Tak Niemcy zareagowali na debiut 18-latka z Polski! Było słychać tylko jedno słowo

2 tygodni temu 9

Tydzień temu wygrał tu cykl Letniego Pucharu Kontynentalnego, który zakończył bombą na 144,5 metra. Starty w zawodach najwyższej rangi zaczął od kolejnej petardy. I w sumie trzech naprawdę dobrych skoków, które pokazują, że z Kacprem Tomasiakiem może być inaczej niż z niemal każdym dotychczasowym młodym talentem w polskich skokach. Ma 18 lat, a w takim wieku Polakom nie udaje się udanie debiutować wśród najlepszych zawodników na świecie. W piątek w hybrydowych warunkach - na torach lodowych i igelicie - w Klingenthal było inaczej. I dostrzegli to nie tylko polscy kibice.

Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?

Jedno niemieckie słowo po pierwszym skoku Tomasiaka było słychać najgłośniej. A potem przemówił spiker

W pierwszym skoku treningowym odleciał aż na 142. metr. Miał tę samą odwagę w locie, którą dobrze znamy z jego skoków w "drugiej lidze". Tylko lekko przysiadł przy lądowaniu, a na odjeździe sam z zadowoleniem pokiwał głową. Wykorzystał dobre warunki, ale tak dalekiego skoku nie oddaje się przez przypadek. A dalej od Tomasiaka w piątek poleciał tylko Japończyk Ryoyu Kobayashi, gdy w tym samym treningu miał skok o pół metra dłuższy. - Wiedziałem, że to był dobry skok, ale pomyślałem, że trzeba to powtórzyć w kwalifikacjach - mówił nam później skoczek. On wszystko odebrał spokojnie, ale na dole skoczni wzbudził spore zainteresowanie.

Nagle wśród zgromadzonych tam niemieckich trenerów i osób ze środowiska zrobiło się nieco głośniej. Dało się usłyszeć, że co chwila padało: "wer", czyli po niemiecku "kto". W większości przypadków z pytającym, ale zaciekawionym wzrokiem. W odpowiedzi pojawiało się "Tomazjak", bo tak ze swoim akcentem Niemcy wymawiają nazwisko naszego skoczka.

Treningowy skok Kacpra Tomasiaka w Klingenthal

Treningowy skok Kacpra Tomasiaka w KlingenthalFot. Jakub Balcerski, Sport.pl

Musi jeszcze trochę popracować nad tym, żeby ich go nauczyć, ale wielu zapamięta go już po piątkowych treningach i kwalifikacjach na Vogtland Arenie. Zwłaszcza że po kolejnych skokach tutejszy spiker nazwał go "jednym z największych talentów na świecie". Wspomniane 142 metry dały mu ósme miejsce w pierwszym treningu. W drugim było 128 metrów i dziesiąta lokata - potwierdzenie, że choć kilkadziesiąt minut wcześniej mocno mu powiało, to naprawdę sporo dołożył od siebie. Wszystko przypieczętował dziewiątą pozycją w kwalifikacjach po skoku na 132,5 metra.

Kciuk w górę po kontroli, pierwsze zdjęcia i autografy. Ale Tomasiak potrafi "odciąć głowę"

I naprawdę trudno było liczyć na lepszy debiut niż trzy razy miejsce w czołowej dziesiątce serii. To bardzo obiecujący początek startów Tomasiaka w elicie.

- Jest jeszcze troszeczkę do poprawy, ale są ustabilizowane na wysokim poziomie, więc jestem z nich zadowolony - wskazał skoczek. Widok młodego Polaka stojącego w miejscu dla lidera w trakcie kwalifikacji był wyjątkowy. Tak samo jak późniejsze rozdawanie autografów kibicom, którzy zgromadzili się na Vogtland Arenie. I nie było tak, że nie wiedzieli, od kogo je biorą i z kim robią sobie zdjęcia, bo wołali go po imieniu.

