzi do odpowiedniej formy, będzie dla niego bodźcem i wróci do lepszej gry. Ermal Krasniqi jest natomiast jedynym nowym piłkarzem sprowadzonym na życzenie trenera.

Na koniec dyrektorzy Legii raz jeszcze podkreślili, że nie chcą długo czekać na lepszą grę drużyny i chcą zobaczyć poprawę już od środowego meczu z Jagiellonią.

Przeczytaj źródło