Mieszkańcy wciąż nie mogą wrócić do swoich domów. Niektórzy wciąż nie dostali odszkodowań. Prokuratura wciąż bada, co było przyczyną pożaru i nie wyklucza żadnego scenariusza. A pieniądze na wsparcie wkrótce mogą się skończyć. Burmistrz Ząbek przyznaje, że liczy na zapowiadaną rządową pomoc, która jak dotąd ograniczyła się do doraźnego zasiłku.
Gdy na początku lipca w jednym z bloków w Ząbkach wybuchł gigantyczny pożar, do akcji wkroczyło kilkuset strażaków, ratowników, policjantów, lokalne władze i rząd. Premier uruchomił środki, które pozwoliły na wypłatę ośmiu tysięcy złotych doraźnej pomocy dla pogorzelców, działania służb nadzorował na miejscu szef MSWiA, minister finansów zapowiadał dalsze rządowe wsparcie. Pogorzelcy zamieszkali w opłaconych przez miasto hotelach, a do części mieszkań mogli wejść dopiero w połowie września. Aby zabrać to, co zostało na niższych kondygnacjach. Na wyższe wstęp był zakazany.
Wielu mieszkańców straciło dobytek życia, po ponad trzech miesiącach sprawa ucichła, ale liczba problemów nie zmalała.
Do dzisiaj lokatorzy 211 zniszczonych mieszkań nie wiedzą, kiedy rozpoczną remonty i wrócą na stałe do domów. Alarmują, że za spalone mieszkania spłacają kredyty, a ubezpieczyciele przeciągają procedury i proponują groszowe odszkodowania. I że zaraz nie będą mieli czego remontować, bo to, co się ostało, zniszczy nadchodząca zima.







English (US) ·
Polish (PL) ·