Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości, dał się przesłuchać komisji śledczej badającej aferę tzw. Pegasusa, czyli oprogramowania do inwigilacji. Była to dziewiąta próba przesłuchania Ziobry, w tym druga z doprowadzeniem do Sejmu przez policję. Posłowie byli szczęśliwi, że w końcu udało im się przepytać Ziobrę. Chyba nawet nie zauważyli, że on zrealizował cele, które sobie założył, a oni nie.
Były lider Suwerennej Polski był w tym tygodniu aktorem w swoim własnym spektaklu. Komisja śledcza badająca niezgodne z prawem wykorzystanie oprogramowania Pegasus, po raz drugi uzyskała od sądu nakaz doprowadzenia Ziobry na przesłuchanie – za pierwszym razem Ziobro został doprowadzony z niewielkim opóźnieniem, a komisja przed nim uciekła, kończąc obrady tuż przed wejściem Ziobry na salę. Były minister sprawiedliwości w rządzie PiS nie przedstawił zwolnienia lekarskiego, choć pewnie by mógł, bo widać było, że zdrowie mu szwankuje. Ale grzecznie przyleciał do Polski z Belgii. Dziennikarze na żywo relacjonowali, że wsiadł w Brukseli do samolotu lecącego do Warszawy, a potem z niego wysiadł, został zatrzymany przez policję i udał się w jej asyście do gmachu Sejmu.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.








English (US) ·
Polish (PL) ·