Kacper Tomasiak po skoku w kwalifikacjach do zawodów LGP w Klingenthal

Kacper Tomasiak po skoku w kwalifikacjach do zawodów LGP w KlingenthalFot. Jakub Balcerski, Sport.pl

W międzyczasie było jeszcze nieco stresu, bo Tomasiaka czekała wizyta w kabinie kontrolera sprzętu Mathiasa Hafele. To, jak mierzony był kombinezon Polaka, obserwowała jednak Agnieszka Baczkowska, która sprawdza sprzęt u skoczkiń. I kiedy po dłuższym pobycie w kabinie było już wiadomo, że nasz młody skoczek przejdzie kontrolę, pokazała fizjoterapeucie Polaków Pawłowi Gurbiszowi porozumiewawczo kciuk w górę. A my wszyscy obserwujący tę scenkę w mixed zonie dla dziennikarzy odetchnęliśmy. Lepiej nie wyobrażać sobie, co byłoby, gdyby kciuk Baczkowskiej jednak powędrował w dół. - Kontrola to zawsze dodatkowe nerwy, ale mieliśmy tu wszystko tak przygotowane, że nie było możliwości, żeby coś było nie tak - zdradził później Tomasiak.

Kacper Tomasiak w drodze na kontrolę sprzętu w Klingenthal

Kacper Tomasiak w drodze na kontrolę sprzętu w KlingenthalFot. Jakub Balcerski, Sport.pl

I może tam trochę stresu odczuł, ale na skoczni kompletnie nie widać po nim, żeby się denerwował. Trener kadry B, Wojciech Topór, który prowadzi go na co dzień, powiedział mu przed zawodami w Niemczech, żeby potraktował je jako nagrodę za to, czego już dokonał i cieszył się tym weekendem. Widać, że Tomasiak wziął sobie to do serca. W trakcie rywalizacji był jakby poza otaczającą go rzeczywistością, jakby - mówiąc w skokowym żargonie - "odciął głowę". A to dla skoczka bardzo ważna i przydatna umiejętność: tak spokojnie podchodzić do sytuacji, gdy wokół siebie ma się coraz więcej szumu. - Nie mam z tym problemu. Zdarza się, że przeczytam, co się o mnie pisze, ale nie w całości. Nie przejmuję się tym. Staram się być sobą i jak najbardziej cieszyć tym, że tu jestem - ocenił Polak.

Świetny trener i ojciec rywala Tomasiaka tylko uśmiechnął się, gdy usłyszał sugestię o ich przyszłości

Sam Tomasiak zauważył, że rywale zwracają na niego uwagę. Niektórzy tylko się przyglądali, inni podchodzili z gratulacjami za wygraną w Pucharze Kontynentalnym. Wielu z nich zna tylko z widzenia i pojedynczych wspólnych startów, albo śledzenia zawodów Pucharu Świata. Pewnie kiwnęli sobie głowami z Austriakiem Jonasem Schusterem, z którym wygrał w klasyfikacji generalnej "Kontynentala".

- To może kiedyś być piękna walka o Kryształową Kulę: Tomasiak kontra pana syn - zagaduję pod skocznią Wernera Schustera, ojca Jonasa i świetnego trenera skoków, a on w odpowiedzi wyraźnie się uśmiecha. - Szkoda tylko, że Jonasowi zabrakło tego jednego punktu do zdobycia kwoty startowej dla Austrii i zapewnienia sobie miejsca w składzie na Puchar Świata. Mocno to przeżył - wskazał szkoleniowiec, który obecnie zajmuje się młodymi niemieckimi zawodnikami, a w przeszłości z sukcesami prowadził ich główną kadrę, czy pomagał wychować Gregora Schlierenzauera. Jonas, starszy od Polaka o cztery lata, w piątek zajął dwa razy szóste miejsce w treningach i 14. w kwalifikacjach, ale on ma za sobą już i starty w PŚ.

Tomasiak kwotę na pierwsze konkursy w zimie wywalczył i, choć potwierdzeniem będzie dopiero ogłoszenie składu przez trenera Macieja Maciusiaka, coraz bardziej prawdopodobne, że wybierze się do Lillehammer na inaugurację Pucharu Świata. Gdyby ten bardzo nie chciał go tam zabierać, miałby coraz mniej argumentów, ale słyszymy, że on wcale nie jest temu przeciwny. Sam bardzo chciałby, żeby w końcu do elity przebił się tak młody polski skoczek i odczarował tendencję, która towarzyszy naszym talentom od lat.

