Syn polskiego wicemistrza Europy ma trzy obywatelstwa. W MŚ zagra z kadrą Grbicia

1 miesiąc temu 33

Kamil Rychlicki ma trzy obywatelstwa, a jego rodzice są Polakami, ale w półfinale mistrzostw świata - razem z kolegami z włoskiej kadry - będzie chciał wyeliminować Biało-Czerwonych. - Myślę, że serce zabije mocniej i to więcej niż raz - przyznał były siatkarz reprezentacji Luksemburga.

Kamil Rychlicki Screen z TT: https://twitter.com/Volleyball_it/status/1605981965986971657

- Nigdy nie byłem w takiej sytuacji - zaznaczył Kamil Rychlicki świetną polszczyzną, odpowiadając na pytanie, czy przed sobotnim półfinałem mistrzostw świata Polska - Włochy zaśpiewa "Mazurka Dąbrowskiego". Siatkarz reprezentacji Włoch odnosi się też m.in. do sprawy oferty gry w biało-czerwonych barwach.

Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!

Polak, Luksemburczyk i Włoch w jednym. "Próbuję podchodzić do tego profesjonalnie"

Życiorys Rychlickiego może być w przyszłości materiałem na film. Rzadko który sportowiec na światowym poziomie może bowiem pochwalić się dwoma paszportami, a niespełna 29-letni atakujący ma ich aż trzy. Miłość do siatkówki ma we krwi - matka Elżbieta i ojciec Jacek także uprawiali zawodowo ten sport, tata jest wicemistrzem Europy z 1983 roku. To dzięki nim ma nie tylko polskie obywatelstwo, ale też bardzo dobrze mówi po polsku i jest na bieżąco z sytuacją w polskiej ekstraklasie. Skorzysta z tego już w nadchodzącym sezonie, kiedy zadebiutuje w PlusLidze, w barwach Zaksy Kędzierzyn-Koźle.

Na razie rozgrywa debiutancki sezon w reprezentacji Włoch. Nie dlatego, że dopiero w późniejszym wieku wystrzelił z formą. Po prostu w latach 2013–22 występował w drużynie narodowej Luksemburga - kraju, w którym się urodził. Wcześniej grał też w tamtejszej kadrze młodzieżowej. Nie miał jednak dzięki temu szansy grać w najbardziej prestiżowych imprezach, bo jego drużyna to jeden z siatkarskich kopciuszków.

W pewnym momencie działacze z Italii zainteresowali się jednak grającym od sześciu lat w Serie A zawodnikiem. Trzy lata temu Rychlicki otrzymał włoskie obywatelstwo i ruszyły procedury. Podobno nawet próbowano przyśpieszyć formalności, by skrócić okres dwuletniej karencji, ale bez powodzenia. Dlatego triumfator Ligi Mistrzów 2024 zadebiutował w barwach Italii dopiero 25 maja w meczu towarzyskim z Niemcami. Potem był w składzie kadry, która zajęła drugie miejsce w Lidze Narodów, a teraz jest jej częścią podczas MŚ.

- Jestem bardzo zadowolony, że mam w końcu możliwość, żeby zaprezentować się na międzynarodowych parkietach, a przede wszystkim grać przeciwko najlepszym na świecie. Właściwie cały czas delektuję się tym okresem reprezentacyjnym. To dla mnie coś kompletnie nowego - mówił tuż przed MŚ w wywiadzie dla oficjalnej strony PlusLigi.

Za sprawą półfinału po raz pierwszy zagra zaś przeciwko reprezentacji Polski. I dlatego po awansie do tej fazy zmagań w strefie wywiadów na Filipinach czekała na niego spora grupka dziennikarzy z kraju nad Wisłą. Jeden z nich spytał, czy przy okazji sobotniego pojedynku z drużyną Nikoli Grbicia atakującemu ekipy Italii zabije mocniej serce.

- Próbuję podchodzić do tego profesjonalnie. Myślę, że zabije mocniej i to więcej niż raz. Ale będę koncentrował się na swojej drużynie - zaznaczył.

