Polski aktor, który przeszedł jedną z najbardziej spektakularnych metamorfoz ostatnich lat. Jeszcze niedawno kojarzony z romantycznych historii i szkolnych lektur, dziś wchodzi w świat brutalny, mroczny i niebezpieczny. Mateusz Damięcki, którego rola w „Drugiej Furiozie” zachwyciła krytyków The New York Timesa, udowadnia, że potrafi zagrać wszystko - od wrażliwego idealisty po mężczyznę, którego życie to ciągła walka.
W artykule znajdziesz:
- „Druga Furioza” – polski hit Netfliksa na liście „The New York Times”
- Już „Druga Furioza”? A co z pierwszą?
- Serial „Prosta sprawa” – Damięcki w roli Bezimiennego
- Gdzie występował młody Mateusz Damięcki?
- „Jutro idziemy do kina”
- „Kochaj i tańcz” – romantyczny film z Damięckim
- „Przedwiośnie” – film, do którego warto wrócić - szczególnie jesienią
„Druga Furioza” – polski hit Netfliksa na liście „The New York Times”
To nie zdarza się często: polska produkcja wśród najlepszych filmów akcji świata. „Druga Furioza” w reżyserii Cypriana T. Olenckiego trafiła do prestiżowego zestawienia przygotowanego przez Roberta Danielsa z The New York Times. Obok koreańskiego thrillera „Mantis” czy amerykańskiej „Nowokainy”, znalazła się właśnie historia, która ma w sobie coś z polskiego noir – ciężar emocji, brud miasta i duszę człowieka walczącego o przetrwanie.
Daniels porównał postać graną przez Mateusza Damięckiego do ikonicznego bohatera z „Człowieka z blizną” z 1983 roku granego przez absolutnie niepowtarzalnego Al Pacino. Pisał: „Damięcki jest niesamowity. Jego postawa ‘zdobądź albo zgiń’ przeplata się z żalem, który widać w każdym spojrzeniu.” To porównanie nie jest na wyrost - w „Drugiej Furiozie” aktor balansuje między przemocą a wewnętrzną kruchością.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Już „Druga Furioza”? A co z pierwszą?
Jeśli przegapiliście pierwszą wersję, spokojnie - „Furioza” wciąż dostępna jest na Netfliksie. Ale uwaga: to kino na mocny wieczór. Nie dla każdego, nie z popcornem. Świat kibolskich ustawek, brutalnych zasad, krwi i męskiego milczenia potrafi uderzyć z siłą, która zostaje na długo po napisach.
Mateusz Damięcki jest tu nie do poznania – fizycznie i emocjonalnie. Ogolona głowa, tatuaże, spojrzenie, w którym nie ma już nic z grzecznego chłopaka z „Jutra idziemy do kina”. Aby przygotować się do roli gangstera "Goldena" schudł ponad 15 kg w ciągu pięciu miesięcy. I trzeba przyznać, że ta metamorfoza to coś więcej niż charakteryzacja - to wejście w skórę człowieka, którego świat opiera się na przemocy i lojalności. Oglądając serial można zapomnieć, że tę postać gra uwielbiany przez polki przystojny i szarmancki Damięcki.
Serial „Prosta sprawa” – Damięcki w roli Bezimiennego
Z kina przenosimy się na mały ekran. „Prosta sprawa” - produkcja dostępna na platformie Canal+ to serial, który udowadnia, że polska sensacja może być elegancka, surowa i wciągająca jak najlepszy skandynawski thriller. Damięcki gra tu Bezimiennego, człowieka z przeszłością, który nie szuka kłopotów, ale kłopoty zawsze znajdą jego.
W obsadzie obok niego pojawiają się m.in. Magdalena Wieczorek, Mateusz Więcławek oraz grający charyzmatycznego mafiozę Piotr Adamczyk, a za kamerą znów stoi reżyser Cyprian T. Olencki. Nie da się nie dostrzec, że i w tej roli Damięcki czuje się pewnie, jakby sensacyjne kino było jego drugim językiem. Tyle że znając jego wcześniejsze, delikatniejsze kreacje - ta brutalność zaskakuje. I ku zaskoczeniu widzów - działa.
Gdzie występował młody Mateusz Damięcki?
…zanim jednak Mateusz Damięcki stał się symbolem męskiego kina akcji, przewijał się przez jeden z najbardziej kultowych seriali lat 90. - „Matki, żony i kochanki”. Ten serial był jak kronika tamtych czasów: ciepły, kobiecy, pulsujący życiem czterech przyjaciółek z Warszawy, które po latach spotykają się, by zmierzyć się z tym, co je ominęło, i z tym, co je czeka.