Chrzestu nie było, ale nie będzie też "miękkiej gry". Tomasiak działa na Polaków mobilizująco

Tomasiak nie jest już zupełnie obcy także kolegom z polskiej kadry. To nie tak, że przyjechał na zawody najwyższej rangi i musiał się przedstawiać Kamilowi Stochowi, Piotrowi Żyle czy Dawidowi Kubackiemu. Choć nie pamięta, kiedy i w jakich okolicznościach przeszedł na ty ze Stochem, to już mu nie "panuje". Inaczej niż jeszcze kilka lat temu, Polacy sporo trenują w kraju i w dużej grupie, w której znajduje się także Tomasiak. Dlatego widok Kacpra rozmawiającego swobodnie z Żyłą pod Wielką Krokwią w Zakopanem nie był niczym nadzwyczajnym. Zwłaszcza że z nim, Jakubem Wolnym czy Aleksandrem Zniszczołem zna się chyba najlepiej, bo razem trenują w bazie w Szczyrku.

To już nie czasy, żeby w polskiej kadrze przed takim startem ktoś przechodził chrzest. - Ja miałem kilka. Raz wróciłem z wypaloną dziurą w dłoni nawet, ale mniejsza o to! - śmiał się Dawid Kubacki. - Kacpra przyjęliśmy normalnie, a jak mieliśmy go przyjąć? Bez jakichś ekscesów ani w jedną, ani w drugą stronę. Zasłużył sobie jak najbardziej na to, żeby startować i w tej końcówce Letniego Grand Prix i później w Pucharze Świata, bo wywalczył kwotę - przyznał.

- To, co jest ważne i dla nas i dla wszystkich osób związanych ze skokami w Polsce, to że ci młodzi zawodnicy zaczynają się pojawiać i dobrze sobie radzić. Nie tylko w FIS Cupie, Pucharze Kontynentalnym, ale i wyższych ligach. Bo prawda jest taka, że my wiecznie skakać nie będziemy - wskazał Kubacki. - Myślę, że zawsze takie nowe postacie pozytywnie wpływają na naszą grupą. Każdy wie, że nie ma miękkiej gry, bo nikt tu nigdzie za darmo nie pojedzie. I nigdy tak w sumie nie było, żeby kogoś ot tak gdzieś wzięli. Byli młodzi, czy ich nie było, rywalizacja zawsze musiała być. To bardzo mobilizujące - dodał.

Żyła wytłumaczył, dlaczego Tomasiaka "wlecze na dół". Stoch zauważył w nim sporo normalności

- Ktoś musi ciągnąć ten poziom, nie? Bo nam to tak nie do końca dzisiaj poszło - stwierdził Piotr Żyła, nawiązując do tego, że Tomasiak w piątkowych kwalifikacjach był zdecydowanie najlepszym z Polaków. Żyła zajął 33. miejsce, 27. był Kamil Stoch, 42. Dawid Kubacki, a 47. Paweł Wąsek. Słowem: gdyby nie Tomasiak, byłaby to bardzo słaba seria Polaków. Nieco uratował wizerunek kadry Maciusiaka. - Myślę, że potencjał ma duży, co już pokazał tego lata. A myślę, że jeszcze wiele przed nim takich dobrych konkursów. Co od niego sobie podpatrzyłem? Muszę nartki trochę bardziej płasko prowadzić, bo kantują mi tam w powietrzu. A Kacperek to fajnie płaściutko trzyma i go tam wlecze na dół - opisał Żyła.

- Ma ten potrzebny luz. To dobrze pokazuje też, jak naprawdę ładnie i daleko skacze. I to inspiruje - wskazał Kamil Stoch. - Jest śmiały. Nie widać po nim takiej blokady czy wycofania. I jest w tym normalny. A nam dużo daje taka świadomość, że jest zaplecze i wchodzą młodzi zawodnicy. I przede wszystkim on wyznacza pewien standard i poziom, do którego chcemy dążyć. Bo ja nie chcę, żeby mi młody odskakiwał - śmiał się trzykrotny mistrz olimpijski.

Widać, że Tomasiak niemal na każdym w środowisku polskich skoków zrobił już dobre wrażenie. Ma za sobą świetny debiut, a przed sobą oby długą i wyjątkowo jasną przyszłość. Kolejną szansę, żeby udowodnić, że jest w stanie już teraz pokazywać się z dobrej strony w zawodach elity, Tomasiak dostanie już w sobotę. Na godzinę 16:00 zaplanowano ostatni konkurs indywidualny Letniego Grand Prix, dla niego pierwszy w karierze na tym poziomie. I z pewnością ma szansę na swoje debiutanckie punkty. Jeśli będzie jednym z dwóch najlepszych Polaków, to pewnie skoczy także w niedzielę, w konkursie mikstów, który zamknie letnią rywalizację w skokach.

Przeczytaj źródło