Wojciech Smarzowski o przemocy domowej w Polsce: Na trzeźwo, w sterylnych domach

17 godziny temu 4

Podczas realizacji „Domu dobrego” powiedziałem sobie, że jeżeli ja będę improwizował w sytuacjach przemocowych, to znaczy, że moje miejsce jest na kozetce, nie za kamerą. Dlatego wszystko, co znalazło się w tym filmie, jest zasłyszane, przeczytane, wysłuchane – mówi Wojciech Smarzowski, którego „Dom Dobry” ma właśnie premierę.

Katarzyna Burzyńska-Sychowicz „Wprost”: Ma pan jakiś wewnętrzny hamulec, który naciska w odpowiednim momencie, bo wie, że są granice, których nie należy przekraczać w kinie przez wzgląd na widza, ze względu na aktorów, żeby im nie zrobić krzywdy itd? Czy w przypadku „Domu dobrego” ten pedał był wciskany?

Wojciech Smarzowski: Moją bazą jest realizm i tego nie zmienię, ale mam granice. Pokazałem już film kilka razy przed premierą, robiłem też projekcje, przepraszam za słowo, fokusowe i moje doświadczenie jest takie, że dla osób, które doznały przemocy, ten film nie jest „za mocny”, nie jest „zbyt drastyczny”, ale może dla ludzi, którzy nie mieli z nią do czynienia albo dla tych, którzy przemoc czynią, może być. Tak czy tak, nie mogę robić filmu dla wszystkich. Ciekawe jest to, że od osób, które już przerobiły swój przemocowy związek, słyszałem, że „Dom dobry” kończy się happy endem.

Czy osoby, które nie przepracowały swoich przemocowych związków są w stanie obejrzeć ten film? Czy kobiety, z którymi pan rozmawiał, pracując nad scenariuszem, już go widziały? Dostał pan od nich jakąś recenzję?

Z tymi, z którymi rozmawiałem w trakcie pisania scenariusza jeszcze się nie widziałem, taka projekcja będzie za dwa tygodnie. Ale były projekcje w Gdyni, były na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Wiadomo – to są festiwale – ruch, zamieszanie, za chwilę kolejne filmy, więc rozmowy nie były długie, ale jednak podchodziły do mnie kobiety, głównie kobiety, i opowiadały strzępy ze swojego życia: Kopnął mnie w brzuch w 3. miesiącu ciąży. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że dla nich ten film jest bardzo ważny, inaczej tych rozmów by nie było.

Był jakiś bodziec, sytuacja, wydarzenie, opowieść, którą pan zasłyszał, spotkanie, które przeważyło i sprawiło, że zadecydował się pan na film o przemocy domowej czy ten temat był w pana głowie i tylko czekał na odpowiedni moment?

© ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

Przeczytaj źródło