Wystąpił tam obok takich gwiazd jak ś.p. Gabriela Kownacka - bardziej znana z roli Anny Kwiatkowskiej z „Rodziny Zastępczej”, Elżbieta Zającówna, Małgorzata Potocka i Anna Romantowska. Wtedy nikt nie przewidywał, że ten uśmiechnięty nastolatek z telewizji stanie się jednym z najbardziej wyrazistych aktorów swojego pokolenia.
Tamta telewizja pachniała kawą, papierową gazetą na stoliku nocnym, telefonem z tarczą i światłem dnia, które wpadało przez firanki. Według recenzji i retrospektywy, serial gromadził przed telewizorami nawet 15 milionów widzów w latach 90. To było girl power po polsku - bohaterki, które nie były tylko tłem dla mężów i dzieci. I w tym właśnie świecie, pełnym rozmów o miłości, lojalności i pytań „co dalej?”, rozgościł się Damięcki - jeszcze chłopak-aktor z rodziny z mocnymi aktorskimi korzeniami, z imponującą przyszłością, o której wtedy zapewne dopiero marzył.
„Jutro idziemy do kina”
To klasyk, którego nie da się pominąć. Wystarczy kilka pierwszych minut filmu, by wyobrazić sobie, jak mogło pachnieć lato, zanim świat się zatrzymał. „Jutro idziemy do kina” to jedna z tych ekranizacji, które zasługują na szczególną uwagę i zostają w sercu na długo. To nostalgiczna opowieść o trzech przyjaciołach, których dorastanie brutalnie przerywa wybuch wojny.
Damięcki gra tu Andrzeja Skowrońskiego - marzyciela, wrażliwego idealistę, który wierzy, że wszystko dopiero przed nim. Na ekranie towarzyszą mu aktorzy Antoni Pawlicki i Jakub Wesołowski, a reżyser Michał Kwieciński tworzy z tego filmu coś więcej niż kolejną opowieść o losach Polaków w czasach wojny. To film o niewinności, którą zabiera historia. I o miłości, która nie zdążyła się wydarzyć.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
„Kochaj i tańcz” – romantyczny film z Damięckim
Zanim przyszła „Furioza”, był czas, gdy Mateusz Damięcki tańczył. Dosłownie. W filmie „Kochaj i tańcz” z 2009 roku u boku Izabelli Miko stworzył duet, który zachwycił widzów spragnionych emocji i rytmu. To były czasy, gdy You Can Dance i Taniec z gwiazdami rządziły polskimi wieczorami - wszyscy chcieli tańczyć, wszyscy wierzyli w siłę sceny.
Film ma w sobie coś niezwykle kinowego: dynamiczną muzykę, pulsującą Warszawę, błyszczącą szkłem i światłem. W tle pojawia się Jacek Koman, jako mistrz tańca - surowy, charyzmatyczny, magnetyczny. Dziś możemy oglądać go w serialu „Scheda” na HBO Max.
„Przedwiośnie” – film, do którego warto wrócić – szczególnie jesienią
Kiedy Filip Bajon w 2001 roku, czyli prawie 25 lat temu przeniósł na ekran „Przedwiośnie”, lektura, którą wielu z nas znało głównie z zakurzonych stron, nagle nabrała życia. W filmie pojawiło się wszystko, czego się nie spodziewaliśmy - zwłaszcza po Żeromskim: emocje, tempo, światło. Mateusz Damięcki w roli Cezarego Baryki był świeży, prawdziwy i trochę nieokrzesany - dokładnie taki, jaki powinien być chłopak wchodzący w dorosłość w świecie, który dopiero się budzi do wolności.
Obok niego pojawili się giganci polskiego kina: Krystyna Janda, Janusz Gajos, Daniel Olbrychski - i to oni nadali filmowi elegancji i ciężaru, którego młodość Damięckiego tak bardzo potrzebowała. Bajon stworzył kino, które pachnie jesienią: lekko melancholijne, ale wciąż z nadzieją w tle. To nie tylko adaptacja Żeromskiego, ale też portret Polski – nie tej z pomników, ale tej prawdziwej, pełnej sprzeczności, nadziei i chaosu.
Dziś, kiedy wracamy do „Przedwiośnia”, można odnieść wrażenie, że to nie tylko historia sprzed wieku, ale też film o nas, o potrzebie zmian, o szukaniu swojego miejsca, o dojrzewaniu do odwagi. To seans na spokojne popołudnie, najlepiej z herbatą i światłem świecy. Nie po to, żeby odrobić lekcję z Żeromskiego, tylko po to, żeby przypomnieć sobie, jak to jest czuć, że coś się zaczyna.

2 dni temu
5




English (US) ·
Polish (PL) ·