Kolejnym poruszanym wątkiem było śpiewanie polskiego hymnu przed spotkaniem. - Na razie nie było takiej sytuacji, by był grany podczas naszych meczów [Rychlicki grał wcześniej przeciwko polskim klubom w LM - red.], więc zobaczymy, jak będzie. Ale jestem tutaj z moimi kolegami z zespołu i reprezentuję Włochy - zastrzegł.

W ćwierćfinale Biało-Czerwoni mierzyli się z reprezentacją Turcji (3:0). Kapitan i rozgrywający Murat Yenipazar mówił przed tym spotkaniem dziennikarzom w Manili, że zawsze powtarza, iż jego serce w połowie jest polskie, ale liczył, że podczas środowego meczu żona Maja będzie w stu procentach za jego zespołem. Jak będzie pod tym względem wyglądała sytuacja w gronie Rychlickich?

- Rodzina i rodzice zawsze wspierali mnie i moją karierę, więc myślę, że jak najbardziej będą mi zawsze kibicowali - przyznał z uśmiechem atakujący obrońców tytułu.

Pojawiło się oczywiście również pytanie o to, czy żałuje, że nie trafił do ekipy Biało-Czerwonych.

- Nie podchodzę w ten sposób do tego tematu. Nie było nigdy takiej okazji, więc nie rozmyślam o tym - zaznaczył Rychlicki.

Gdy zaś upewniam się, czy w przeszłości nie było nawet wstępnego rozpoznania w jego sprawie ze strony polskiej federacji, to słyszę w odpowiedzi: - Powiedzmy, że nie.

Wielcy rywale Polaków żądni rewanżu. "Jeden element"

28-latek większość meczów MŚ obejrzał na razie z perspektywy kwadratu dla rezerwowych. Jest zmiennikiem jednej z największych gwiazd Włochów Yuriego Romano i na parkiecie pojawił się dotychczas tylko w jednym spotkaniu - grupowym z Belgią. To jedyna jak na razie przegrana ekipy Italii (2:3) w tym turnieju. Drużyny te ponownie trafiły na siebie w ćwierćfinale i tym razem faworyt był bezlitosny, wygrywając 3:0.

- Czekaliśmy na ten rewanż. Tamta przegrana nas bardzo bolała, więc byliśmy jeszcze bardziej zmotywowani przed ćwierćfinałem, by tym razem nie dać szans Belgom. Myślę, że to był nasz najlepszy mecz w tym turnieju. Belgia po prostu nie mogła wejść w mecz. W każdym elemencie mieliśmy przewagę - analizował atakujący.

Czy Włosi osiągnęli już najwyższą formę? - Tego się dopiero dowiemy. Na pewno prezentujemy bardzo wysoki poziom. Nie wiem, czy to wystarczy na inne drużyny w tym turnieju, na więcej. W ćwierćfinale zdecydowanie starczyło i mam nadzieję, że w kolejnych meczach przynajmniej utrzymamy ten poziom - zaznaczył Rychlicki.

Teraz Włosi staną przed szansą na zrewanżowanie się Polakom za finał LN sprzed niespełna dwóch miesięcy. Zostali wówczas niespodziewanie rozbici przez ekipę Grbicia 0:3, a Rychlicki przez część meczu był na parkiecie.

- To będzie doskonała okazja dla nas, by wziąć rewanż, bo jednak poprzednio dużej walki nie było - przyznał atakujący.

Nie chciał opisywać najmocniejszych stron Polaków, więc spytałam go na koniec o największą siłę jego drużyny.

- Nie chciałbym wymienić jednego elementu, bo mam wrażenie, że gdy prezentujemy wysoką formę - jak w ostatnim meczu - to dlatego, że cała drużyna funkcjonuje jak jeden element - zaznaczył.

Również o Biało-Czerwonych słyszy się stale, że ich wielkim atutem jest zespołowość, więc hitowy półfinał zapowiada się bardzo ciekawie. Początek sobotniego meczu o godz. 12.30 czasu polskiego.

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło