Wyobraźmy sobie, że jesteśmy baterią. Nasz dzień zaczyna się od pełnego naładowania, ale każda aktywność – zawodowa, społeczna czy emocjonalna – stopniowo wyczerpuje dostępną energię. Nadmiar bodźców i presja produktywności przyspieszają proces rozładowywania tej baterii. Jeśli nie zadbamy o regularne ładowanie, prędzej czy później zapali się kontrolka ostrzegawcza. Zamiast budzić się pełni energii, zaczniemy dzień z deficytem.
Weźmy czajnik z gwizdkiem. Kiedy woda wrze, gwizdek ostrzega, że pora zakręcić ogień. Jeśli tego nie zrobimy, woda wyparuje, a czajnik się przypali. Nasz organizm działa podobnie – bóle głowy, zmęczenie, brak koncentracji to jego gwizdek, prośba o regenerację. A jednak często ignorujemy te sygnały, przekonani, że musimy jeszcze trochę wytrzymać.