Gotowanie, sprzątanie, pranie. To samo miejsce, ci sami ludzie – mówi Joanna, chirurg plastyczny z Poznania. Po pięćdziesiątce, mąż, dwoje prawie dorosłych dzieci. Każdego roku przynajmniej część wakacji spędzają na kempingu między zatoką a morzem, co początkowo ciężko znosiła. Najpierw przyjeżdżali dlatego, że mąż lubi pływać na desce, brał udział w zawodach. Później dlatego, że dzieci pokochały windsurfing i wolność, którą daje życie na kempingu. Teraz już cała rodzina ma chyba wdrukowaną w DNA potrzebę bycia tutaj. Mimo niewygód.
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Dawniej przyjeżdżało się tu, by poczuć wiatr i wolność. Teraz coraz bardziej czuje się tu pieniądze.